- Kilka lat temu stwierdziłam, że to najlepsze rozwiązanie: wyjść do dzieciaków, przyjść na spotkanie do szkoły i porozmawiać z nimi. Wcześniej to były bardziej pogadanki, w których zachęcałam młodzież do uprawiania sportu, a przede wszystkim do aktywnego uczestnictwa w zajęciach wychowania fizycznego, bo wiadomo, jak to dziś wygląda - mówi w rozmowie z naszym reporterem pani Anita - Po kilku takich akcjach stwierdziłam, że trzeba też poćwiczyć z tymi dzieciakami. Bo sportowiec najlepiej daje przykład, kiedy spędzi z nimi te kilka godzin aktywnie.
Anita Włodarczyk przyznaje, że widzi problem małej aktywności fizycznej młodzieży.
- Nawet wtedy, kiedy jestem w moim rodzinnym Rawiczu. Mieszkam na dużym osiedlu i kiedy byłam dzieckiem, to po szkole jedliśmy obiad, odrabialiśmy lekcje, a potem do wieczora siedzieliśmy na podwórku. Teraz tego nie ma. Bardzo dobrze, że w małych i dużych miejscowościach powstają piękne i funkcjonalne obiekty sportowe. Trzeba je jednak odpowiednio wykorzystywać i to jest zadanie dla nauczycieli, wójtów i burmistrzów. Pamiętam, jak w dzieciństwie co sobotę spotykaliśmy się z wuefistami i albo jechaliśmy na wycieczkę rowerową, albo graliśmy w piłkę. A w mojej szkole, a nawet w moim mieście, takiego obiektu nie było.
Anita Włodarczyk jest też najlepszym przykładem, że nie trzeba pochodzić z dużej miejscowości, by osiągnąć sportowy sukces.
- Nasi medaliści to w dużej mierze osoby pochodzące z małych miejscowości. Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze, by uprawiać sport. A ci najlepsi z pewnością będą dostrzeżeni przez nauczycieli.
Bartek Maziarz / SKO