Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z ministrem infrastruktury, Andrzejem Adamczykiem.

 

Wczoraj PKW stwierdziła w uchwale, że w wyborach prezydenta RP z 10 maja brak było możliwości głosowania. Procedura wyborcza została zakończona. Marszałek Sejmu ma 14 dni na zarządzenie nowych wyborów. Jaki termin byłby optymalny?

- Nie ja będę wyznaczał termin wyborów. Zrobi to pani marszałek Witek. Dotrzyma terminu 14 dni. Dowiemy się, jaki będzie termin. Dzisiaj najważniejsze jest bezpieczeństwo wyborów, żeby w tym trudnym czasie zrobić wszystko, żeby zabezpieczyć te osoby, które wezmą udział w wyborach. Czekamy cierpliwie. Pani marszałek podejmie właściwą decyzję. Nie ma powodów, żeby mieć obawy.

 

Jeśli bezpieczne, czyli wyłącznie korespondencyjne wybory?

- Prawdopodobnie tak. Nie chcę przesądzać. To kompetencja pani marszałek. Dajmy pani marszałek szansę na określenie terminu wyborów. Znajdźmy cierpliwość w sobie.

 

Mamy prawie połowę maja. Kiedy wróci do normalności ruch pasażerski, międzynarodowy? W mediach mówi pan, że w Europie dyskutują państwo o początku lipca jako o możliwym terminie?

- Tak. Ostatnio odbyła się narada ministrów transportu UE. Mówiliśmy o systemowym podnoszeniu połączeń lotniczych, połączeń kolejowych-międzynarodowych, żeby wszystkie warunki wyznaczane przez kraje UE były tożsame. Żeby nie było tak, że w pociągu jadącym z Warszawy do Paryża, na terenie kolejnych państw będą różne liczby pasażerów w stosunku do ilości miejsc. Podobnie w samolotach. Muszą być jedne zasady. Kiedy transport kolejowy-międzynarodowy wróci do normalności? Trudno powiedzieć. Wiem, że na terenie Polski jest olbrzymi deficyt pasażerów pociągów w relacjach międzywojewódzkich. Dochodzi do tego, że jest 80-90% mniej pasażerów niż normalnie. Obserwujemy przyrost pasażerów, ale nie jest on tak dynamiczny. Będzie taki, gdy wrócą obiekty turystyczne, hotele, gdy sanatoria będą pracowały, ośrodki wypoczynkowe będą mogły w pełni oferować usługi. Przygotowujemy się na tę operację podnoszenia połączeń lotniczych, połączeń kolejowych. Nie jest to łatwe. Dzisiaj zamrożony transport wymaga wielu tygodni spokojnej operacji przywracania połączeń. To jak z budowami. Eksperci mówią, że jakbyśmy przerwali inwestycje na czas ponad 2 tygodni, przywracanie ich do pierwotnego stanu zaangażowania prac trwałoby 2-3 miesiące. To zerwanie łańcuchów dostaw, produkcja towarów. To wymaga wielu miesięcy przywracania procesu. Jestem zadowolony, że polskie budowy funkcjonują, nie tak jak w Niemczech, Austrii, Włoszech. Dzięki temu kilkaset tysięcy miejsc pracy dalej istnieje. Pracownicy mogą realizować swoje zadania. Dzięki temu otrzymują pensję. Grubo ponad milion osób jest pewnych, że miejsca pracy są. Ich byt nie jest zagrożony.

 

Obecne obostrzenia mówią, że w pojazdach komunikacji zbiorowej może przebywać tyle osób, ile wynosi połowa miejsc siedzących. Unia Metropolii Polskich apeluje do rządu, żeby złagodzić te obostrzenia. Włodarze miast obserwują tłok. Trudno jest obsłużyć pasażerów, którzy chcą wejść do pojazdów. Biorą państwo pod uwagę złagodzenie tego obostrzenia?

- Tak. Uważnie monitorujemy to, co dzieje się w transporcie. Decyzja należy do ministra zdrowia, GIS, pana premiera. Mamy wypracowaną koncepcję, która decyzją ministra zdrowia zostanie uruchomiona. Mam nadzieję, że w tym tygodniu. Jest rozwiązanie, które zwiększy ilość pasażerów w komunikacji publicznej. Relacja ilości pasażerów do miejsc siedzących. Będzie tu zmiana. Nie wrócimy jednak do zasad sprzed epidemii. Bezpieczeństwo jest najważniejsze. Stopniowo przywrócimy zapełnienie komunikacji publicznej. Nie stanie się to od razu. Te pojazdy nie będą przepełnione, koronawirus nie będzie mógł szaleć. Musimy podejść do tego roztropnie.

 

W ubiegły czwartek ogłosił pan z prezydentem Andrzejem Dudą program przystankowy, który zakłada, że w ciągu 5 lat zostanie uruchomionych lub powstanie 200 przystanków. W tym 10 w Małopolsce. To kolejny etap likwidowania białych plam komunikacyjnych. Jaki był klucz doboru tych miejsc?

- Rozpocznę sekwencję od informacji, dlaczego z prezydentem Andrzejem Dudą, dlaczego razem ogłaszaliśmy projekt przebudowy 200 przystanków. Prezydent wiele razy zwracał się do mnie z pytaniem, jak pomóc tym, którzy wnoszą i piszą petycje poparte wieloma podpisami, żeby budować i przywracać przystanki kolejowe. Jak im pomóc? To była inspiracja, żeby przygotować program. Tych postulatów było wiele. Ponad 640 wniosków społeczności lokalnych o ponad 640 przystanków. Z tego zostało wybranych 200. One w lwiej części będą budowane od podstaw. Są też takie, które zostaną wyremontowane i przystosowane do dostępności dla osób niepełnosprawnych, dla mam z dziećmi. Tych przystanków w Małopolsce jest kilka. Pamiętam batalię samorządu z Zabierzowa. Oni od lat mieli wnioski z podpisami. Tak samo w Wolbromiu. Tam będzie nowy przystanek. Przebudowa w Miechowie. Do tego Nowy Sącz, Dąbrówka, Zakrzów, Zebrzydowice. Prezydent Andrzej Duda mówił, że ważne są te działania, które pozwolą zabezpieczyć miejsca pracy w czasie kryzysu. My to czynimy. Inwestycje na drogach samorządowych są, na krajowych także. Do tego inwestycje kolejowe.

 

Aktualny jest harmonogram wprowadzenia od 1 lipca zmian w kodeksie drogowym? Trwają prace, konsultacje społeczne, były dyskusje. Zmiany mają być istotne – możliwość zatrzymania prawa jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h także poza obszarem zabudowanym i zwiększenie ochrony pieszych w rejonie przejść. 1 lipca to dalej realna data?

- Tutaj jesteśmy realistami. W porozumieniu z KPRM, ministrem Schreiberem, uzgodniliśmy, że termin wejścia w życie tej ustawy to 14 dni od jej przyjęcia. Sytuacja epidemiczna chwieje procesami legislacyjnymi. Wiele projektów zeszło na drugi plan. Wiele uwag, propozycji, stanowisk różnych od wnioskodawców było. To spowodowało, że proces wprowadzania zmian uległ przesunięciu. Pewnie nie będzie to 1 lipca. Chcemy, żeby to się stało jeszcze w wakacje, żeby te przepisy zwiększyły poziom bezpieczeństwa na drogach. To priorytet.