Przemysław Bolechowski: Mamy dobre informacje na temat drogi S7, która przez lata była zaniedbywana. Teraz poszczególne odcinki są oddawane. Te odcinki, które były w marzeniach Małopolan, teraz się urealniają.

 

Piotr Ćwik: Czekaliśmy długo na zrealizowanie tego projektu, jakże kluczowego nie tylko dla Kraowa czy dla województwa, ale dla całej Polski, bo przecież mamy świadomość tego, że natężenia ruchu jeśli chodzi o jazdę z Krakowa do Warszawy są bardzo mocne przez cały rok, ale szczególnie w okresie wakacyjnym czy w okresie zimowym, kiedy to S7 a potem Zakopianką wielu Polaków jedzie w góry. Ale to jest droga, która będzie służyła także nam jako mieszkańcom Małopolski. To co się wydarzyło w ubiegłym tygodniu, czyli podpisanie umowy na zaprojektowanie i wybudowanie tego odcinka między miastem Kraków a węzłem Widoma, to finał wieloletniego oczekiwania. Pamiętam jeszcze lata poprzedniej koalicji, Platformy Obywatelskiej i PSL-u, kiedy analizowaliśmy dokumenty strategiczne dla województwa i wśród nich w załączniku pojawiał się zapis mówiący o budowie drogi S7 bez zapewnienia finansowania. Dzisiaj mówimy o realnych środkach finansowych, które na realizacje tego zadania zostały przeznaczone. Teraz firma bierze się za projektowanie. Po okresie projekowania, który potrwa około piętnastu miesięcy, i przyznaniu zezwolenia na realizację inwestycji drogowej, przystąpi do realizacji. Możemy mówic, że dzieje się dużo na drogach Małopolski w wymiarze głównego „rusztu” drogowego” - S7, Zakopianka, obwodnica północna Krakowa, droga krajowa 94. Mówi się o Sądeczance, ostatnio minister Adamczyk przypominał o tym, że ta droga nie zostala zaniedbana, wręcz przeciwnie – jest zapewnienie dofinansowania ze stronu budżetu państwa. Natomiast problem w przypadku Sądeczanki, jeśli mogę wtrącić taką dygresję, polega na braku konsensusu i porozumienia co do przebiegu tej drogi. Jeśli wskazanych zostało po wstępnej analizie 26 propozycji przebiegu trasy, czyli 26 potencjalnych korytarzy drogowych, i żaden z nich nie znalazł jednogłośnego uznania wszystkich samorządów, to znaczy, że jest to jakiś problem, nad którym trzeba się bardzo mocno pochylić, dlatego że oczekiwanie mieszkańców tego regionu jest bardzo wyraźnie - „budujcie Sądeczanke”. My czekamy na drogę, bo droga od Brzeska do Nowego Sącza otworzy te tereny inwestyjnie jeszcze bardziej, bo tam jest ogromny potencjał. Otworzy je też turystycznie, bo przecież to też piękne krajobrazowo i bardzo ciekawe miejsca, które można odwiedzać.

 

Choćby Krynica, do której jedziemy przez Nowy Sącz.

 

Na przykład. Oczekiwanie jest ogromne, natomiast trzeba tutaj porozumienia co do wyznaczenia korytarzy. Trzeba wskazać trzy konkretne propozycje korytarzy i zacząć procedowanie decyzji środowiskowej i podejmować kolejne kroki. Oczywiście to jest rozłożone w czasie. Drogi się nie da budować na takiej zasadzie, że dzisiaj powiemy, że są środki, a jutro zaczynamy budować. Są przepisy, które muszą być zachowane i zrealizowane. I dobrze, że tak jest, bo trzeba dochować też interesu mieszkańców i wszystkich, którzy wzdłuż tej drogi mieszkają, albo też dysponują działkami, które będą wykupywane pod budowę tej drogi. To jest cała procedura, który musi zostać zrealizowana. Ale też realizujemy te mniejsze zadania, które trwały przez wiele lat. Przywołam tutaj Skawinę i budowę obwodnicy Skawiny. To sprawa, która trwa już od wielu lat. Gmina kiedyś zdecydowała się na budowę pierwszego odcinka obwodnicy, ponieważ nie było zapewnione żadne zewnętrzne źródło dofinansowania. Ot

