W tym roku podczas rocznicowych uroczystości w sposób szczególny uwypuklone zostały losy dzieci. Niemcy deportowali ich do Auschwitz co najmniej 232 tys. Wśród nich było 216 tys. Żydów, 11 tys. Romów, 3 tys. Polaków, ponad 1 tys. Białorusinów oraz kilkuset Rosjan, Ukraińców i innych. W obozie zarejestrowano jako więźniów ok. 23 tys. dzieci i młodocianych, z których w styczniu 1945 r. oswobodzono nieco ponad 700. Śmierć w Auschwitz poniosło ponad 200 tys. dzieci, w większości były to dzieci żydowskie przywiezione z rodzinami na zagładę.

Zdzisława Włodarczyk i Anita Lasker-Wallfisch, które zabiorą głos, trafiły do Auschwitz jako dzieci.

Zdzisława Włodarczyk urodziła się 21 sierpnia 1933 r. Do KL Auschwitz deportowana została przez Niemców 12 sierpnia 1944 r. po wybuchu Powstania Warszawskiego. 27 stycznia 1945 r. została wyzwolona w obozie.

Najgorsze były noce. Dzieci płakały, przez sen wołały mamę. Z czasem odgłosy ucichły, bo wiedziały, że nikt nie przyjdzie i im ręki na głowie nie położy. Umierały samotnie - mówiła była więźniarka KL Auschwitz Zdzisława Włodarczyk na obchodach 76. rocznicy wyzwolenia Auschwitz.

Zdzisława Włodarczyk w styczniu 1945 r. miała niespełna 12 lat. Los dzieci w obozie został w sposób szczególny uwypuklony podczas tegorocznych uroczystości rocznicowych, które z powodu COVID-19 odbywają się jedynie w internecie. W Auschwitz Niemcy zamordowali ponad 200 tys. dzieci, głównie żydowskich, ale także polskich, romskich i z krajów ZSRS.

Zdzisława Włodarczyk mówiła, że „dzieci się rodziły w obozie, ale nie dano im żyć, bo z miejsca były zabijane”. „Nie miały imion i nie miały nawet numerów. Ile tych dzieci zginęło? Dlaczego? Czy byliśmy wrogami Trzeciej Rzeszy? Ludźmi, którzy też mieli rodzinę i dzieci” – pytała.

Była więźniarka wspominała, że w połowie stycznia 1945 r. słychać było już zbliżający się front. „Niemcy niszczyli archiwa, niszczyli dokumenty, palili. Widzieliśmy to. Burzyli krematoria. Czekaliśmy na wolność. Czekaliśmy, że nas ktoś wyzwoli. Ale 17 stycznia po apelu wszyscy musieli czekać. Nie wolno było do baraku wejść, dali nam podwójną porcję chleba i czekaliśmy, aż w godzinach popołudniowych, gdy zmierzch się robił, wyprowadzono nas z obozu” – mówiła.

Włodarczyk powiedziała, że w trakcie marszu, jeszcze na terenie obozu, jeden z więźniów funkcyjnych uznał, iż jej brat nie może iść; musi zostać. „Chciałam powiadomić mamę, zaczęłam wołać. Doskoczył do mnie żołnierz, uderzył mnie bardzo silnie w twarz, aż się okręciłam i kucnęłam, żeby mnie więcej nie bił. I tak automatycznie pozostawałam w tyle. Wtedy obojętne mi było, co się stanie. Wyskoczyłam z szeregu i pobiegłam do brata. Nie chciałam, żeby był sam. Zostaliśmy na terenie obozu. Została z nami taka starsza więźniarka, Białorusinka Janeczka. Ona się naszą grupą zaopiekowała. Już nie było tej kromki chleba” – wspominała.

