Polscy skoczkowie narciarscy w poniedziałkowe południe wylądowali na podkrakowskim lotnisku w Balicach. Wprawdzie obiecane było spotkanie dziennikarzy z całą ekipą, ale ostatecznie do rozmowy stawili się Kamil Stoch i dyrektor sportowy ds. skoków i kombinacji norweskiej w PZN - Adam Małysz.

Kamil Stoch przyznał, że jest po norweskim cyklu zawodów o Puchar Świata (Raw Air) zmęczony, ale i szczęśliwy. „Chciałem wygrać ten cykl, to było w moich planach na ten sezon. Jednak nie zakładałem, że jednocześnie uda mi się zapewnić zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata na tydzień przed ostatnimi zawodami w Planicy. Tam tez pojadę, żeby walczyć o zwycięstwo. Nie muszę szukać jakiejś specjalnej motywacji, bo robię to co sprawia mi największą przyjemność. Poza tym trener Stefan Horngacher wyznacza mi coraz to nowe cele. To wcale nie jest tak, że osiągnąłem już wszystko, co można w tym sporcie osiągnąć" - mówił.

Adam Małysz dodał, że tajemnica sukcesu tkwi we współpracy Hongachera z „pewnym doktorem” z Austrii, którego nazwiska nie chciał jednak zdradzić. To jego zasługą była możliwość utrzymania przez tak długi czas formy Stocha na najwyższym poziomie. „Mam nadzieję, że ta współpraca będzie trwać i przyniesie korzyści także w pracy z kadrą B” - podkreślał. Mówiąc o całym sezonie Małysz podkreślił, że ocena nie może być jednoznaczna. Stoch zdobył Kryształową Kulę, ale polska drużyna nie utrzymała pierwszego miejsca w Pucharze Narodów. „Jeszcze raz się okazało, że łatwiej atakować, niż bronić pozycji” - podsumował Małysz.

 

 

TK