Jeśli przyjmiemy powszechną zasadę, że za asa myśliwskiego uznajemy pilota z pięcioma i więcej zestrzeleniami, to pierwszy, na taki tytuł zasłużył sobie - jeszcze w kampanii wrześniowej, pilot 142 Eskadry Myśliwskiej, wówczas podporucznik - Stanisław Skalski. Późniejszy dowódca polskich formacji myśliwskich na Zachodzie i w Afryce, swoją pierwszą walkę powietrzną stoczył już 1 września. Kiedy niemiecki Henschel, po tej walce, przymusowo lądował na polu, Skalski posadził swój samolot obok Niemców, opatrzył ich i ochronił przed linczem tłumu, pilnując, aby jeńcy dostali się do szpitala. 

Wprawdzie to zestrzelenie zapisano Marianowi Pisarkowi, ale Skalski udowodnił, że mówienie o lotnikach jako o elicie wojska jest niewiele przesadzone. Przynajmniej jeszcze wtedy tak to wyglądało. Nastepnego dnia, nad Toruniem, już bez żadnych wątpliwości, zestrzelił dwa bombowce Dornier Do-17.  3 września dołożył do tego jeszcze dwa samoloty, a 4 września - jednego zestrzelonego i jednego uszkodzonego. Latał jeszcze dwa tygodnie, ale więcej walk już nie stoczył. Wynik pięciu zestrzelonych i jednego uszkodzonego samolotu niemieckiego stawia go na pierwszym miejscu wśród pilotów - nawet jeśli dwa z tych wyników zaliczymy mu jako wspólne z innymi.

17 września opuścił Polskę i przez Rumunię, Grecję a potem Francję dotarł do Anglii. W kampanii francuskiej nie wziął udziału - latanie na zachodzie rozpoczął od 302 "Poznańskiego" Dywizjonu Mysliwskiego, potem latał w 501 dywizjonie RAF, jeszcze później w 306 "Toruńskim", ale najsłynniejszą jego jednostką był stworzony w Afryce Północnej zespół myśliwski: Polish Fighting Team. Nieoficjalnie zwana, od nazwiska dowódcy, "Cyrkiem Skalskiego" eskadra budziła grozę  wśród Afrika Korps - tak na ziemi - jak i w powietrzu. Latając przez 6 tygodni polscy piloci strącili 25 samolotów na pewno i 3 prawdopodobnie. 
Skalski zakończył II wojnę światową z 18 samolotami zestrzelonymi na pewno, 2 prawdopodobnie i 4 uszkodzonymi - co stawia go na pierwszym miejscu wśród polskich lotników - według tak zwanej "listy Bajana". Do kraju wrócił w 1947, a za wszystkie zasługi PRL "nagrodziła" go aresztowaniem za rzekome szpiegostwo i wyrokiem śmierci - na szczęście zamienionym na dożywocie i cofniętym po gomułkowskiej odwilży.

Jeszcze w 1969 roku próbował dowiedzieć się, co stało się z zestrzelonymi pierwszego września niemieckimi lotnikami, których uratował przed linczem. Pilot Friedrich Wimmer i obserwator Siegfried von Heymann, podobno dożyli końca wojny - później ślad się po nich urwał.

 

 

Andrzej Kukuczka