Sceniariusz stworzono we współpracy z Jackiem Dehnelem. "Twój Vincent" to pierwszy pełnometrażowy film wykonany techniką malarską - podobną do tej, którą malował Vincent Van Gogh. Produkcja powstawała 7 lat. Film złożony jest z 65 tysięcy obrazów malowanych farbą olejną przez 125 malarzy polskich i zagranicznych. Między innymi przez krakowską artystkę Małgorzatę Kornecką - Drąg z którą rozmawiał Tomasz Bździkot

Jak sama mówi samo przelanie nakręconych kadrów na płótno trwało dwa lata:

Najpierw był etap przygotowania techniki, zaznajomienia się z techniką filmowych kadrów. Obraz jest płaski, jednowymiarowy, natomiast w czasie filmu kadr się zmienia, więc trzeba było wymyślić jak scena powinna wyglądać w bliskim i dalszym ujęciu, z różnych perspektyw. To trwało około roku, dopiero później była pełna produkcja

Co było najtrudniejsze w tym przedsięwzięciu od strony malarskiej?

Dla mnie uchwycenie ruchu. Myśmy operowali na tej minisekundzie i uchwycenie takich drobnych ruchów, obrotu na przykład, gdzie postać była w tym samym miejscu, ale wyglądała inaczej i gdzieś między klatkami trzeba było znaleźć ten ruch. W takich drobnych ruchach można było zrobić jakiś błąd, nie domalować kreski i głowa zaczęła się ruszać inaczej niż reszta ciała.

Czy zdarzały się wpadki, że namalowalowało się kilka sekund i później okazuje się, że jest błąd i trzeba wszystko robić od nowa?

Zdarzało się  - postać na przykład zaczynała latać, a powinna się obracać, czy głowa się nie ruszała a ciało się ruszało. Takie rzeczy można wychwycić przy większej ilości klatek i tego się uczyliśmy już na testach.

Czy 125 artystom z całego świata trudno się było złożyc w jednego megaartystę, który musiał malowac w tym samym stylu?

Najtrudniejsze w momencie, gdy różni artyści malowali w jednym momencie tę samą postać, ten sam kadr, ale udało się to ujarzmić.

Postaci, które pojawiają się w filmie, to postaci z obrazów Van Gogha, ale równocześnie musiały wyglądać tak samo jak aktorzy...

To był jeden z podstawowych problemów, żeby oddać realistycznie tę postać, żeby jak najbardziej była do siebie podobna i jednocześnie zachować ten gest, który posiadał Van Gogh przy scenach, gdzie aktorzy mówią, żeby zachować mimikę twarzy, bo przy kilku niedokładnościach to było już widoczne dla oka. Bardzo pomagało słuchanie tego, co postaci mówią.

Mam nadzieję, że Twój Vincent dostanie Oscara, bo na to zasłużył nie tylko ze względu na technikę, ale zmagania, które są pokazane w filmie, jak człowiek się zmienia, jak jest nierozumiany, gdy nie postępuje sztampowo.

 

 

Tomasz Bździkot/bp