Odrzucając jednoznacznie niemieckie żądania terytorialne, Polska wcale nie była skazana na porażkę. W 1939 roku miała bowiem sojusznicze powiązania z Francją i Wielką Brytanią, czyli najpotężniejszymi państwami europejskimi spośród tych, które były zainteresowane utrzymaniem pokoju i ładu wersalskiego.

To były twarde, jednoznaczne i wzajemne zobowiązania. Na wypadek wojny wzajemne porozumienia gwarantowały pomoc militarną i wzięcie państwa Hitlera w kleszcze. Według polsko-francuskiej konwencji wojskowej z 1939 roku w wypadku agresji niemieckiej na Polskę francuskie siły zbrojne były zobowiązane do natychmiastowego rozpoczęcia działań powietrznych, po trzech dniach przystąpienia "do działań ofensywnych o ograniczonych celach”, a po piętnastu Francja była zobligowana do tego, że „głównymi siłami rozpocznie działania ofensywne przeciwko Niemcom”.

Ustalenia te uzupełniały się zapisami polsko-brytyjskiego układu z 25 sierpnia 1939 r. Jego artykuł 1 stwierdzał jednoznacznie, że Wielka Brytania zobowiązuje się „udzielić bezzwłocznie” napadniętej Polsce, wszelkiej pomocy i poparcia będących w jej "mocy”.

I odwrotnie Polska zobowiązała się do czynnych działań w razie agresji niemieckiej na państwa zachodnie. W przypadku agresji Niemców na zachodzie Polska miała uderzyć na nich na wschodzie, zmuszając do podziału sił. I była zdeterminowana, aby swoje powinności wypełnić.

Francja i Wielka Brytania były powiązane z Polską tylko sojuszem antyniemieckim. Sojusznicze porozumienia nie obejmowały natomiast współudziału w walce na wypadek agresji sowieckiej.

Układ niemiecko – sowiecki zawarty w Moskwie 23 sierpnia 1939 roku, zwany od nazwisk szefów dyplomacji Niemiec i ZSRS paktem Ribbentrop – Mołotow otworzył drogę do wybuchu wojny.

Wojna w osamotnieniu zamiast alianckich kleszczy - o tym w programie "Posłuchaj historii"

 

MK/jd