Gorlice są dyskryminowane przez Kraków? Mieszkańcy czekają na zmiany

Jeśli zapytać mieszkańców Gorlic jak widzą swoje miasto odpowiedź niemal zawsze jest taka sama. "To jest miasto dla emerytów. Zakłady pracy poupadały, większość ludzi jest starszych, młodzież ucieka za pracą w świat albo w Polskę i to jest problem - mówi jeden z mieszkańców spotkanych na gorlickim rynku.

Tysiące miejsc pracy w najbardziej znanych gorlickich zakładach jak Glinik, czy rafineria Glimar to już niestety odległa przeszłość. Co zatem będzie głównym wyzwaniem nowych władz wybranych w listopadzie? "Rozwój miasta. Nie wystarczy, że tutaj remontują. Potrzeba otwarcia na zewnątrz, żeby mogło coś powstawać przy drogach, obwodnicach a to jest jak mucha do garnituru, z tego nie ma pieniędzy - odpowiada inny z mieszkańców, przyglądający się pracom wykończeniowym przy rewitalizacji gorlickiej starówki.

fot: Sławomir Wrona

Co ciekawe, z tą diagnozą zgadzają się rządzący w mieście burmistrz Witold Kochan i kierujący powiatem, starosta Gorlicki Mirosław Wędrychowicz. Burmistrz Kochan, który chce rządzić Gorlicami przez kolejne cztery lata, zamierza nawet oprzeć na odpowiedzi na te oczekiwania swoją kampanię. "Miejsca pracy i liczba osób zatrudnionych w Gorlicach to będzie absolutnie punkt centralny w mojej kampanii i w moich planach" – deklaruje burmistrz.

Pomocne ma być tutaj rozwijanie specjalnej strefy ekonomicznej i system ulg dla przedsiębiorców tworzących miejsca pracy. Starosta Wędrychowicz uważa natomiast, że warunkiem rozwoju jest przede wszystkim lepsza komunikacja. "Potrzebujemy jak tlenu skomunikowania całej ziemi gorlickiej dla ruchu towarowego, ciężkiego. Bez tego nie będziemy się na pewno rozwijać. – mówi starosta.

Rzeczywiście dziś Gorlice wydają się być oddalone od Krakowa i reszty Polski najbardziej i to nie tylko geograficznie. Kolej praktycznie nie istnieje a dostępna sieć dróg nie tylko nie nadaje się do planowania większych transportów towarów, ale czasem bywa nawet dla tego transportu blokadą.

- Są takie dni w zimie i przeżywaliśmy takie w ostatnich trzech, czterech latach, kiedy do powiatu gorlickiego nie można było dojechać samochodami ciężarowymi. Nieprzejezdna była droga nr 28 od strony Jasła, nieprzejezdna była ta sama droga od strony Nowego Sącza i nieprzejezdna była droga wojewódzka 977 na górze Zborowickiej. – wspomina starosta.

Gorlicom potrzebna jest obwodnica. 3-kilometrowy odcinek nowej drogi ma pozwolić ominąć zatłoczone centrum miasta kierowcom jadącym od strony Jasła do drogi wojewódzkiej łączącej Gorlice z Tarnowem. Obwodnica nie rozwiąże największego problemu, którym jest brak szybkiego połączenia drogowego z autostradą A4. Ułatwi jednak dojazd do strefy ekonomicznej, w której powstawać mają nowe miejsca pracy. Burmistrz Gorlic Witold Kochan wierzy, że 30 mln zł potrzebne na budowę obwodnicy uda się znaleźć w budżecie marszałka małopolski.

- Pracujemy nad tym, żeby w przyszłym roku móc zrealizować to połączenie - mówi Radiu Kraków Kochan.

Brak połączeń z siecią szybkich dróg wymieniany jest dziś jako główna przeszkoda hamująca rozwój całego powiatu gorlickiego. Starosta gorlicki Mirosław Wędrychowicz mówi nawet o komunikacyjnym wykluczeniu zarzucając władzom województwa, że skupiają się na okolicach Krakowa i zachodniej Małopolsce kosztem innych części regionu.

W najbliższych latach poza remontami odcinków dróg wojewódzkich nie ma w planach budowy nowych połączeń poprawiających dojazd do wschodniej części małopolski. Alternatywą staje się w tej sytuacji kolej. Jak uważa Witold Kochan, burmistrz Gorlic, budowa nowej linii kolejowej przez Piekiełko do Krakowa to szansa dla całej wschodniej części województwa. Wpisana została do kontraktu wojewódzkiego na lata 2015–2020. Nie ma tam mowy o modernizacji odcinka z Nowego Sącza do Gorlic, ale zdaniem burmistrza Kochana po zbudowaniu szlaku przez Piekiełko Gorlicom łatwiej będzie walczyć o powrót kolei.

Ten sam problem blokuje też inną szansę, która dla powiatu gorlickiego wciąż pozostaje niewykorzystana. Chodzi o turystykę, z której czerpać można spore dochody, i która – umiejętnie rozwijana – także daje miejsca pracy. Zalew w Klimkówce, stadnina koni w Gładyszowie czy Regetowie, uzdrowisko Wysowa - to tylko przykłady miejsc z wciąż niewykorzystanym potencjałem.

Czy to się zmieni? Część mieszkańców oraz rządzący ubiegający się o kolejną kadencję wierzą, że spory wpływ na to mogą mieć wyniki jesiennych wyborów. I to nie tylko tych lokalnych do władz w Gorlicach, ale także tych wojewódzkich do władz sejmiku. Właśnie tam zapadają decyzje o rozbudowie czy remontach dróg wojewódzkich, zasięgu i kursowaniu kolei regionalnych. Także tam dzielone będą unijne fundusze, których Gorlice potrzebują nie mniej niż Kraków, Tarnów czy Nowy Sącz.

Kandydaci na burmistrza Gorlic

Witold Kochan – przed czterema laty zrezygnował z mandatu poselskiego, by rządzić jako burmistrz w Gorlicach. W mieście jest kandydatem Komitetu Wyborczego Wyborców Witolda Kochana ale jest też kandydatem PO do sejmiku Województwa Małopolskiego. Sam jednak przyznaje, że w razie powodzenia w obu startach wybierze Gorlice.

Jadwiga Wójtowicz, obecna radna miasta. Co nie jest jeszcze oficjalnie potwierdzone ma szansę na poparcie PiS. Warto wspomnieć, że Jadwiga Wójtowicz weszła przed czterema laty z burmistrzem Kochanem do II tury wyborów burmistrza. Przegrała wówczas ale z imponującym wynikiem nieco ponad 46 proc. głosów,

Druga pani w tym gronie to Alicja Nowak, również gorlicka radna która wystartuje z własnego komitetu.

I wreszcie kandydat, który nie marnuje żadnej okazji do startowania gdziekolwiek, wierny szyldowi SLD Rafał Kukla. Najmłodszy z kandydatów, ma 33 lata. Rafał Kukla jest liderem gorlickiej lewicy i pod jej szyldem kandyduje na burmistrza. Przed czterema laty również ubiegał się o to stanowisko. Nieco ponad 19 proc. poparcia dało mu wówczas trzecie miejsce.

(Sławomir Wrona/ko)