Mamy spory potencjał, nie ma zbyt wiele konkurencji. Ta lokalizacja pozwoli na zatrudnienie docelowo 300 - 400 osób, ale nie składamy obecnie  żadnych konkretnych deklaracji. Miasto daje fajne warunki, jest między nami pełna współpraca - mówi Marek Kapralski. - Na poważnie palnujemy rozwijać biznes w okolicach lipca, sierpnia. Może się to wydarzyć wcześniej.  To zależy od zleceń, które są podpisywane. Bierzemy udział w kilku przetargach. Obiekt jest  przygotowany na miarę naszych potrzeb. Stawiamy na studentów i osoby +40 przy pewnych specyficznych projektach.  Będzie to zależało od zleceń, które wybierzemy.

Na początku w tarnowskim call center pracę mogłoby znaleźć około 30 osób, docelowo kilka razy więcej. Niestety w większości na umowach śmieciowych.


Budynek szkoły przy ulicy Kochanowskiego wyremontowano pod belgijską firme Call Center. Inwestycja miała być wizytówkami Tarnowskiego Klastera Przemysłowego.

Pracę miało tam znaleźć nawet 220 osób, a w podpisaniu listu intencyjnego w warszawskiej siedzibie firmy w listopadzie 2015 uczestniczył obok prezesa klastera Rafała Działowskiego wiceprezydent Tarnowa Henryk Słomka-Narożański oraz poseł Robert Wardzało. Jak niedługo później ujawniło Radio Kraków, firma miała jednak zatrudniać na mało korzystnych warunkach dla pracowników, przede wszystkim na umowy zlecenie czyli tzw. śmieciówki.

Firma ruszyła nawet z rekrutacją na 30 stanowisk, ale na tym się skończyło. A wokół sprawy narosło sporo kontrowersji. Więcej

Prezes Rafał Działowski stracił stanowisko, a nowa  szefowa TKP Magdalena Gadecka-Bukało złożyła zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa poprzez działanie na szkodę spółki poprzedniego prezesa. Jej wątpliwości wzbudzał m.in. tylko częściowy remont budynku przy ulicy Kochanowskiego. Miasto wydało na to prawie 2 miliony złotych i do tej pory mogło się poszczycić jedynie tym, że w budynku zainstalowano nowoczesne systemy, które miały poprawić komfort pracy. Ale pomieszczenia stały puste.

Na dodatek wyszło na jaw, że klaster zapłacił 28 tysięcy złotych za pośrednictwo w ściąganiu do miasta firm osobie, która była w zarządzie jednej ze spółek mających uruchomić działalność w budynku przy ulicy Kochanowskiego.

 

Bartek Maziarz, jgk