Zapis rozmowy Kuby Nizińskiego z Adamem Pietrowskim.

 

Vanna Ly to kobieta czy mężczyzna?

- To mężczyzna. Stanowczo.


Czyli informacje pojawiające się w mediach, że spółka zarejestrowana jest na kobietę są prawdą, czy nie?

- Spółka może być zarejestrowana na kogokolwiek. Właścicielem jest pan Vanna Ly.

 

Czy pan Vanna Ly pojawi się na meczu z Lechem Poznań?

- Tak. Pojawi się na meczu. Także będzie pan z Noble Capital Partners.

 

Kiedy poznamy prezesa? Pan będzie dyrektorem sportowym? Kto będzie prezesem?

- Otrzymałem propozycję dyrektora sportowego. Będę rozmawiał. Jeszcze tego nie potwierdziłem. Kandydata na prezesa mamy. W najbliższych dniach wszyscy się dowiedzą, jeśli się dogadamy.

 

Przypuszczam, że rozmowy muszą być szybkie. Czas nagli, sytuacja wokół Wisły jest gęsta.

- Rozmowy będą prowadzone w piątek i sobotę.

 

O smogu krakowskim mówi się wiele. To odzwierciedlenie tego, co dzieje się wokół Wisły. Jest dużo zamieszania, niedomówień. Niektórzy powiedzą, że pieniądze lubią ciszę, ale w tym przypadku nie jest to chyba najlepsza droga.

- Jest wiele spekulacji, mieszane uczucia kibiców. Jednak na dzisiaj nie możemy powiedzieć wszystkiego. Przed Nowym Rokiem więcej informacji wyjdzie na jaw.

 

Wiecie jakie zaległości są wobec piłkarzy? To kluczowe z ludzkiego punktu widzenia. Idą święta.

- Tak. Znamy wszystkie zaległości. Trzeba zapłacić wszystkie pensje, ZUS. To będzie spłacone.

 

Wczoraj spotkaliście się z drużyną. Drużyna wie coś więcej na wasz temat?

- Nie spotkaliśmy się z drużyną, ale trenerami, obecnym dyrektorem sportowym. Z drużyną spotkamy się dzisiaj. Drużyna jest na to przygotowana. Zobaczymy co będzie.

 

Cały czas pojawiają się głosy piłkarzy, że oni by chcieli część pieniędzy przed świętami. Jest na to szansa? Ten temat został może zamknięty?

- Temat został zakończony. Nie mogę się określić teraz kiedy będą pieniądze. Wszystko jest ustalone.

 

Jak pan trafił na Wisłę Kraków? Kto się do pana odezwał?

- Wisłę znam od dziecka. Jestem fanem futbolu. Rok temu, latem byłem w Krakowie na spotkaniu z zarządem. Wtedy reprezentowałem niemieckiego inwestora, był to pan z Berlina.

 

Czyli nie była to ta niemiecka firma od krzesełek?

- Nie. Nie wiem kim są ci ludzie. Ten inwestor, którego reprezentowałem, to poważny człowiek. On inwestuje w nieruchomości. Wykupił wiele mieszkań na Śląsku. Nie doszło to jednak do skutku.

 

Dlaczego?

- Wisła była rok temu za droga.

 

Czyli chodziło o pieniądze? To nie była ta przysłowiowa złotówka, ale grube pieniądze?

- Tak. Cena była za wysoka.


Co się potem stało? Wtedy był już kontakt. Czekaliście na dobry moment?

- Nie. Nie było potem innych inwestorów. Ja rozmawiałem z nimi, ale oni nie byli zainteresowani. Potem temat Wisły pojawił się jeszcze raz. Wisła to znany klub. Szkoda by było, żeby go nie uratować. Prowadziłem rozmowy z obecnymi inwestorami. Udało się dojść do porozumienia z zarządem Wisły.

 

Inwestor z Kambodży – brzmi to orientalnie i zaskakująco.

- On pochodzi z Kambodży, ale całe życie spędził w Europie – w Paryżu i Zurichu.

 

Czyli europejska piłka nie jest mu obca?

- Tak. On ma udziały w różnych klubach na całym świecie.

 

Vanna Ly raczej nie będzie się chciał afiszować. To będzie ktoś, kto będzie inwestorem patrzącym na ręce prezesowi?

- Tak. Inwestorzy będą w tle. Nie zasiądą w zarządzie. Będą pomagać, inwestować w Wisłę. Odbędzie się spotkanie z prezydentem Krakowa. Mamy wizję i oferty dla miasta. Pan Ly chce inwestować w Kraków.

 

W mieście zapaliła się czerwona lampka. Kraków to środowisko hermetyczne, nieufne. Zapaliła się ona, jak wszyscy się dowiedzieli, że spółka jest powiązana z rynkiem nieruchomości, chodzi o to, co można wyrwać z Wisły, czyli inwestycje. To jest kluczem?

