Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z burmistrzem Biecza, Mirosławem Wędrychowiczem

 

Odliczamy dni do początku roku szkolnego. Słyszy się jednak opinie, że samorządowcy obawiają się powrotu dzieci do szkół. Czy pan jest w tym gronie?

Na pewno tak, chociaż specyfika szkół na terenie gminy Biecz jest taka, że mamy bardzo rozproszoną sieć szkolną, klasy są mało liczne, a pomieszczenia sporych rozmiarów, więc nie będzie problemu z utrzymaniem dystansu społecznego. Przy zachowaniu pozostałych reżimów sanitarnych wydaje mi się, że jeśli zajęcia będą się odbywały w sposób bezpośredni, nie powinniśmy mieć z tym kłopotu, bo mamy nadwyżki powierzchniowe. Nie obawiam się, że będzie trzeba uruchamiać dwuzmianowość, gdyby takie było zalecenie Głównego Inspektora Sanitarnego.

 

Ten pański optymizm może też wynikać z tego, że powiat gorlicki to zaledwie 101 przypadków potwierdzonych zakażeń, co na tle sąsiedniego powiatu nowosądeckiego, gdzie jest ich ponad 10 razy więcej, świadczy o tym, że jest to miejsce w niewielkim stopniu dotknięte epidemią...

Rzeczywiście tak jest. Bardzo się z tego cieszymy. Mieszkańcy zachowują się w sposób racjonalny. Bywam w sklepach lokalnych i widzę, że wszyscy mają maski, przestrzegają zasad. To na pewno ma dobry wpływ na sytuację epidemiologiczną. Widzę jednak wzmożoną ilość turystów, którzy przewalają się przez biecki rynek i bieckie zabytki. Mam nadzieję, że nie będzie z tego powodu problemów.

 

O ten kończący się sezon turystycznych chciałbym pana dopytać. Zauważa pan większą frekwencję, jeśli chodzi o zwiedzanie Biecza w stosunku do poprzednich lat? Czy widać, że Polacy postawili na turystykę lokalną? Epidemia dała jednak o sobie znać... Przypomnijmy, że Kromer Biecz Festival zorganizowali państwo online.

Wszystkie koncerty były transmitowane w sieci. Dwa odbyły się z bezpośrednim udziałem melomanów i artystów, jeden w bieckiej kolegiacie, drugi w bieckim klasztorze, reszta rzeczywiście tylko online. Ale paradoksalnie oddziaływanie festiwalu na Polskę i świat było większe.

A czy jest wzmożony ruch turystyczny? Rzeczywiście tak. W lipcu i pierwszej połowie sierpnia zdecydowanie zauważyliśmy większy ruch. Polacy ruszyli na urlopy dopiero w drugiej połowie czerwca i doceniali głównie uroki małych miast i Polski lokalnej. Widzimy to także w Bieczu. Bywają takie dni, że mamy dobrze ponad 50 osób wchodzących na Wieżę Ratuszową – to dużo. Są takie sytuacje, że autobusy w naszej zatoczce autobusowej na Rynku się cały czas wymieniają.

Chciałoby się powiedzieć, że to, o czym pan mówi, to zasługa uruchomionego przed ponad rokiem nowego centrum przesiadkowego, nowego dworca, parkingu, stojaków na rowery, ale tak nie jest. Tylko jedna para pociągów przejeżdża przez Biecz, relacji Zagórz-Wrocław. Ruchu kolejowego w Bieczu praktycznie nie ma. Czy można powiedzieć, że położony na wschodnich rubieżach Małopolski Biecz dotknięty jest wykluczeniem komunikacyjnym?

Tak, ruch klejowy można by reaktywować. Linia kolejowa przebiega przecież przez miasteczko. Ono leży na dobrej trasie, łączącej południowe uzdrowiska Polski, z Bieszczadami również. To też fragment trasy dalekobieżnej prowadzącej od Zagórza, przez Kraków, aż po Szczecin nawet. Te inicjatywy, które odbywają się teraz na dole i współpraca samorządu Województwa Małopolskiego i Podkarpackiego powinny przynieść w dłuższej perspektywie dobre efekty, bardzo w to wierzę. Są spore środki na modernizację linii Stróże-Gorllice-Biecz po stronie Małopolski. Podkarpacie także pracuje nad tym, żeby zmodernizować linię aż po Jasło. Mamy tu bardzo dobrych działaczy społecznych, m.in. Adama Filara, świetną współpracę starostów jasielskiego i gorlickiego i samorządów ulokowanych wzdłuż tej linii. Wydaje mi się, że w dłuższej perspektywie powinno dać to pozytywne efekty.