Starsi więźniowie, którzy pozostali w obozie, rozbijali obozowe magazyny. Brat Zdzisławy przyniósł trzy bochenki chleba. „Spaliśmy na nim. Chleb suchy, to żeśmy śnieg topili w piecu. (…) To był nasz posiłek. (…) 27 stycznia najpierw w białych kombinezonach biegli żołnierze. Ta nasza opiekunka, ona była sztubową, powiedziała, żebyśmy nie wychodzili, bo teraz jest front i może nas zabłąkana kula zabić. Przyszli żołnierze, taki wysoki oficer, w takiej czapie. Pamiętam jego słowa. Nie wiem, czy powiedział po polsku czy po rosyjsku, ale zrozumiale: +Dzieci, co wy tu robicie?+ To było jego pytanie. Powiedział, że przyjdzie Czerwony Krzyż i się zaopiekuje nami, że jesteśmy wolne tylko nie rozchodźmy się, bo możemy jeszcze zginąć” – wspominała.

Była więźniarka mówiła, że po jakimś czasie przyniesiono kocioł zupy pomidorowej. Usłyszała jednak, że grupa kobiet, która też pozostała w obozie, idzie do domu. „Postanowiłam, że z bratem pójdziemy. Na wolność wyjść! Jak najszybciej! Nie być tutaj, bo nie wiadomo, co się stanie. Następnego dnia z kawałkiem koca wyszliśmy. (…) Nie wiedziałam, w jakim kierunku. Szliśmy za tymi kobietami. Po drodze nas jakaś furmanka podwiozła, potem samochód ciężarowy z wojskiem wzięli i zabrali nas z drogi i zawieźli nas do Krakowa do Czerwonego Krzyża. Ale byliśmy na wolności” – powiedziała.

Zdzisława Włodarczyk, kończąc swoje wystąpienie, zaapelowała, aby już nigdy więcej nie było wojen. „Teraz na całym świecie panuje epidemia koronawirusa. Czy to też nie jest wojna? Ludzie od siebie oddaleni, dzieci nie mogą z rówieśnikami się bawić, stają się nerwowe, też będą mieć urazy psychiczne. I też cierpienia są. I ludzie umierają samotnie. Dlaczego? Zabrakło czujności na świecie” – zaznaczyła.

Anita Lasker-Wallfisch urodziła się 17 lipca 1925 r. we Wrocławiu, który wówczas należał do Niemiec. Jej rodzicami byli niemieccy Żydzi. Do Auschwitz trafiła w grudniu 1943 r. Potrafiła grać na wiolonczeli i trafiła do obozowej orkiestry. Jesienią 1944 r została przewieziona do obozu Bergen-Belsen. W nim doczekała wolności.

Musimy walczyć, by historia się nie powtórzyła. Uczcijmy miliony, które tu zginęły. Pokonajmy strach przed nieznanym. Budujmy mosty. Więcej nas łączy niż dzieli – mówiła była więźniarka KL Auschwitz Anita Lasker-Wallfisch podczas obchodów 76. rocznicy wyzwolenia Auschwitz.

„Przyjechałam pod tę bramę pod koniec 1943 r. pozbawiona najmniejszych złudzeń. Wszyscy wiedzieli, co się tu działo. Miałam 18 lat i miałam spłonąć, zamienić się w dym. To, że wciąż żyję, zawdzięczam absurdom tego życia. Wierzcie lub nie, ale w tym piekle była muzyka, a ponieważ umiałam grać na wiolonczeli, to mogę teraz dzielić się tu z wami moją historią” – mówiła Lasker-Wallfisch.

Była więźniarka, urodzona w rodzinie niemieckich Żydów, podkreśliła, że „przewidywana długość życia w Auschwitz dla tych, którzy nie poszli prosto do gazu, to były trzy miesiące”. Ona spędziła tam rok. Później, gdy Armia Czerwona się zbliżała, została przeniesiona do obozu Bergen-Belsen. „Jakimś cudem przeżyłam tam czas aż do wyzwolenia przez Armię Brytyjską” – mówiła.

Po wojnie wraz z siostrą dotarła do Anglii. „Byłyśmy na tyle naiwne, by myśleć, że opowiemy światu, co się działo, i że to będzie koniec tych bezcelowych morderstw, ksenofobii i antysemityzmu. Myliłyśmy się. Nikt nas o nic nie pytał. A teraz jesteśmy wręcz świadkami prób dyskredytowania tego, co działo się w takich miejscach, jak Auschwitz i wielu innych” – podkreśliła.

