Wójt Grzegorz Kozioł wyjaśnia, że od momentu uruchomienia motodromu w sierpniu 2015 roku, mieszkańcy przychodzili do niego i pokazywali filmiki z wyścigami, z bardzo głośną i niebezpieczną jazdą. "W umowie to był tor do bezpiecznej jazdy. Więc nie do tego, żeby jeździły tam samochody, które nie mogą jeździć na normalnych drogach, nie mają dostosowań technicznych. Przez to było to uciążliwe dla mieszkańców" - mówi.

W umowie dzierżawy tego terenu napisano jedynie, że: "inwestor będzie prowadził tam działalność gospodarczą w zakresie szkoleniowym, edukacyjnym i rekreacyjno - gastronomicznym".

- Te zarzuty są absurdalne. Tor jest w 100% wykorzystywany zgodnie z ideą i zamierzeniem, głównie do szkoleń z bezpiecznej jazdy. Jeżeli się nawet na początku zdarzały głośne samochody to później sami je wykluczyliśmy. Również na prośbę radnego Piotra Rybskiego obiecaliśmy, że nie będziemy jeździć w niedzielę i nie wpuszczamy wtedy samochodów do treningów. Od pół roku nie słyszałam żadnych skarg - tłumaczy w rozmowie z Radiem Kraków właścicielka motodromu, Renata Pyrcz.

Właścicielka przekonuje, że 90% jazd na torze to szkolenie z bezpiecznej jazdy, w tym na płycie poślizgowej, co od 2018 roku ma być obowiązkowym elementem szkoleń przyszłych kierowców. Zdaniem Renaty Pyrcz do innych celów - tu chodzi między innymi o jazdę sportowymi autami - motodrom jest wykorzystywany przez nie więcej niż 10 godzin miesięcznie.

Sołtys Zbylitowskiej Góry Paweł Kolbusz twierdzi jednak, że mimo deklaracji pani Pyrcz, uciążliwe przejazdy nadal były i są organizowane. Mieszkańcy mówią, że czasem są tam przywożone auta na lawetach, co ich zdaniem ma świadczyć o tym, że nie są dopuszczone do jazdy po drogach. Jak mówią, najgorzej jest w lecie kiedy takie uciążliwe jazdy odbywają się przez całe weekendy. "Jest niesamowity huk i pisk. W tej chwili właściwie przyjeżdżają tutaj panowie żeby się wyżyć. Oni jeżdżą samochodami, które są specjalnie tuningowane. Czasem są tutaj owszem robione jakieś szkolenia, ale to chyba jest bardziej po to, żeby zamydlić obraz i pokazać, że dzieje się tutaj też coś pozytywnego" - przekonują okoliczni mieszkańcy i narzekają, że budowa toru nie była z nimi konsultowana.

Wójt przypomina, że na dzierżawę terenu pod taką działalność zgodziła się Rada Gminy. Sprawa została załatwiona w ekspresowym tempie w maju 2012 roku, bo tłumaczono to wtedy szansą na dofinansowanie inwestycji. Do zgody namawiał zarówno Grzegorz Kozioł, jak i niektórzy radni czy urzędnicy. Przypominali, że wcześniej w tym miejscu było wysypisko śmieci i upatrywali szansy w takiej inwestycji m.in. na pracę dla mieszkańców czy rozwój. "Materiały dostaliśmy trzy dni przed sesją. Nie było czasu ani nawet możliwości konsultacji z mieszkańcami i już wtedy było to naruszenie zasad współżycia społecznego" - podkreśla radny Rybski.

Mieszkańcy, a razem z nimi wójt, wypominają właścicielce motodromu m.in. łamanie prawa budowlanego. Renata Pyrcz odpowiada, że odwołuje się od decyzji Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego o rozbiórce części toru. Właścicielka toru podkreśla, że przekroczeń norm hałasu nie wykazały badania niezależnej instytucji. Współpracujący z motodromem Robert Barys dodaje, że w ramach inicjatywy "Szybcy na torze - bezpieczni na drodze" przeszkolił w Zbylitowskiej Górze z bezpiecznej jazdy ponad 300 osób.

Motodrom na swoim profilu na Facebooku zapowiada na niedzielę 5 lutego trening dla chętnych kierowców. Renata Pyrcz przekonuje, że nie będzie to sportowa jazda. Zgodnie z wypowiedzeniem dzierżawy ma 30 dni na zamknięcie toru, ale przekonuje, że będzie o niego walczyła do końca.

W ostatnich latach z powodu protestów mieszkańców zamknięto kilka torów samochodowych w Polsce m.in. w Lublinie. Tymczasem zdaniem Rafała Kiwiora, orędownika sportów motorowych i bezpiecznej jazdy, takie miejsca są bardzo potrzebne. "Wszyscy wiemy, że kurs na prawo jazdy przygotowuje tylko do zdania egzaminu. On nie uczy kierowców jak być dobrymi kierowcami, bo to jest wieloletnia praktyka, którą zdobywamy na co dzień. Priorytetem Komisji Europejskiej jest to, żeby powstawały takie miejsca gdzie młodzi kierowcy będą mieli możliwość podnoszenia swoich kompetencji i sprawdzenia swoich reakcji np. w jeździe po lodzie czy śliskiej nawierzchni. Jedynie w takim miejscu, które jest w miarę zabezpieczone możemy popełnić jakiś błąd. Jeśli młodzież będzie tam trenowała to nie będzie robiła głupot na drodze. Dlatego twórzmy takie miejsca, a nie likwidujmy" - podkreśla Kiwior.

Sołtys Zbylitowskiej Góry Paweł Kolbusz zgadza się, że takie tory powinny istnieć, ale nie tak blisko mieszkańców. Podkreśla też, że same szkolenia z bezpiecznej jazdy prowadzone na motodromie nie były uciążliwe. 

 

 

 

 

 

(Bartłomiej Maziarz/ko)