Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z ministrem infrastruktury, Andrzejem Adamczykiem.

Wczoraj odbyło się tajne posiedzenie Sejmu ws. informacji rządu o cyberatakach na polityków rządzącej formacji. To posiedzenie tajne było tylko z nazwy. Politycy opozycji szeroko opowiadali, co się działo, były także informacje w mediach. Z tajnością niewiele to miało wspólnego. Jak pan ocenia tę sytuację?

- Z niesmakiem. Jestem zniesmaczony tym, co zaprezentowała opozycja. To zachowanie na sali, z którego wynikało, że parlamentarzyści nic sobie nie czynią z zagrożeń i przewidywanego rozwoju zdarzeń, świadczy o tym, że deficyt odpowiedzialność za państwo i mądrości opozycji jest tak duży, że przekracza granice. Infantylne apele, żeby doprowadzić do tego, żeby posiedzenie było jawne, świadczy o braku odpowiedzialności za kraj. Przytoczę zdanie jednego z polityków opozycji, niestety jedynego. On powiedział, że traktuje atak na ministra Dworczyka jako atak na państwo polskie. Ma świadomość, że taki atak może być przeprowadzany na inne osoby z rządu, ale także z opozycji, dziennikarzy. O skali zagrożenia mówił premier Morawiecki, premier Kaczyński i minister Cieszyński. Tutaj się kojarzy takie stare przysłowie. Mądrej głowie dość po słowie. Parlamentarzyści opozycji, którzy próbują się przebić na jedynki informacyjne ze swoimi wypowiedziami, powinni mieć w pamięci, że w kraju mamy do czynienia z działaniem dezinformacyjnym. Było wczoraj wskazanie, kto jest autorem, kto jest źródłem takiego działania. Mówiono też, że w najbliższych tygodniach jako cała klasa polityczna będziemy przedmiotem ataku dezinformacyjnego. Tyle mogę powiedzieć. Ten deficyt roztropności opozycji powinien zostać zmniejszony. Refleksja jest po ich stornie. Nie wiem, czy te apele i sformułowania trafią do tych, którzy powinni swoją mądrością dawać poczucie bezpieczeństwa Polakom i dbać o to, żeby Polska była bezpieczna. Dzisiaj tak nie jest. Mam na myśli opozycję. Jestem daleki od krytycznych opinii, ale wczoraj przebrała się miarka.

Teraz spotkanie ministrów infrastruktury Grupy Wyszehradzkie w Krakowie. Na klimat pana współpracy z ministrami infrastruktury z innych krajów wpłynie trudna relacja Polski z Czechami dotycząca sporu o kopalnię Turów na Dolnym Śląsku?

- Cały czas mamy nadzieję, że te relacje będą na poziomie dotychczasowym. Z ministrem transportu Czech byliśmy od lutego 2016 roku w dobrych, koleżeńskich relacjach na poziomie merytorycznym. Doprowadziliśmy do powstania umów międzyrządowych, były porozumienia ws. połączenia drogi S3 z portów Szczecin-Świnoujście do południowej granicy państwa. Połączyliśmy tę drogę z autostradą w Czechach. Porozumienia trwają. Podobnie na kolei. Tak samo z ministrem Słowacji mamy wypracowane relacje dotyczące Via Carpathia, drogi ekspresowej S1 z Żywca na Zwardoń i dalej na Słowację. Te relacje nie są zaburzone. Jestem przekonany, że ich efektem będą konkretne połączenia. Problem Turowa - mam nadzieję - znajdzie rozstrzygniecie, jak okres wyborczy w Czechach się skończy. Łączę te wydarzenia z kampanią polityczną w Czechach. To się zmieni. Jestem optymistą. Trzeba rozmawiać i prowadzić dialog. Będziemy go prowadzili w Krakowie. Zaprosiłem do naszego Krakowa ministrów transportu. Obiecywałem, że w królewskim mieście ministrowie transportu Grupy będą mogli rozmawiać o sprawach ważnych związanych z koleją, z inwestycjami drogowymi, transportem samochodowym. Mamy przygotowaną wspólną deklarację. Ministrowie pozytywnie odpowiedzieli na wizytę w Krakowie. Spotkania w stolicach są standardem. Nie jest standardową wizyta w Krakowie. Oni wrócą do siebie i będą mówili, że Kraków jest piękny, że warto tu przyjechać. Jeden z panów ministrów często w Krakowie prywatnie bywa.

Złą sławą w naszym kraju cieszą się szlabany na bramkach autostradowych. Jesteśmy jedynym krajem Grupy Wyszehradzkiej, gdzie takie szlabany na bramkach są. Pytam w kontekście wchodzącego dzisiaj w życie nowego prawa - nowelizacji ustawy o autostradach płatnych. Ona między innymi zakłada możliwość likwidacji szlabanów na autostradach utrzymywanych przez państwo. To A4 Gliwice-Wrocław i A2 Łódź-Poznań. Kiedy szlabany znikną? Pewnie przed wakacjami nie zdążymy?

- Przed wakacjami nie. Wszystko, co dzieje się na autostradach to element strategii z lat 90. Przyjęto to na początku tego wieku. Dzisiaj mogę powiedzieć, że Krajowa Administracja Skarbowa i Ministerstwo Finansów, które objęło nadzór nad opłatami transportu samochodowego, przygotowało aplikację, dzięki której będziemy mogli przejeżdżać przez podniesione szlabany na autostradach. Od 1 listopada tak będzie na A4 w części administrowanej przez polskie państwo, czyli nie dotyczy to odcinka Kraków-Mysłowice. Także na autostradzie A2, gdzie państwo pobiera opłaty, będą poniesione zapory na autostradach.

Te odcinki utrzymywane przez koncesjonariuszy, jak na przykład A4 Kraków-Katowice? Tutaj szlabany kiedykolwiek znikną za sprawą tego nowego prawa?

- Podpisana umowa z lat 90. ze Stalexportem określa, jak koncesjonariusz będzie pobierał opłaty. Potwierdził to sąd wyrokiem, uznając tajność umów i nienaruszalność ich. Do końca koncesji, jeśli koncesjonariusz wyrazi zgodę, żebyśmy korzystali z aplikacji… Nie chodzi tylko o A4. Chodzi też o autostradę zarządzaną przez konsorcjum pana Kulczyka. Jak oni się zgodzą, będą podniesione szlabany. To zależy jednak od nich. Jesteśmy związani umowami. Będziemy apelowali, wpływali. Minister finansów na pewno jest zdeterminowany. Tak samo pan premier Morawiecki, który od lat powtarza, że ta sytuacja na autostradach musi się zmienić.