Jeśli więc dziecko wykazuje problemy z czytaniem lub z ortografią, to wówczas błędnie nazywane jest dyslektykiem. Potwierdzenie tych przypuszczeń dokonywane jest dopiero w poradni logopedycznej, kiedy dziecko jest w czwartej, piątej lub szóstej klasie Szkoły Podstawowej. Do tego czasu zaś musi radzić sobie z niezdiagnozowanym zaburzeniem, musi pokonać opór przed czytaniem, którego uczy się już w pierwszej klasie i musi walczyć z niską samooceną.

Czy warto narażać dziecko na takie problemy, które w znacznym stopniu mogą odbić się na jego psychice? Zdecydowanie nie i jest na to sposób. Jaki? Dowiedzą się państwo z rozmowy Wioletty Gawlik i prof. Marty Korendo, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Pedagogicznego, logopedą praktykiem.