Trzaskowski przyznawał dziś w Radiu Kraków, że został dobrze przyjęty przez działaczy z Krakowa, ale podkreślał, że wybory to gra zespołowa. Rafał Trzaskowski zapowiedział też dynamiczną kampanie i częstsze wizyty w Krakowie.

"Z obywatelami trzeba rozmawiać, ale dopisywanie kolejnych pytań do referendum może prowadzić do populistycznej wymiany zdań" - uważa Rafał Trzaskowski. Dziś wieczorem w telewizyjnym wystąpieniu prezydent Andrzej Duda ogłosi, czy doda do referendum pytania o prywatyzację lasów, obowiązek szkolny dla sześciolatków i wiek emerytalny.

 

Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz z Rafałem Trzaskowskim, krakowską "jedynką" na liście Platofrmy Obywatelskiej.

 

Panie ministrze, kilka miesięcy temu spekulowano, że może pan nawet zostać szefem rządu, a tymczasem wylądował pan w Krakowie. Ktoś chciał się pana pozbyć z Warszawy?

Dlaczego pozbyć? Startowanie z Krakowa to absolutny zaszczyt. Nikt w PO nie kwestionuje przywództwa Ewy Kopacz. Mamy silnego lidera, który potrafi rozmawiać z ludźmi. Mam nadzieję, że to poprowadzi nas do bardzo dobrego wyniku. Poza tym jestem zadowolony z miejsca, w którym jestem. Integracją europejską zajmuję się od kilkunastu lat. Uczę studentów. Bardzo pasuje mi ta funkcja, jest niesłychanie fascynująca.

 

Działacze PO nie przywitali raczej pana chlebem i solą. Jakiś czas temu Grzegorz Lipiec, szef małopolskiej i krakowskiej PO, mówił w tym studiu, że będzie świetną lokomotywą Platformy.

Przywitanie było bardzo dobre. Każdy walczy o swoje. Każdy na tej liście będzie chciał osiągnąć dobry wynik. Zresztą mam na tej liście znajomych, tak jak i w Krakowie. Lider powinien pociągnąć listę i wszyscy powinniśmy pracować, by PO osiągnęła jak najlepszy wynik. Ale każdy będzie chciał mieć jak najlepszy wynik dla siebie.

 

Myśli pan, że działacze PO panu pomogą? Krakowska Platforma jest specyficzna. Podczas jednych z wyborów prezydenckich w Krakowie kandydował burmistrz Niepołomic, również z PO, a tymczasem miejscowi działacze nie kwapili się, by pomóc mu w tych wyborach.

Rozmawiałem z wieloma politykami, choćby z Bogdanem Klichem, z – mam nadzieję przyszłym -  senatorem Fedorowiczem. Także z Ireneuszem Rasiem i Grzegorzem Lipcem. Również z członkami młodej PO i wszyscy deklarują pomoc. Znam wielu ludzi w Krakowie, bo tu są moje korzenie. Będę próbował się o nich oprzeć. Mam nadzieję, że będzie ich całkiem sporo.

 

Miał pan błyskotliwą kampanię do europarlamentu i był pan europarlamentarzystą przez jedną kadencję. Hasłem było „Co ty  zrobisz dla Rafała?”. Grzegorz Turnau brał udział w tej kampanii. Ma pan pomysł na kampanię w Krakowie czy ponowi pan swoje hasło?

To raczej ja powinienem odpowiadać na pytanie, co powinienem zrobić dla Krakowa. Jestem z Warszawy, ale mam korzenie w Krakowie: ojciec, dziadek, pradziadek, brat, który przez wiele lat był szefem Piwnicy pod Baranami. Jeżeli udałoby się mi wygrać, to najpierw musiałbym odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób dobrze reprezentować interesy Krakowa w Sejmie. Człowiek z takim doświadczeniem w rządzeniu centralnym  - byłem przecież ministrem cyfryzacji i administracji, teraz jestem wiceministrem spraw zagranicznych – ma pewne doświadczenie, by prowadzić dobrą kampanię na rzecz miasta. Natomiast ta kampania sprzed 6 lat była przewrotna, bo byłem osobą całkiem nieznaną. Dziś startuję w innej sytuacji.  Zastanawiam się, co mogę oddać swoją energią. Jako wiceminister spraw zagranicznych myślę o tym każdego dnia. Realizujemy z panią premier politykę europejską, bo to ona teraz za nią odpowiada.

 

Co by pan chciał zrobić dla Krakowa?

Odkąd zostałem poproszony, by startować z Krakowa, uczę się miasta. Są takie rzeczy, które wiem: smog i problemy z infrastrukturą. Jeśli chodzi o drogi, to są  tu spore opóźnienia. Będę chciał się na  tym skoncentrować na początku. Jak byłem europosłem z Warszawy, wydawało mi się, że znam miasto, ale musiałem się sporo nauczyć. Małopolska rozwija się 20% szybciej niż reszta kraju. Ściąga dobre inwestycje, zwłaszcza jeśli chodzi o przemysł innowacyjny – obserwowałem to jako minister cyfryzacji. Ważne jest, by młodych ludzi, którzy kończą studia, zatrzymać w Krakowie. Żeby stworzyć im warunki i żeby nie musieli wyjeżdżać. Do tego potrzebny jest rozwój infrastruktury, czyli to co np. będziemy robili w Nowej Hucie. Powstanie uniwersyteckie centrum innowacji, które będzie starało się zapewniać pracę młodym ludziom.

 

To już kolejne takie centrum. Podobne wybudowała Krakowska Specjalna Strefa Ekonomiczna. Nie za dużo tych budynków, a za mało tych ludzi?  