worzyło to część terenów inwestycyjnych, ale brakło środków na kolejny odcinek. Poprzedni rząd nie przewidywał finansowania tego zadania. Pierwsza część została częściowo zrefundowana i ciężar budowu obwodnicy przejął Samorząd Województwa Małopolskiego. Sfinansował realizację drugiego i trzeciego etapu. Pozostały jeszcze ostatnie dwa – najtrudniejsze i najdroższe. Na poziomie 36, a jak się okazało finalnie 41 milionów. Rząd przeznaczył środki na budowę tego ostatniego odcinka po to, aby odciążyć miasto, aby ruch tranzytowy mógł jechać obwodnicą i wyjeżdżać poza miasto. Podaję to jako przykład tego, że pochylamy się też nad tymi lokalnymi, ale jakże strategicznymi odcinkami drogowymi, które są potrzebne po to, aby udrożnić ruch, zapewnić komfort, bezpieczeństwo, dać potencjalne możliwości rozwoju tym terenom. Także jeśli chodzi o tereny inwestycyjne.

 

Wskazała pan chyba na bardzo ważną rzecz – tak zwane porozumienie społeczne. Jako zakopianin pamiętam, ile kontrowersji wywołał plan rozbudowy Zakopianki od Nowego Targu do Zakopanego, ile tam było emocji, protestów i tak dalej. Rozumiem, że Sądeczanka jest uzależniona od tego, żeby do tego porozumienia społecznego doszło.

 

To jest krok konieczny. Oczywiście można by było mówić o tym, że realizujemy to nie oglądając się na nikogo ani na nic, ale też nie o to chodzi, aby palić za sobą mosty. Nie chodzi o to, aby powodować jakieś eskalacje i napięcia nastrojów społecznych. Chodzi o to, aby to zostało wydyskutowane i wybrane na zasadzie kompromisu. Przecież wszyscy mieszkańcy mówią jednogłośnie o tym, że potrzeba budowy nowej drogi. Jest tylko kwestia zawarcia kompromisu z samorządami co do wyznaczonych propozycji trasy przebiegu. Ja przypomnę jeszcze jedną kuriozalną sytuację, która mia miejsce – budowę beskidzkiej drogi integracyjnej od Bielska w kierunku Krakowa, na którą wszyscy czekamy. Tam też kwestia jednego samorządu, jednego włodarza gminy, który zablokował wszystkie proponowane trasy przebiegu i na ten moment nie ma żadnego ruchu i nie ma oczym rozmawiać. Tam wskazanych było, z tego co pamiętam, 11 korytarzy proponowanych jako trasy przebiegu, a więc też trzeba kompromisu. Chcemy wszyscy rozwoju, chcemy wszyscy budowy nowych dróg, ale do tego, żeby one mogły być budowane, trzeba przejść żmudną procedurę, której nie widać. Dlatego też nie mamimy mieszkańców i nie mówimy: „za rok będzie gotowe, już się będzie budowało”. Określamy realnie kalendarz i mówimy: „krok po kroku idziemy systematycznie do celu i zrealizujemy to zadanie”.

 

W Nowym Sączu są ważne firmy, możemy wymienić tę, która produkuje znane okna, producenta lodów i tak dalej. Rozumiem, że pewnym ograniczeniem jeśli chodzi o rozwój Nowego Sącza jest właśnie brak dojazdu. Do Tarnowa z Krakowa już jeździ się świetnie. Do Rzeszowa również. Tymaczasem rozumiem, że połączenia A4 z Nowym Sączem, nazywane tutaj Sądeczanką, jest teraz warunkiem dla tego, żeby ten region – Nowy Sącz, Gorlice, Grybów, Krynica – miał szansę na dalszy rozwój.

 

Ten region czeka. Miasta i tamtejsi mieszkańcy czekają na Sądeczankę. To tak jak kiedy odblokował się komunikacyjnie Tarnów. Tak jak odblokowało się Brzesko. Teraz czekamy na połączenie między Brzeskiem a Nowym Sączem, które naprawdę otworzy nowe możliwości, ale też ułatwi życie. Ja korzystam czasem z tej drogi i wiem, jak nieprzewidywalna jest jazda nią. Tam czasem jedno małe zdarzenie powoduje całkowite zablokowanie drogi. Jeśli ktoś z Nowego Sącza zaplanuje, że chciałby przyjechać do Krakowa i załatwić swoje sprawy na godzinę 12, to nie wie, czy wyjechać już o 7, czy wystarczy wyjechać o 9.

