O tym, że remonty na wielu ważnych krakowskich ulicach ciągną się w nieskończoność od miesięcy alarmują nas słuchacze Radia Kraków. Nerwy - nie tylko kierowców - wystawiane są na ogromną próbę. W ramach tych utrudnień wyłączane z ruchu są także chodniki i ścieżki rowerowe. Często cierpią również pasażerowie komunikacji miejskiej.

W Radiu Kraków wytypowaliśmy trzy najbardziej spektakularne przypadki, gdzie prywatna firma paraliżowała miasto. To: budowa wjazdu na osiedle przy ul. Konopnickiej przez dewelopera - co skutkuje zwężeniem drogi do zaledwie jednego pasa, budowa estakady prowadzącej do nowej galerii handlowej na Bora-Komorowskiego, oraz zakończona już budowa wjazdu na stację benzynową przy ulicy Opolskiej. Wszystkie te trzy miejsca mają jeden wspólny mianownik.

"Oczywiście tworzą się korki, których staram się unikać i prywatnie, i zawodowo. Jadąc z klientami, staram się proponować inne trasy, bo gdzieniegdzie można ugrzęznąć na dłuższy czas" - opowiada Artur Staszak, krakowski taksówkarz z wieloletnim stażem. "Jedne inwestycje już ukończono, innych końca nie widać. Można się chyba tylko modlić, by ich koniec nastąpił szybciej" - dodaje taksówkarz.

Można się modlić, ale można też... karać. Przepisy mówią jasno: w przypadku przekroczenia terminu - naliczane są kary umowne. Ile naliczono ich w przypadku ulicy Opolskiej, kiedy cały północny Kraków stał w korkach? Albo w przypadku Bora-Komorowskiego, gdzie korki są do dzisiaj, a terminy także przekroczono?

"Nie możemy naliczyć kar, bo nie mamy do tego podstaw" - informuje Michał Pyclik z ZIKiT-u. A wszystko ze względu na dość sprytnie skonstruowaną umowę z miastem. "Nie mamy tutaj tego, co działa w przypadku zajęcia pasa drogowego, gdzie płaci się za każdy dzień. Tutaj ktoś płaci za całą inwestycję. Tutaj mówimy o realizacji inwestycji miejskiej przez inwestora zastępczego na podstawie umowy zawartej z gminą za to, że budują estakadę. Oni za własne środki budują ją dla miasta" - tłumaczy rzecznik prasowy ZIKiT.

Estakada prowadzi jednak do galerii handlowej, więc chyba najbardziej skorzysta z niej prywatna firma. Przypomnijmy też, że i wjazd na stację benzynową przy Opolskiej - pomógł miastu i mieszkańcom w ten sposób, że stanął na drodze planowanej linii tramwajowej na osiedle Azory.

Co ciekawe, inwestorzy w ramach tej umowy mogą także przedłużać bez żadnych konsekwencji termin ukończenia. "Muszą oni przedstawić dobre uzasadnienie, dlaczego tak się dzieje" - mówi Michał Pyclik.

Wygląda więc na to, że można zablokować ruch na głównej ulicy w mieście i bez żadnych konsekwencji - mówiąc kolokwialnie "robić swoje". Zdaniem pana Artura, taksówkarza, to kiepskie rozwiązanie.

To jest tak samo jak z robotnikami budującymi dom. Będą zwlekać do tej pory, póki termin ukończenia nie będzie się zbliżał. Czas jest dobrym pręgierzem. Prawdopodobnie chodzi też o oszczędność, bo na koszt inwestora remontowany jest np. jeden pas. Ale moim zdaniem to wątpliwe oszczędności. A kierowcy wołają o pomstę do nieba" - komentuje krakowianin. W podobnym tonie wypowiada się także Aleksander Miszalski - radny miasta Krakowa. - Brak tych terminów rozleniwia. To tak jak z budowlańcami, którzy budują domy. Też jeżeli mają jakąś robote, która jest bardziej pilna, to pojdą na tę robotę. A tam gdzie nie ma kar, to odpuszczają - uważa Miszalski. Jego zdaniem przepisy trzeba zmienić tak, aby kary dotyczyły wszystkich wykonawców, a nie tylko wybranych, jak ma to miejsce w tej chwili.

W natłoku tych złych informacji, jest jedna dobra. Wydaje się bowiem, że urzędnicy zdają sobie sprawę, że tracą kontrolę nad tym, co dzieje się na krakowskich ulicach. "Chcielibyśmy wprowadzić zmiany do umów zawieranych w ramach artykułu 16, by móc w większym stopniu dyscyplinować wykonawców" - mówi Michał Pyclik.

A więc mądry ZIKiT po szkodzie. Szkoda tylko, że po szkodzie krakowian. Dodajmy jeszcze, że budowa wjazdu na osiedle przy ulicy Konopnickiej, prowadzona przez dewelopera, także odbywa się w ramach "artykułu 16", a to oznacza, że termin zakończenia prac można przeciągać w nieskończoność. Bez żadnych kar.

 

 

(Grzegorz Krzywak/ew)