- Nie. Nie chodzi, żeby coś wyrwać. To nowe projekty. Inwestorzy chcą inwestować w nowe projekty, które jeszcze nie istnieją. One mają potem mieć powiązanie z Wisłą, zęby Wisła na siebie zarabiała.

 

Chodzi o komercyjne inwestycje biznesowe?

- Tak. O hotele, restauracje, nieruchomości, które powstaną. Jest plan, żeby wybudować porządną akademię dla dzieci i młodzieży.

 

Rozumiem, że chodzi o tereny w okolicach stadionu?

- Trzeba porozmawiać na ten temat. Nie wiemy jeszcze.

 

Jeśli po spotkaniu z prezydentem, Jacek Majchrowski powie, że fajnie, iż inwestujecie w Wisłę, ale biznesu poza piłką nie zrobimy to co wtedy?

- Myślę, że będzie porozumienie. To ciekawe propozycje. Nie sądzę, żeby odmówił współpracy.

 

Jak odmówi to umowa przejęcia Wisły będzie nieaktualna?

- Będzie aktualna. Od tego to nie zależy.

 

Były głosy, że jak nie dojdziecie do porozumienia to się wycofacie z biznesu i Wisła będzie na lodzie.

- Nie. Inwestorzy nie wycofają się. To tylko kolejna opcja współpracy z miastem.

 

W jednej z informacji prasowych czytaliśmy, że prezes Marzena Sarapata została zwolniona. Wszyscy pytali – jak zwolniona przy stoliku w restauracji? Tego się nie da tak zrobić. Pan tłumaczył, że to było takie zwolnienie metaforyczne.

- Pani Sarapata ma świadomość, że opuści klub, ale to pytanie trzeba zadać inwestorom.

 

O to zwolnienie?

- Tak.


Formalnie nadal jest prezesem?

- Jeszcze tak.

 

To się zmieni gdy umowa wejdzie w życie?

- Wtedy wszystko się zmieni.

 

Kiedy można się spodziewać, że 12 milionów wpłynie na konto Wisły?

- To jest napisane w umowie. Więcej dowiemy się przed Nowym Rokiem.


Ale czasu jest coraz mniej.

- Tak. Trzeba mieć cierpliwość. Są święta, potem będzie niespodzianka.

 

Vanna Ly zna Kraków?

-Tak. Znał też pana Karola Wojtyłę osobiście. On lubi Polskę i Kraków.

 

Nie wiem, czy pan rozmawiał z panem Ly osobiście, ale jak on zareagował na pomysł pod nazwą Wisła Kraków?

- Pan Ly interesował się Krakowem od pewnego czasu. Rozmawialiśmy. On sam szukał rozmów z panem Hartlingiem. On chciał wejść w ten biznes, bo lubi Kraków, jest katolikiem. To była kwestia pana Wojtyły, papieża. On jest z Krakowa. Dlatego pan Ly wybrał Kraków.

 

Pan Hartling skąd się wziął w tej układance?

- Z panem Hartlingiem współpracuję już od 13-14 lat. Zajmuję się inwestycjami i finansowaniem spółek. Oni też współpracują ze sobą.

 

Nie byłoby lepiej, żeby tylko pan Ly był inwestorem? Może nie każdy chciał włożyć aż taki kapitał w interes?

- Od początku był plan, ze spółka z Anglii przejmuje 100% udziałów. Jak pan Ly się dowiedział, że pan Hartling chce zainwestować w klub...

 

To pozazdrościł?

- Nie. On ma udziały w wielu klubach. To go jednak zainteresowało. Szukał rozmów i się dogadaliśmy.

 

Dopytam jeszcze o brytyjską spółkę, która ponoć jest zarejestrować w miejscu, gdzie się sprzedaje cygara…

- Nic o tym nie wiem, ale podkreślam, że w Anglii rejestracja i siedziba spółki to dwa adresy. Ludzie w Polsce muszą zrozumieć, że siedziba spółki jest w innym miejscu.

 

Jakie plany sportowe?

- One są takie, ze obecnie Wisła – mimo problemów – gra bardzo dobrze. Teoretycznie można grać o miejsca 1-4. Cel jest taki, żeby zakwalifikować się do Ligi Europy.

 

Maciej Stolarczyk zostaje?

- Tak.

 

To Maciej Stolarczyk wie?

- Już się dowiedział na rozmowie. On zna cele.

 

Transfery? Mówił pan w jednym z wywiadów o 3-4 transferach.

- Mają być 3, 4, 5. Nie wiemy. Jestem po rozmowie z trenerem. Wiemy, czego klub szuka na zimę.

 

Trzeba spłacić długi. Co dalej? Jest rozpisany plan na rok, dwa, 5 lat? Każdorazowo na przykład 50 milionów rocznie?

- Agenda jest przygotowana przez inwestorów. Będziemy o tym dyskutować. Na dzisiaj jeszcze nie mogę nic powiedzieć. Chodzi jednak o długoterminową współpracę.

 

Słyszałem o kwotach 130-150 milionów.

- Zobaczymy.