Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Centrum dla Polski, Ireneuszem Rasiem.

MKOl rekomenduje dopuszczenie do udziału w zawodach indywidualnych rosyjskich i białoruskich sportowców pod flagą neutralną, pod warunkiem że nie wspierali wojny na Ukrainie. Co stoi za tą decyzją? Wpływy i rosyjskie pieniądze?

- Nawet nie wiem, czy to. To smutna decyzja. Środowisko sportowe, MKOl to szczyt piramidy, która powinna dbać o kilka rzeczy. To środowisko się gubi. Źle oceniam komercjalizację wielkich imprez sportowych. Ceny biletów są zaporowe, ściganie się na rekordowe wpływy... To odstrasza Europę od organizacji wydarzeń. Tylko kraje, które nie stosują pewnych standardów demokratycznych, są chętne. To się zniekształca. Idea sportu mówi, że to wartości, które łączą. Na pierwsze Igrzyska zawieszano wojnę. Pan Bach nie mówi, że warunkiem jest zawieszenie broni. To się zniekształca. To złe. Ma to konsekwencje dla Krakowa. Kraków i Małopolska organizują Igrzyska Europejskie. Większość dyscyplin to kwalifikacje do Igrzysk w Paryżu. Jeśli jest taka decyzja, nie można ograniczyć sportowcom z Rosji i Białorusi startu. Może to być dla nas niekorzystne. To trudna sytuacja dla organizatora. Sam popierałem tę imprezę w Krakowie.

Nie ma jeszcze decyzji, że sportowcy z Rosji i Białorusi będą dopuszczeni do udziału w Igrzyskach w Paryżu. Wcześniej musieliby wziąć jednak udział w kwalifikacjach, a te są choćby w Małopolsce. Co na to organizatorzy?

- Nie wiem. To nowa sytuacja do analizy. Pieniądze są wydane, jesteśmy w trakcie. Nie jest to zgodne z naszym poczuciem sprawiedliwości. Komercjalizacja to zły krok. Muszą być podjęte rozmowy. Sytuacja jest trudna. W czerwcu mogą się pojawić sportowcy z Rosji. Nie wszystkich ich chcę karać za działania Putina, ale społeczność sportowa też protestowała przeciwko tej wojnie, która zmienia świat. To wojna o pokój, o wartości. Co wygra? Jak Putin będzie miał argument, że sportowcy są dopuszczeni, to znaczy, że zmieniło się coś na lepsze. Będzie to sukces w propagandzie. Pieniądze reżimu będą wydawane w Krakowie. Paradoksalnie. To apel do ministra Bortniczuka. Trzeba podjąć skuteczne rozmowy, żeby odwrócić tę sytuację.

Nasza dyplomacja sportowa okazała się zbyt słaba? Przeciwko tej decyzji protestuje nie tylko Polska, ale też kraje bałtyckie i Wielka Brytania.

- Powiem jasno. Słyszymy, że prezes PKOl nie będzie się ubiegał o nową kadencję. Jest kandydat polityczny, który ma większość głosów, bo stoją za nim spółki skarbu państwa. Jak może być dyplomacja sportowa skuteczna? Dla mnie to zgorszenie. Krasiński miał coś do powiedzenia w tych gremiach. Jego pozycja jest osłabiona. Impreza w Krakowie jest za 3 miesiące.

Co z zawodami, do których byliby dopuszczeni zawodnicy z Rosji i Białorusi? Słyszymy głosy o bojkocie z polskiej strony.

- To kolejny problem. Nasi sportowcy się przygotowują, trenują, może nie będzie kolejnej szansy na medal olimpijski. To dylematy, które tworzy MKOl. Chodzi o dyplomację. Świat zachodu powinien powiedzieć „nie”. Wiem, że wiele federacji z Ameryki Południowej, Azji, Afryki nie czuje tej wojny. Ona nie jest jednak daleko od nich. Ostatnie miesiące uśpiły niektórych. Inaczej bym to robił. Trzeba to przeciąć. Ścigamy się na rekordowe transfery w piłce nożnej. Podnosi to jakość? Nie. Stajemy na głowie, a sport to zjawisko społeczne, wspólne. Nie mogą koterie tego zawłaszczać.

To trudna sytuacja, choć wcześniej płynęły sygnały, że MKOl zajmie takie stanowisko...

- Nie mam narzędzi, żeby działać, ale trzeba to robić.

Niedawno mówił pan, że Polacy z koszyczkami pójdą do święcenia ze świadomością, że powstaje drugi blok na opozycji. Co się wykluje przed Wielkanocą? To pytanie o Koalicję Polską i Polskę 2050.

- Mam nadzieję, że zostanie potwierdzony wspólny start. Rozmowy polityczne trwają. Programowe kwestie wstępnie są przedstawione. Prace się nie zakończyły, ale główne kwestie są ustalone. Chodzi o porozumienie polityczne. Liderzy wspólnie występują. Wszystko jest na dobrej drodze. Racjonalne centrum powstanie, żeby Polska nie została rozszarpana przez skrajności. Podziały w Polsce są zbyt głębokie. Musimy nad tym zapanować. To nie służy bezpieczeństwu państwa. Jedni mogą obrzydzać Kaczyńskiego, inni Tuska. Nie ma jednak równości. Opozycja demokratyczna to nadzieja na koniec złych zjawisk.

Co zmieniają dobre notowania Konfederacji i wizja wspólnych rządów Zjednoczonej Pawicy i Konfederacji? Nie zmienia to myślenia o różnych listach na opozycji?

- To pokazuje, że Polacy szukają trzeciej drogi. Zbuduje to Koalicja Polska z ruchem Szymona Hołowni i samorządowcami. To nie jest tajemnica. Taka lista spowoduje, że Polska odejdzie z walki wewnętrznej. Zajmijmy się ważnymi kwestiami. Jest drożyzna, nieprawidłowości w instytucjach państwowych.

Notowania Polski 2050 raczej pikują...

- Jak ktoś liczy alians Koalicji Polski i Hołowni, sondaże pokazują 15%. Możemy być wyborczą sensacją.

Wszystko wskazuje na to, że jednym z elementów kampanii będzie pamięć o Janie Pawle II, którego pan nazywa wielkim architektem wolności. Co planuje Koalicja Polska?

- Nie chcę takiego podziału. Jan Paweł II to ważna osoba nie tylko dla katolików, ale też dla innych ludzi. Jak to zostanie wprowadzone do ostrej kampanii, Jan Paweł II straci czy zyska na znaczeniu? Niestety straci. Jako Koalicja Polska… Z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem rozmawiałem po tym nieszczęsnym programie. Była obawa, że PiS zechce upartyjnić Jana Pawła II. Przestrzegam przed tym. Spotkajmy się pod oknem papieskim. Przyjdźmy z różnych storn. Ten człowiek był dla nas ważny. Z tego okna kiedyś płynęło słowo. Tego szukajmy 2 kwietnia, nie manifestacji. Jan Paweł II broni się sam. Pokażmy nasze przywiązanie do niego, bez litery politycznej. To by było najgorsze.