 

Myślę, że warto przypomnieć, że to jest bardzo trudny teren. Jadąc od strony Krakowa w pewnym momencie napotyka się po lewej stronie Jezioro Rożnowskie, po prawej skały, które są terenm osuwiskowym, są specjalne siatki. Naprawdę nie jest to, jak rozumiem, łatwy teren do wytyczenia nowej drogi.

 

Oczywiście. Dlatego też działania fachowców, którzy proponują potencjalne trasy przebiegu i zaproszenie do tego, żeby usiąść do stołu i porozmawiać. Trzeba wziąć pod uwagę wiele uwarunkowań. Te tereny też ciągle się zagęszczają, dlatego że powstają nowe budynki mieszkalne i usługowe wzdłuż przebiegu trasy. Trzeba spojrzeć całościowo na mapę, wyznaczyć potencjalne korytarze, a potem oszacować i ocenić, jaki przebieg jest optymalny. Chcemy unikać przy tym wywłaszczeń i wyburzeń.

 

Wywłaszczenia i wyburzenia jeśli chodzi o budynki mieszkalne są chyba taką najbardziej zapalną kwestią społeczną.

 

Oczywiście, one powodują bardzo duże emocje i też trzeba zrozumieć tych, którzy założyli tam gniazdo rodzinne. Zawsze ci, którzy proponują korytarze, starają się nie planować drogi przez środek osad, siedzib, wiosek na trasie potencjalnej drogi.

 

Rozumiem, że Sądeczanka poprawi również kwestie bezpieczeńswa. Przypominam sobie słynny Just, czyli takie serpentyny. Teraz jest to trochę modernizowane, ale rozumiem, że to doraźne. Trzeba tak poprowadzić drogę, bo pamiętam co zimą się tam bardzo często dzieje z udziałem TIR-ów, żeby tego typu sytuacji uniknąć.

 

To jest trochę takie pudrowanie tematu, żeby poprawić warunki na tyle, na ile się da i poprawić bezpieczństwo na tej drodze. Natomiast otwarcie tych terenów inwestycyjnie może nastąpić tylko, kiedy zostanie wybudowana nowa Sądeczanka. Według deklaracji ministra Adamczyka, które zostały wyraźne przekazane podczas konferencji prasowej w minioną sobotę, zapewnione są źródła finansowania na poziomie 1 mld 400 mln zł po stronie rządowej. Teraz trzeba usiąść z samorządowacami. Myślę, że musi też opaść ten pył kampanijny. Do 21 października trwa kampania wyborcza. To nie jest też tak, że te rozmowy będą uzależnione od tego, kto wygra wybory – pokazujemy, że na terenie całego województwa współpracujemy ze wszystkimi samorządami. Nie ma takich sytuacji, żeby środki były przekazywane tylko tym wójtom czy burmistrzom, którzy opowiadają się za obecnym rządem. Najlepszym przykładem są drogi popowodziowe. W ciągu trzech lat przekazaliśmy 321 milionów złotych do wielkiej liczby samorządów.

 

Chciałbym zahaczyć o temat Mogilan. Rozmawialiśmy dużo na temat kompletnego paraliżu demokracji w tym samorządzie. Rozumiem, że trzeba mieć nadzieję na to, że po pierwze, niezależnie od wyniku wyborów, warto żeby mieszkańcy zabrali głos w tej sprawie, a po drugie, że ten pat, który działał przede wszystkim na szkodę gminy, zostanie odblokowany.

 

Niestety gmina została sklinczowana. Konflikt między opozycyjną większością w radzie a wójtem uzewnętrznił się bardzo mocno w decyzjach podjętych przez prezydium rady. Przypomnę, że tam pat trwa z powodu tego, że przewodniczący rady złożył swój mandat, podobnie jak dwoje wiceprzewodniczących. Nie można było zwołać sesji, nie można było wybrać nowego prezydium rady. Ta sytuacja trwa od grudnia 2017 roku. Zmierzała w konsekwencji w prosty sposób do wprowadzenia zarządu komisarycznego, ale to się nie dzieje za jednym dotknięciem różdżki. Jest procedura, która musi być zrealizowana i ona trwa. Niestety dla mieszkańców – trwa wiele miesięcy. Ale to są decyzje, które zostały podjęte przez tamtejszych samorządowców, suwerenne decyzje. Następstwo jest takie, że wskazanie komisarza jest dopiero kolejnym krokiem, który ma nastąpić. Obecny pan wójt, nawet gdyby komisarz został wskazany, ma możliwość odwołania się od decyzji o powołaniu do wojewódzkiego sądu, potem do Naczelnego Sądu. Ta procedura mogłaby trwać jeszcze kilka dobrych miesięcy po zakończeniu kampani wyborczej, ale każdy z mieszkańców ma głos właśnie w trakcie kampanii wyborczej czy w momencie głosowania, kiedy może opowiedzieć się po jednej bądź po drugiej stronie.

