Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Aleksandrem Miszalskim.

 

Donald Tusk, gdy został wybrany szefem Europejskiej Partii Ludowej, zapewniał, że to także dobry początek dla polskiej polityki. Jak odbierać te słowa człowieka, który właściwie wycofał się z polskiej polityki?

- W taki sposób, że Polska ma coraz większy wpływ na politykę europejską. Im więcej polityków wysokiej klasy na topowych stanowiskach, tym większa szansa na sukces Polski. To jest system naczyń połączonych. Wiele kwestii trzeba rozwiązać na poziomie europejskim.

 

Pan nie żałuje, że mimo wszystko Donald Tusk nie został w polskiej polityce? Za chwilę porozmawiamy o prawyborach w PO.

- To decyzje Donalda Tuska. Od dłuższego czasu większość osób się spodziewała takiej decyzji. To osobiste powody, także kalkulacja i zważenie tego, gdzie więcej można dokonać dla Polski. Ta polityka dalej dotyczy Polski.

 

Jaką decyzję nowy szef EPL powinien podjąć w sprawie Fideszu Orbana?

- To kwestia analizy. Wiemy jak ta partia działa. Na pewno kroki mocne są potrzebne.

 

Mocne kroki czyli…?

- Zobaczymy. To decyzje pana Donalda Tuska.

 

Niespodziewanie do prawyborów, które mają wyłonić kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta zgłosił się Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania. Wybór jest już przesądzony z góry?

- Nie. Prawybory są po to, żeby członkowie PO dokonali wyboru demokratycznie. Jest szansa na dyskusję, poznanie programu kandydatów, ich wizji Polski. Decyzję trzeba podjąć w połowie grudnia. Może to jest zaskoczenie, ale od jakiegoś czasu mówiło się, że kilka osób rozważa start. Prezydent Poznania był wymieniany. Decyzja podjęta. To dobrze gdy mamy dwójkę kandydatów. My wszyscy w gronie PO i koalicjantów możemy wymienić uwagi i wizje funkcjonowania państwa. Możemy dojść do najlepszych wyborów i mieć za sobą dyskusję. To dobrze. Ci kandydaci są mocni. Pani marszałek jest znana ogólnopolsko. Pan prezydent Poznania to samorządowiec, który się zapisał… Poznaniacy wiedzą, że jest dobrym prezydentem. Znamy go z otwartości i prosamorządowego działania. To ciekawy pojedynek.

 

Pan jakby zagłosował? Do niedawna był pan samorządowcem związanym z krakowską Radą Miasta.

- Na starcie kampanii się nie podejmuje decyzji. Kampania jest po to..

 

Pytam o sympatię.

- Obydwoje kandydatów cenię i lubię. Chodzi o szansę na wygraną. Kampania się zaczyna. Większość osób, które będą decydować, jeszcze nie wie na kogo zagłosuje.

 

W styczniu będzie oficjalny kandydat KO?

- Chyba nawet w połowie grudnia.

 

Do końca roku będzie także znany kandydat Lewicy na prezydenta. Prezydent Andrzej Duda przyspiesza. Jak pan odebrał słowa Adriana Zandberga, że Koalicja Obywatelska będzie musiała teraz ostro rywalizować z Lewicą o prym wśród ugrupowań opozycyjnych?

- To kwestia programu. Zgadzam się, że Adrian Zandberg miał niezłe przemówienie. On ma do tego dar. To jednak kwestia poglądów. Jeśli ugrupowania lewicowe proponują maksymalną emeryturę i wprowadzenie 30-krotności to pytanie, czy wyborcy KO będą skłonni przenieść swoje głosy na Lewicę. Nie chodzi tylko o ładne mówienie, ale też o program, który może być bardziej lewicowy lub centrowy. Wizje będą się ścierać, poparcia będą się wahać.

 

W wywiadzie dla Rzeczpospolitej Włodzimierz Czarzasty mówi wprost, że będą walczyć o elektorat PO.

- Każdy ma prawo walczyć. Na tym polega konkurencja. My mamy swoje plany. Są prawybory, potem wybory wewnętrzne. Wizje w PO się zetrą, na końcu wyjdziemy z tych wewnętrznych starć mocniejsi.


Co politycy z Krakowa i Małopolski zrobią dla krakowskich hutników, którzy stoją przed wizją utraty pracy?

- Na razie możemy krzyczeć, pokazywać problem w kraju, interpelować. Już złożyłem interpelację do premiera. Działania musi podjąć rząd. To kwestia cen stali, pomocy rządu dla ArcelorMittal. Możemy robić konferencje, ale samorząd tu wiele nie pomoże.

 

Ceny stali to też sprawa unijna. Dzisiaj w południe będzie pikieta hutników przed Urzędem Wojewódzkim. Miasto ma plany związane z przekwalifikowaniem tych osób, które ewentualnie stracą pracę. To wystarczy?

- Na początku trzeba walczyć, żeby ten scenariusz się nie zrealizował. Jak będzie pewność, że się nie uda, można prowadzić działania osłonowe. Ja bym jeszcze nie składał broni, ale naciskał na rząd. Ceny stali to kwestia europejska, ale rząd ma narzędzia, żeby wpływać na cła. Trzeba premiera o to podręczyć.

 

Mamy też polityków w wymiarze europejskim. Sam Kraków na wygaszeniu wielkiego pieca i braku jego dalszej pracy może stracić do 40 milionów podatków z PIT i CIT. To dotknie wszystkich.

- Oczywiście. Straty podatkowe, finansów miasta będą duże. Jednak są też ludzie, którzy mogą stracić pracę. To nie jest kwestia tylko pracowników huty, ale dostawców, firm z branży. Może się posypać długi łańcuch upadłości. To nie jest dobra informacja dla nikogo. Trzeba walczyć. Na sesji Rady Miasta też była rezolucja. Wszystkie ręce na pokład.