Zapis rozmowy Joanny Porębskiej z Krzysztofem Bułą z One Speech

Czasami mowa ciała zdradza więcej, niż byśmy tego chcieli. Czy my jesteśmy w stanie tak zapanować nad gestami, nad mimiką nad głosem, żeby wypaść jak najlepiej, ale jednocześnie, żeby nie było takiego efektu, że gramy, kogoś udajemy?

To trudne i ja bym nie szedł tą drogą takiego sztucznego wyuczenia się mowy ciała, pewnych gestów, dlatego że na komunikację warto, jest patrzeć całościowo. Przede wszystkim skupić się na spójności tego co mówimy, czyli treści właśnie z mową ciała. Oczywiście są pewne gesty, które warto dodać do swojego repertuaru, ale nie skupiałbym się na wyrywkowym jej uczeniu, bo to właśnie prowadzi do sztuczności.

Wszyscy pamiętamy słynne "Yes, yes, yes" Kazimierza Marcinkiewicza podczas szczytu Unii Europejskiej i to wcale nie wyglądało na spontaniczny gest.

To prawda, ale mamy też historię takich gestów w połączeniu ze słowami jak na przykład "Yes we can" Baracka Obamy, gdzie faktycznie to miało pozytywne znaczenie i była na tym zbudowana cała kampania, więc jest to taki miecz obusieczny.

A czy może dojść do takiej sytuacji, że tembr głosu to, w jaki sposób nim operujemy, będzie ważniejszy, niż treść, niezliczona liczba argumentów?

Co do zasady może być tak, że w konkretnej sytuacji to będzie dla nas bardziej przekonujące. Myślę, że ostatnio debata też jest tego przykładem, gdzie często mieliśmy serię podobnych komunikatów wielu kandydatów i podświadomie oceniliśmy energię, z jaką mówią zaangażowanie, ale zawsze będę do tego wracać, oceniamy jednak komunikat całościowo.