Skazany przed rokiem na 5 lat więzienia Ryszard Ścigała oraz inne skazane w tej sprawie osoby nie przyznają się do winy. Były prezydent twierdzi, że w całą sprawę został wmanewrowany przez Bogdana G., który - zdaniem prokuratury i sądu pierwszej instancji - wręczył mu 70 tysięcy złotych łapówki od przedstawicieli firmy drogowej Strabag.

Podczas drugiej rozprawy odwoławczej sąd wysłuchał m.in. prokuratura, który podtrzymał swoje zarzuty. Sąd zdecydował o dopuszczeniu dodatkowych dowodów. Obrońca Ścigały Bogusław Filar jest zaskoczony takim obrotem sprawy.

- Wydawało się mi się, ze jeżeli sąd podejmie podobne postanowienie, to zrobi to wcześniej. Widocznie sąd miał wątpliwości i uznał, że trzeba dopuścić dowody po wysłuchaniu przemówień obrony i prokuratury. Sąd może wszystko, a zatem mogą być przesłuchani świadkowie jak i sporządzona kolejna opinia biegłego - oceniał w rozmowie z Radiem Kraków obrońca byłego prezydenta mecenas Bogusław Filar. O tym jakie to będą czynności dowodowe sąd poinformuje na kolejnej rozprawie odwoławczej 22 sierpnia.

Podczas drugiej rozprawy odwoławczej głos zabrał m.in. prokurator Seweryn Borek, który odniósł się do wcześniejszych wystąpień oskarżonych oraz ich obrońców.

Seweryn Borek podkreślał, że w sprawach korupcyjnych nigdy nie będzie bezpośrednich dowodów jak np. postronni świadkowie czy zapis monitoringu. Jak jednak przekonywał, nie jest tak jak przestawia obrona Ścigały, "że mamy do czynienia z dwoma przeciwstawnymi wersjami skompromitowanego byłego prezesa spółki żużlowej Bogdana G. i kryształowo czystego prezydenta Ścigały”.

Prokurator przypomniał, że o korupcji poinformował były dyrektor oddziału firmy Strabag. Borek podkreślał, że jego zeznania potwierdziły się w innej sprawie - zmowy przetargowej przy budowie tarnowskiego łącznika z autostradą.

Zdaniem prokuratora nie jest istotne, że spotkanie w Iwkowej podczas, którego Ścigała miał podziękować Grzegorzowi M. za łapówkę, odbyło się jeszcze przed wyborami. Na co zwrócili uwagę obrońcy byłego prezydenta. Przekonują, że spotkanie dotyczyło sezonu żużlowego, a prezydent dziękował jedynie za wsparcie żużlowców. Borek przekonywał w piątek przed sądem, że to było spotkanie wieńczące kampanie wyborczą. A dyrektor Grzegorz M. odebrał jednoznacznie słowa Ścigały jako podziękowanie za przekazanie 70 tysięcy złotych.

Prokurator ponownie odtwarzał też nagranie jednej z rozmów między prezydentem i Bogdanem G. który ma obrazować wpływanie prezydenta na różne sprawy. Dwa miesiące przed aresztowanie Ścigała mówi Bogdanowi G. m.in. o tym, że aby doprowadzić jakąś sprawę do końca "u siebie połamie kręgosłupy, żeby było dobrze".

Były prezydent został skazany nie tylko za korupcje, ale również za przekroczenie uprawnień w sprawie przebudowy ulicy Kryształowej oraz doprowadzaniu do ustawienia przetargów na remonty ulic pod znajomego przedsiębiorcę Wiesława F. Miało się to dokonać poprzez wprowadzenie do wymogów technologii budowy dróg "betonowania ślizgowego z wibroprasowaniem". Obrona Ścigały od początku kwestionuje opinię biegłego z Politechniki Śląskiej, która jest niekorzystna dla byłego prezydenta bo twierdzi, że nie ma takiej technologii. Kontr-opinia obrony na ten temat obrony nie została jednak dopuszczona jako dowód w sprawie, co jest jednym z formalnych powodów odwołania.

Zarówno Ścigała jak i Jacek Kułaga powtarzają, że wykonane w ten sposób ulice przetrwają długie lata. Tyle że, jak podkreślił Borek, nie chodzi o wyższość jednej technologii nad drugą, ale o ustawianie przetargów pod firmę znajomego prezydenta.

Prokurator Borek wnioskuje o utrzymanie wyroku sądu pierwszej instancji. Jego zdaniem sądu w Brzesku nie dopuścił się uchybień, które mogłoby stanowić podstawę zmiany treści tego orzeczenia. Przyznał, że kara rzeczywiście jest surowa. "Mam tego świadomość, ale przy takich realiach, w odniesieniu do takich działań trudno sobie wyobrazić, żeby ona mogła być łagodna".

Podczas drugiej rozprawy apelacyjnej głos zabierał także m.in. Jacek Kułaga, były dyrektor Centrum Usług Ogólnomiejskich oskarżony o przekroczenie uprawnień służbowych. Kułaga podkreślał, że przychodząc do pracy w urzędzie krytycznie oceniał wykonawstwo wielu inwestycji. Przekonywał, że narzucono mu współpracowników, z którymi nie mógł się dogadać.

Przyznał, że zadawał sobie sprawę iż swoim podejściem narazi się dotychczasowym wykonawcom robót w mieście. Kułaga podkreślał też, że jako jedyny nie podpisał protokołu odbioru remontu ulicy Krakowskiej. Na błędy miał zwracać także uwagę swoim przełożonym.

"Miałem wrażenie, że zawsze bardziej jest istotna sprawa medialnego obrazu miasta niż tego, żeby od wykonawców egzekwować ich obowiązki". Kułaga przekonywał też przed sądem, że ABW namawiało go do zeznań na prezydenta i wtedy "wyjdzie na święta do domu. I choćby trzeba było człowieka ukatrupić trzeba z niego wydobyć wiedzę, która jest potrzebna do obciążenia prezydenta".

Jacek Kułaga jak i obrońca Wiesława F. wnioskowali do sądu odwoławczego o uniewinnienie. Na pierwszej rozprawie podobne wnioski złożyli  Ryszard Ścigała oraz Zdzisław Musiał.

Czytaj też: Ryszard Ścigała prosi sąd odwoławczy o uniewinnienie, obrona ma zaskakującą alternatywę

Bartek Maziarz/wm