 

Rozumiem, że jeżeli zostanie wybrany wójt, zostaną wybrani radni, ukonstytuuje się rada gminy, będzie ta rada działać – wtedy ten zarządca komisaryczny nie będzie potrzebny, jeżeli organy statutowe będą funkcjonować.

 

Oczywiście akt wyborczy i to, że wybory są 21 października powoduje, że kasuje się cała ta procedura i nie będzie już mowy o komisarzu wyborczym, będzie mowa o wybranym normalnie w wyborach samorządowych wójcie, który będzie miał mandat do tego, żeby sprawować władzę. Kwestią będzie później to, czy uda się porozumieć, bo oczywiście różnice zawsze będą. Ja byłem przez trzy kadencję radnym miejskim w Skawinie i pamiętam dyskusje i spory, które trwały. Jeśli one miały wymiar merytoczyny, to bardzo dobrze, jeśli emocjonalny, to już gorzej. A bywały też takie bardzo emocjonalne sesje, ale to zawsze było twórcze, dlatego, że prezentowało się swoje stanowiska, burmistrz słuchał bądź nie, mówił: „to jest słuszne, to jest niesłuszne”. Ale chcieliśmy wszyscy jednego – dobra gminy. Dyskusja jest potrzebna – czy to w samorządzie, czy to w parlamencie.

 

Program „Czyste Powietrze”. Bardzo dużo mówi się na temat czystości powietrza – w Krakowie, w Zakopanem – myślę, że bardzo ważne jest to, żeby spojrzeć na problem globalnie. Na przykład 40% Zakopanego jest ogrzewane już ogrzewane przez geotermię, jest gaz. Tymczasem gminy takie jak Kościelisko, Poronin w zasadzie nie mają żadnego ekologicznego źródła energii. Nie da się wsadzić szklanego klosza na Zakopane czy na inną miejscowośc, która dobrze pod tym względem działa bez globalnych działań jeśli chodzi o region czy w ogóle Polskę.

 

Co powoduję złą jakość powietrza – w dużej części pochodna palenia w piecach. Czym palimy w piecach, tym potem oddychamy. Przychodzi sezon grzewczy, widzimy te unoszące się dymy i mówimy o smogu i o tym, co wszystkim nam dokucza i wpływa na nasze zdrowie. Program zaproponowany przez pana Mateusza Morawieckiego i przez rząd Prawa i Sprawiedliwości to program kompleksowy, program czystego powietrza nie tylko w Małopolsce, ale w całym kraju. Ogromne środki finansowe mają być przeznaczone na docieplenie budynków, bo jeśli budynek jest docieplony, to mniej grzejemy, wymianę źródeł ogrzewania, czyli odejście od tak zwanych „kopciuchów”, starych pieców i zastąpienie ich piecami nowej generacji, albo jeszcze lepiej – ogrzewaniem gazowym, na wymianę okien, czyli poprawę termomodernizacji budynku. Wszystko jest skierowane na zasadzie powszechności do mieszkańców. Jest możliwość pozyskania bardzo dużej dotacji albo pożyczki. Zależnie od źródła dochodów ta dotacja może wynosić nawet do 90% wartości wykonania zadania. Ten program rozpoczął funkcjonowanie na początku września i może trwać do 30 czerwca 2027 roku. W ramach tego programu w każdej gminie odbędzie się spotkanie promujące go. Zainteresowanie ze strony mieszkańców jest bardzo duże, na spotkania przychodzi nawet po kilkaset osób, które zadają pytania i zabierają materiały. Mieszkańcy są zdecydowani, żeby składać wnioski i dokonać modernizacji źródeł ogrzewania.