Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Barbarą Bartuś.

Sejm przyjął zmiany w Kodeksie Wyborczym. Dlaczego zmiany zostały przeprowadzone w trybie poselskim, czyli bez konsultacji międzyresortowych?

- Wczorajsza ustawa, która została uchwalona przez Sejm, to projekt, który się składał z trzech projektów. Dwóch rządowych, jednego poselskiego. To nowelizacja z trzech elementów. Dwa projekty rządowe, jeden poselski. Nie rozumiem zarzutu. Projekty wpłynęły do Sejmu w ubiegłym roku, były procedowane. One były poddane długim debatom ze wszystkimi środowiskami. Część postulatów z poselskiego projektu, który jest najbardziej prodemokratyczny… On służy temu, żeby umożliwić większej liczbie osób dotarcie do lokalu wyborczego. Projekt, który wzbudza najwięcej kontrowersji… Chodzi o kwestię zwiększenia liczby komisji obwodowych. Dziś tworzy się komisję wyborczą tam, gdzie mieszka co najmniej 500 mieszkańców. My chcemy 200 mieszkańców. Więcej obwodów, gdzie Polacy będą mogli głosować. Jest mowa o możliwości dojazdu do lokalu wyborczego tam, gdzie nie ma komunikacji publicznej. Na ten dzień powinna być taka komunikacja. Rząd od początku to pozytywnie opiniował, mimo wydatków. Wprowadzamy dietę dla mężów zaufania. To 40% diety członka komisji. Jest niższa, ale pierwszy raz dajemy lekką satysfakcję mężom zaufania. Mają oni też konkretne obowiązki.

Ma się zwiększyć dostęp do lokali wyborczych, będzie większa liczba obwodów. Będzie też centralny rejestr wyborców...

- To już z rządowego projektu.

Sporo kontrowersji wywołuje możliwość nagrywania procesu wyborczego przez mężów zaufania. Będzie tak, że jesienią wejdziemy do lokalu i od razu mąż zaufania skieruje na nas kamerę?

- Nie. To nagrywanie ma być z zachowaniem tajności głosowania. Dotyczy to też ochrony danych osobowych. Ja będąc w polskiej delegacji do Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE, często obserwuję wybory. To jedno z zadań OBWE. Są miejsca na świecie, gdzie jest przejrzystość wyborów. Można na żywo zobaczyć gdzieniegdzie sytuację w lokalu. Musi być oczywiście tajność. Te nagrania, jak nie będzie zastrzeżeń, muszą być zniszczone dzień po końcu pracy komisji. W Polsce wszędzie mamy kamery. Są na ulicach. To nie budzi zastrzeżeń. Jest obawa, żeby w lokalu wyborczym było widać, co się dzieje? Mimo RODO dziś każde miejsce ma monitoring. Dlaczego jest ten strach? Nie podobało mi się na wczorajszym posiedzeniu komisji, jak przyszli posłowie z opozycji i atakowali osoby z Ruchu Obrony Wyborów. Oni w ramach społecznego ruchu sprawdzają rzetelność wyborów. Te osoby były personalnie atakowane. Zarzucano im niekompetencję. Jakby oni musieli mieć jakieś… Mówiono, że oni będą przeszkadzać. Wie pan, co wielkie dyskusje wywołało? Do panów, którzy mówili o swoich doświadczeniach z obserwacji wyborów, były zastrzeżenia i chęć uchylenia przepisu, który mówi, że cała komisja musi zobaczyć kartę do głosowania, że nie można tego robić w podgrupach. To jest w większości krajów normą. Komisja pracuje cała. Widać, że ta karta jest na danego kandydata. Nie, że są podgrupy i wkładanie do innych stosików. Takie zastrzeżenia zawsze bywały. Było to nawet w prokuraturze. Wczoraj pan Kierwiński udowadniał, że to jest niemożliwe i oni coś wymyślają…

Jeszcze ustawa wiatrakowa. Jest poprawka, która zwiększy odległość wiatraka od obiektów mieszkalnych. Zamiast 500 metrów, będzie 700 metrów. Skąd taka zmiana? Powstanie ich mniej.

- Po co narażać Polaków na to, żeby – wykorzystując przepisy – stawiano im wiatraki pod oknami? Pan widział, ile jest protestów mieszkańców? Obywatele nie chcą mieć pod oknami wiatraków. Rozumiem to. PiS się zawsze powołuje na wolę Polaków. Stąd ustawa wiatrakowa. Zmniejszamy odległości, ale tak, żeby to było racjonalnie. Polacy nie powinni mieć farm wiatrowych pod oknami.

Kiedy głosowanie tej ustawy może się odbyć? Jak zagłosuje Solidarna Polska po zwiększeniu tej odległości?

- Wczoraj była komisja. Nie jestem jej członkiem. Nie znam się dokładnie. Przy kodeksie wyborczym pracowałam. Ja prowadziłam ustawę. Mogę rozmawiać dokładnie. Tutaj, jest to kwestia pani marszałek, kiedy zostanie skierowana do drugiego czytania. Muszą być ustalenia z koalicjantem. Ja nie mam wiedzy. Wczoraj miałam pracowity dzień. Nie tylko kodeks wyborczy. Minister Rau na komisji przedstawiał też podsumowanie przewodnictwa Polski w OBWE. Niedługo rocznica napaści Rosji na Ukrainę. Stało się to podczas polskiego przewodnictwa. Rozmawialiśmy o tym.

Organizuje pani Gorlicki Konkurs Pieśni Patriotycznej, którego finał zwykle przypada w okolicach Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Jak wojna na Ukrainie wpływa na postawę najmłodszych?

- Finał 8. Gorlickiego Konkursu Pieśni Patriotycznej odbył się w ubiegłym tygodniu. Konkurs obejmuje nie tylko powiat gorlicki, ale cały mój okręg wyborczy. Dołożyliśmy też powiat tarnowski. Sam przebieg? My przywykliśmy do wojny w Ukrainie. Pamiętam obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w ubiegłym roku. To było 3 dni po napaści Rosji na Ukrainę. Wtedy wszyscy byliśmy wstrząśnięci, przeżywaliśmy to. Nie wiedzieliśmy, jak się zachować. Czy uroczystości w ogóle organizować, jak tam giną ludzie i spadają bomby? Były elementy ukraińskie, hymn. Wszyscy to przeżywaliśmy. Dziś większość Polaków zapomniała, że tam jest wojna. Cały czas giną ludzie, Ukraina jest niszczona. Wśród młodzieży są też dzieci z Ukrainy. Nie było potrzeby eskalowania tego. My konkurs pieśni patriotycznej poświęcamy naszym bohaterom. Oni walczyli o niepodległość, o honor. Wiedzieli, że nie ma większych szans. Sojusznicy, którym pomagaliśmy wygrać z Hitlerem, nas zdradzili, w Jałcie podzielono strefy wpływów. Polska została po II wojnie zniewolona na długie lata. Niektórzy nie złożyli broni, walczyli o odrodzenie państwa. Inka powiedziała, że „zachowała się jak należy”. O tym też mówiliśmy podczas finału Konkursu. Więcej powiemy 26 lutego, kiedy w Państwowym Zespole Szkół Muzycznych odbędą się obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.