Wydaje się, że takich miejsc nigdy nie jest za dużo. Musi być na to pomysł.

 

A tym czasem firma Google przeniosła się do Warszawy.

Pomysł w Nowej Hucie jest. Będzie się to działo we współpracy z uniwersytetami i z tymi firmami innowacyjnymi, które w Krakowie są i które - mamy nadzieję - uda się ściągnąć.  Mam doświadczenie i sporo kontaktów. Jeżeli to jest dobrze pomyślane, to jest szansa,  by Kraków rozwijał się coraz szybciej.

 

Ma pan świadomość, że okręg, z którego pan startuje, obejmuje również powiat krakowski, miechowski i olkuski? Był pan kiedyś w Miechowie?

Nie, nie byłem.

 

W Olkuszu?

Nie, nie byłem, ale na pewno będę. Analizowałem wyniki. Nie wyobrażam koncentrowania się tylko na Krakowie, ale również na tych trzech powiatach. Na pewno w tych miastach będę.

 

 Dziś będzie decyzja prezydenta co do referendum. Jakiej decyzji pan się spodziewa?

Trudno powiedzieć. Pan prezydent prowadził inną kampanię, a inaczej zachowuje się w tej chwili.

 

Naprawdę pan tak sądzi?

Tak sądzę. W wypowiedzi prezydenta, jak również ministra Szczerskiego dotyczącej polityki zagranicznej mówiło się, że wymaga ona rewolucji, a w tej chwili mówi się o małej korekcie. Wcześniej mówiło się, że Polska jest w ruinie, a potem okazało się, że nie jest źle. Cieszę, się, że jak prezydent się rozejrzał, to okazuje się, że z Polską nie dzieje nic strasznego. Na ile te zapowiedzi prezydenta będą realizowane? Uważam, że kwestia pytania o prywatyzację lasów, gdy nikt nigdy tego nie chciał, jest tylko na użytek kampanii wyborczej. Cała Europa posyła dzieci w wieku 6 lat. Ja też mam małe dzieci i wiem, jak to wygląda.

 

I poszły w wieku 6 lat do szkoły?

Mój syn idzie w wieku 6 lat. Córka ma 11 lat. 90% rodziców chwali tę decyzję. Nie wiem, czy jest sens pytać  o to Polaków.

 

Jeżeli chwalą, to w referendum w ten sposób wyrażą swoje zdanie.

Na pewno trzeba z obywatelami rozmawiać. To główna nauka jaka płynie dla nas z wyborów. Za mało rozmawialiśmy z obywatelami, trzeba się mocno uderzyć w pierś. Nie wiem, czy pytanie do referendum nie zamieni się w w populistyczną wymianę zdań. Musimy podwyższyć emeryturę, bo w przyszłych latach emerytury Polaków będą bardzo niskie. Cała Europa to robi. Wychodzimy z największego kryzysu, jaki Europa widziała od kilkudziesięciu lat. Kto powiedziałby, że nie chce krócej pracować? Ale to oznacza, że trzeba Polakom powiedzieć, że ich emerytury będą dużo nisze. Nie wiem, czy w kampanii można prowadzić spokojną i merytoryczną rozmowę.

 

Kiedy, jeśli nie w kampanii? Kampania zawsze jest o czymś.

To prawda, tylko że w momencie, gdy jedna partia obiecuje pewne rzeczy - wybory są za półtora miesiąca i wiadomo, na kogo można głosować.  PO przedstawi swój program w przeciągu 10 dni. Jeżeli byłyby 2 czy 3 lata do wyborów, to wtedy zasadnym byłoby robienie referendum i pytanie, w którą stronę powinna iść polityka. Moim zdaniem zamieni się to w spektakl populistyczny. Musimy dłużej pracować, jeżeli chcemy dostawać godne emerytury. Badania pokazują, że posłanie dzieci do szkoły o rok wcześniej jest z olbrzymi pozytywem dla dzieciaków. Rząd musi podjąć odpowiedzialne decyzje. Mało rozmawialiśmy z obywatelami, dlatego też premier jest blisko ludzi. Wyciągamy wnioski.

 

Mieliśmy różne doświadczenia  posłami, którzy nie są z Krakowa. Np. posłanka Anna Grodzka wytrzymała jeden kwartał. Poseł Adam Bielan.

Dla polityka najważniejsza jest wiarygodność. Gdybym wygrał wybory i przestał się pojawiać, to straciłbym wiarygodność.

 

Co to znaczy pojawiał?

Poseł musi mieć tu biuro i przyjeżdżać tu, co tydzień, co dwa tygodnie. Mój brat – krakus - by mi tego nie zapomniał, a żona, która jest ze Śląska, nie patrzyłaby na mnie pozytywnie, gdybym podjął zobowiązania, a potem się ich wyparł. Byłem naukowcem, staram się wypełniać zobowiązania. Gdyby udało mi się wygrać wybory, będę bardzo często w Krakowie. Będziecie mnie widzieć w ulubionych antykwariatach, w Vis a Vis na kawie.

 

Powiedział pan „prezydent to prestiż, premier to władza”. A ja się zastanawiam, czy liczy się pan z tym, że może być przez 4 lata posłem w opozycji?

Każdy poważny polityk liczy się z tym, że będzie  w opozycji. Taka jest demokracja. Jeżeli będę w opozycji, wtedy będę miał więcej czasu, by być w Krakowie.

 

I żeby pić tę kawę. Tak Kraków wyobrażają sobie w Warszawie.

Mówią, że krakowianie nie siedzą na Rynku, a w Vis A Vis zdecydowanie tak jest. Choć to prawda, że jest więcej cudownych miejsc.