Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Bogdanem Szlachtą, dziekanem Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych.

Jak pan ocenia zamieszanie wokół wizyty i wykładu ambasadora Federacji Rosyjskiej na UJ?

- Wiem, że są napięcia i emocje związane z tym jak Rosja jest uwikłana w konflikt na Ukrainie. Jak większość publiczności, jestem zaniepokojony tym co się dzieje na wschodzie Ukrainy. Wiem jaki jest stopień niepokoju. Jest jednak druga strona. Ja reprezentuję Wydział Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ. Tu od 3 lat organizowanie są jagiellońskie spotkania dyplomatyczne. W każdym miesiącu są przedstawiciele różnych państw. Ambasadorowie prezentują punkty widzenia swoich państw. Mam nadzieję, że następną osobą będzie ambasador Ukrainy. Chcemy prezentować problemy z różnych punktów widzenia.

 

Kilka miesięcy temu była podobna awantura jak małopolski Sejmik przegłosował, że w Krakowie nie wystąpi ukraiński chór, występujący w rosyjskich mundurach. Można te sprawy porównywać?

- O tamtej sprawie nie słyszałem. Zdajmy sobie sprawę, że mamy do czynienia ze spotkaniami dyplomatycznymi. Tam uczestniczą reprezentanci swoich państw. Oni są ambasadorami. Oni w atmosferze akademickiej przedstawiają swój punkt widzenia. Czy zaakceptujemy ich punkt widzenia? To inna sprawa. Można jednak podjąć debatę.

 

Były takie kwestie, kiedy strona rosyjska pisała, że rosyjskie ofiary polskich obozów koncentracyjnych powinny mieć pomnik na cmentarzu Rakowickim. Jakby ambasador coś takiego powiedział to co wówczas?

- To byłbym zdziwiony. Zapewne takich wypowiedzi nie sformułuje. Jego tematem jest polityka zagraniczna Federacji Rosyjskiej. To ambasadorowie prezentują tematy wystąpień. Chcemy w godnej atmosferze dyskutować wokół tematu.

 

Jest też tak, że z różnych wydarzeń Rosja produkuje fakty na rynek wewnętrzny. Także z tego spotkania można spreparować różne informacje.

- Jeśli pan mnie pyta czy Rosja spreparuje informacje po tym spotkaniu na swój użytek to ja nie mogę tego skontrolować. Nie mam na to wpływu. Z całą pewnością ja tutaj odpowiedzialności nie poniosę. Nie będziemy w tym uczestniczyć. Raz jeszcze podkreślam, jesteśmy na UJ, gdzie staramy się prezentować daną kwestię z różnych punktów widzenia. Jak są różne strony konfliktu to chcemy wysłuchać wszystkich stron. Takie jest zadanie badania akademickiego. Trzeba znaleźć perspektywy i je zrozumieć.

 

Temu wykładowi towarzyszyć będzie dyskusja? Jeśli coś by padło ze strony ambasadora to będzie to komentowane?

- Spotkania dyplomatyczne są zawsze takie same. Jest wystąpienie a potem jest długa dyskusja. Za każdym razem należy oczekiwać, że nie tylko pracownicy naukowi, ale także studenci będą zadawać trudne pytania. Jak były kłopoty z Krymem, gościliśmy ministra z Węgier. Były padło trudne pytanie: jaka jest polityka Węgier w zestawieniu z polityką UE wobec Rosji? To było gremium, w którym ambasador się wypowiedział, że oni nie widzą rozbieżności między węgierską polityką a polityką UE. To było skomentowane przez słuchaczy. Była polemika i o to tutaj chodzi.

 

Czyli ambasador musi być przygotowany na przykład na pytanie dotyczące straszenia Duńczyków głowicami nuklearnymi?

- Bardzo jednoznacznie chcę stwierdzić, że na tych spotkaniach nie ma wiecu. Tu nie ma jednego punktu widzenia. Słuchacze mogą brać udział w debacie. To są spotkania dyplomatyczne. Polemika jest możliwa.

 

Wykład ma charakter otwarty? Każdy może przyjść? Jak komuś się ta wizyta nie podoba to może o tym powiedzieć?

- Spotkanie dyplomatyczne będzie otwarte. Jesteśmy na UJ. Tutaj można wypowiadać krytyczne sądy względem tej perspektywy, którą zarysuje uczestnik spotkania.