Lasker-Wallfisch zaapelowała w swoim wystąpieniu do kolejnych pokoleń: „nie zawiedźcie nas”! Prosiła, by nie pozwolono na „zniekształcenie pamięci i jej zatrucie przez niecnych naukowców, którym przyświecają ksenofobia i antysemityzm”. „Sami uczcie się historii tych, którzy zostali skazani na upokorzenie i wystawieni na krańcową próbę. To byli tylko zwykli ludzie. Istoty ludzkie. Zanim podzielono ich ze względu na ich narodowość czy wiarę. Zaprzeczając temu, co miało miejsce i trując się nienawiścią, mordujemy te ofiary po raz drugi” – stwierdziła.

Była więźniarka podkreśliła, że wciąż należy walczyć, by historia się nie powtórzyła. „Uczcijmy te miliony, które tu zginęły. Pokonajmy strach przed nieznanym. Budujmy mosty, rozmawiajmy ze sobą, świętujmy naszą różnorodność, ponieważ tak naprawdę więcej nas łączy niż dzieli” – wskazywała.

Podkreśliła zarazem, że dziś „stajemy przed nowym wyzwaniem braku poszanowania dla rasy, koloru skóry czy wyznania, a niewidzialny wróg, nieznany wirus, odbiera ludziom życie”.

„Uczcijmy dziś tych, których tu zesłano i zamordowano. I nigdy, nigdy, przenigdy nie zapominajmy!” – zakończyła.

Po świadkach głos zabrał prezydent RP Andrzej Duda.

Prezydent: pamięć i prawda o Holokauście będą trwać wiecznie

Nasza obojętność rodzi najwięcej ofiar, a wśród nich - najsłabsze, najufniejsze i najbardziej niewinne – są zawsze dzieci – mówił dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński. „Małe dzieci żydowskie i romskie. Dzieci polskie z Zamojszczyzny. Dzieci białoruskie spod Grodna. Dzieci przywożone z powstańczej Warszawy. W obozie dzieci się też rodziły. Zamiast przychodzić na świat z własnym życiem się tutaj rozmijały. Ponad 200 tys. dziecięcych ofiar. Kilka setek ocalałych dzieci”.

Cywiński podkreślił, że tak jak ofiarom nie można przywrócić życia, tak nic nie odda ocalałemu dziecku jego utraconego dzieciństwa.

„Patrząc w oczy najmłodszym ofiarom Auschwitz nie można nie zadać pytania o nas samych, powojennych. Bo dzieci i dziś są mordowane, sprzedawane, wykorzystywane niewolniczo, głodne i głodzone, porzucane i osamotnione! Dlaczego więc czujemy się tak bardzo dalecy od czasów obozowych? Ludzie nigdy tak wiele nie mogli i nie potrafili, jak mogą i potrafią dziś. Tymczasem wszyscy bardziej dbamy o to, by samych siebie urządzić w swoim świecie, niż tworzyć świat lepszy dla dzieci i dla całej przyszłości” – wskazywał.

Dyrektor mówił, że chcemy, by dzieci szanowały innych ludzi, ale i pytał: czy my ich zdanie szanujemy? „Chcemy, by dzieci żyły w ufności, a czy potrafimy im zaufać? Chcemy, by dzieci zachowywały się odpowiedzialnie, ale czy ich problemów nie lekceważymy? Chcemy, by dzieci wzrastały w miłości, ale czy dajemy im odczuć, że je kochamy? Chcemy, by były zdolne do reakcji na zło, a sami, na ich oczach, niemalże nie robimy nic” – podkreślał.

Cywiński zacytował słowa Janusza Korczaka, który ostrzegał: „Nie wolno zostawiać świata jakim jest!”. „Przyszłość nie jest tym, co nadejdzie kiedyś, później, sama z siebie. Ona już jest obecna, już żyje i się rozwija w naszych zamiarach, wyborach i w naszej obojętności. Gdzie dziś widać przyszłość lepiej, niż w naszej dzisiejszej bierności, Niezdolności do reagowania, do niesienia pomocy?” – powiedział.