Przypomnę, że decyzją Województwa Małopolskiego i Podkarpackiego funkcjonowały tutaj weekendowe pociągi do Krakowa i Rzeszowa. To były pociągi dla studentów. Bywało tak, że pasażerowie upchani byli jak w przysłowiowej beczce. Zdarzało się nawet, że obsługa nie była w stanie sprzedać wszystkim chętnym biletów, bo się nie mogła do nich dopchać.

 

Wspomniał pan o uzdrowiskach. Czy to nie jest ten wielki atut regionu na styku Małopolski i Podkarpacia: Wysowa i Krynica z jednej strony, Rymanów i Iwonicz z drugiej. Czy można by to wykorzystać promocyjnie?

To jest potęga tego regionu. Dodajmy do tego Muszynę, Piwniczną, Wapienne – maleńkie urocze uzdrowisko, najmniejsze w Polsce, dynamicznie rozwijające się w ostatnim okresie z pięknymi trasami na Ferdel, na Magurę Małostowską, Kornuty – przepiękne malownicze krajobrazy, oczywiście Wysowa – to wszystko w odległości kilkudziesięciu kilometrów. I 5 obiektów UNESCO na terenie powiatu gorlickiego. Na obszarze 1000 km2 mamy rzecz wyjątkową w skali świata. Nigdzie nie ma takiej koncentracji obiektów UNESCO jak u nas, a o rzut beretem, na Podkarpaciu, mamy kolejne 4 śliczne, unikatowe obiekty UNESCO. Od lat jestem zakochany w naszej Binarowej, jeśli chodzi o polichromię, a jeśli chodzi o kształt i architekturę, to nie ma chyba piękniejszego obiektu niż Kwiatoń.

 

Wróćmy do skutków epidemii. W przyjętym na początku roku budżecie przyjęli państwo nadwyżkę blisko 1 mln zł, która miała być przeznaczona na spłatę zaciągniętych wcześniej zobowiązań. Czy skutki epidemii będą musiały zweryfikować wasze plany?

Rzeczywiście obserwujemy mniejszy udział podatku dochodowego od osób fizycznych. W przypadku naszej gminy kształtuje się on na poziomie 1 mln zł w tej chwili. Nasz budżet to nieco ponad 90 mln. To wywołuje spory rezonans od razu, szczególnie w wydatkach bieżących. Przypomnę, że mamy spore długi odziedziczone, które spłacamy. W ub. roku spłaciliśmy ponad 2 mln zł – to duża kwota. Sumiennie i regularnie spłacamy to zadłużenie. Ale obawiamy się o mniejsze wpływy. Polityka rządu idzie nam tu jednak w sukurs. Jest tarcza dla samorządów. Otrzymaliśmy promesę z rąk naszej pani poseł w kwocie 2 mln 176 tys. zł. Wydaje się, że to miękkie lądowanie powinno się udać. Mamy również założone dochody ze sprzedaży majątku. Mamy atrakcyjne działki, które – mam nadzieję – uda się sprzedać i zbilansować budżet.

 

A co z planowanymi inwestycjami? Co z remontami, modernizacją budynków? Czy udaje się je realizować?

Modernizacje idą pełną parą. Mamy zagwarantowane środki unijne. 15 budynków, do tego jeszcze 4 remonty budynków w środku, czyli 19 budynków remontujemy w sposób gruntowny. Oddaliśmy do użytku już 2 drogi samorządowe: Fuska i Tumidajskiego. Startujemy z nowymi ważnymi drogami: Podwale (prowadzi pod murami miejskimi od str. płn.-zach.) i nowy ciąg drogowy, którego jeszcze nie ma i który będzie miał nowe skrzyżowanie z drogą wojewódzką, chodzi o ul. Jana Pawła II. Śmigamy też intensywnie ze ścieżką pieszo-rowerową w Bieguszy, mamy tam już ostatni 3 km odcinek – to też program regionalny. Korzystamy również z różnych dotacji, m.in. Seniora Plus, który wykorzystujemy nie tylko na programy miękkie, ale też na programy inwestycyjno-remontowe. Inwestycje pędzą jak na razie.

Przymierzamy się też do ożywienia węzła przesiadkowego, który będzie kiedyś - mam nadzieję - tętnił życiem. Już teraz samochody cały czas tam stoją na parkingu, czyli możemy przypuszczać, że kierowcy przesiadają się do komunikacji publicznej-autobusowej, która już zaczyna wjeżdżać na ten węzeł przesiadkowy. Kierowcy korzystają też z innych punktów wsiadkowych. To zaczyna żyć. Tam w okolicy planowany jest Biecki Jarmark Kultury, który - mamy nadzieję - ożywi też produkty lokalne. Z przetargiem chcemy wystartować jesienią.

Jutro Skarby Małopolski i Radio Kraków odwiedzają Wysową Zdrój, czyli okolice Biecza.

Zapraszam serdecznie!