Dyrektor Muzeum, kończąc wystąpienie, wskazał, że ludzie łudzą się, iż to wojny, katastrofy czy pandemie zmieniają świat. „Tymczasem to nasza obojętność rodzi najwięcej ofiar, a wśród nich - najsłabsze, najufniejsze i najbardziej niewinne – są zawsze dzieci” - podkreślił.

Modlitwy za pomordowanych w Auschwitz, które odmówili duchowni: rabin i biskupi chrześcijańscy, były ostatnim akordem głównej ceremonii 76. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz.

Żydowską modlitwę za dusze zmarłych "El male rachamim" zmówił rabin Michael Schudrich. Słowa modlitwy "Wieczny odpoczynek" w intencji wszystkich ofiar odmówił biskup diecezji bielsko-żywieckiej Roman Pindel. Słowa żałobnej modlitwy "Boże duchów" wypowiedział biskup Atanazy z Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. "Wspominamy tych, którzy na szczególnym miejscu kaźni bestialsko byli mordowani. Ufamy, że w Tobie, Bogu, znaleźli wybawienie z cierpienia i doświadczyli zwycięstwa życia nad śmiercią" – modlił się biskup diecezji cieszyńskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego Adrian Korczago.

Po głównej ceremonii odbywa się jeszcze dyskusja online "Wpływ wojny i Holokaustu na kształtowanie się tożsamości dziecka". Biorą w niej udział ocalona z Holokaustu Lea Balint, była więźniarka Auschwitz Janina Rekłajtis, a także prezes Kindertransport Association Melissa Hacker.

"Kindertransport" to nazwa akcji ratunkowej podjętej tuż przed wybuchem wojny. Wielka Brytania przyjęła blisko 10 tys. żydowskich dzieci z Rzeszy lub krajów zagrożonych okupacją. Trafiły one m.in. do rodzin zastępczych. Kindertransport Association jest organizacją non-profit, która zrzesza dzieci, które uciekły przed Holokaustem do Wielkiej Brytanii, a także ich potomków. Ruth Brinholz, matka Melissy Hacker, uciekła z Wiednia we wrześniu 1939 r. w jednym z ostatnich Kindertransportów.

 

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później i stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała zarazem sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.

W styczniu 1945 r. rozkaz zajęcia Oświęcimia otrzymała 60. Armia I Frontu Ukraińskiego, która nacierała lewym brzegiem Wisły od strony Krakowa w kierunku Górnego Śląska. Celem było częściowe okrążenie Niemców i zmuszenie do wycofania się z niezwykle ważnego regionu przemysłowego.

26 stycznia czerwonoarmiści przekroczyli Wisłę. Dzień później zwiadowcy 100. Lwowskiej Dywizji Piechoty przed południem weszli do podobozu Monowitz. W południe dotarli do centrum Oświęcimia, a krótko potem skierowali się w rejon obozu macierzystego Auschwitz I i obozu Auschwitz II-Birkenau. Przy pierwszym napotkali na opór wycofujących się Niemców, który przełamali. Obozy wyzwolili ok. godz. 15.

W walkach z Niemcami w rejonie Auschwitz I, Auschwitz II-Birkenau, podobozu Monowitz i miasta Oświęcim zginęło 231 żołnierzy Armii Czerwonej, w tym 66 w strefie obozowej.

W Auschwitz, Birkenau i Monowitz wyzwolenia doczekało łącznie ok. 7 tys. więźniów. Armia Czerwona wyzwoliła też pół tysiąca więźniów w podobozach w Starej Kuźni, Blachowni Śląskiej, Świętochłowicach, Wesołej, Libiążu, Jawiszowicach i Jaworznie.

Zdaniem historyków Muzeum Auschwitz, Armia Czerwona nie była w stanie wcześniej dotrzeć do Auschwitz, gdyż bliższe informacje o obozie otrzymała dopiero po zajęciu Krakowa, 18 stycznia.

Honorowy patronat nad obchodami rocznicy wyzwolenia objął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda.


 

Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy


Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na Facebooku  oraz Twitterze.

 

 

 

PAP/ko