"Mówimy o odpadach niebezpiecznych, ale tylko w rozumieniu ustawy. To nie znaczy, że one np. promieniują, są trujące czy w bezpośredni sposób oddziałują na otoczenie. One nie powinny się tam znaleźć i powinny być w odpowiedni sposób unieszkodliwione" - podkreśla w rozmowie z Radiem Kraków Marek Kaczanowski z tarnowskiego magistratu. Dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta Tarnowa wyjaśnia, że stężenia zanieczyszczeń w składowanej ziemi zanieczyszczonej substancjami ropopochodnymi są przekroczone, ale nie przekraczają norm dla gruntów w strefie przemysłowej.

Urzędnicy sprawdzają też czy firma składowała szkło zwykłe czy kineskopowe, bo wtedy sprawa unieszkodliwienia jest dużo bardziej skomplikowana i kosztowna. "Wtedy musi zostać to tak przerobione żeby warstwa, którą pokryte jest szkło została zebrana i unieszkodliwiona, a szkło wtedy nadaje się do dalszego wykorzystania np. na podbudowę pod drogi".

Marek Kaczanowski podkreśla, że magistrat próbuje "przymusić" właściciela do usunięcia odpadów z miejsca, w którym nie powinny się znajdować czyli ulicy Chemicznej. Sprawa jest jednak utrudniona, bo firma jest w upadłości likwidacyjnej. Zdaniem Kaczanowskiego to jednak nie umożliwia doprowadzenia sprawy do końca.

Magistrat prowadzi postępowanie z udziałem syndyka upadłej firmy. Poza tym - jak podkreśla dyrektor Kaczanowski - spółka Ekotar wynajmowała teren, na którym działała od dwóch innych firm. "Jeżeli nie uda się wyegzekwować uporządkowania tych spraw od firmy, która zrobiła bałagan to będziemy prowadzić postępowanie z udziałem właściciela nieruchomości czyli firm, które wydzierżawiły trzeciej firmie swoje działki".

Nieprawidłowości wykrył Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska i powiadomił zarówno magistrat jak i prokuraturę rejonową w Tarnowie. Jak przyznaje w rozmowie z Radiem Kraków prokurator rejonowy Marcin Stępien, od 1 grudnia jest prowadzone śledztwo w sprawie składowania przetwarzania i odzyskiwania w okresie od bliżej nieustalonego dnia 2014 roku, wbrew przepisom ustawy, odpadów ropopochodnych i pochodzących ze sprzętu elektrycznego i elektronicznego w taki sposób, że może to zagrażać życiu lub zdrowiu wielu osób lub spowodować zniszczenia w świecie roślinnym i zwierzęcym oraz obniżenie jakości powierzchni ziemi w znacznych rozmiarach.

Za to przestępstwo grozi od 3 miesięcy do 5 lat. Na razie prokuratura gromadzi dokumenty w tej sprawie, m.in. z kontroli urzędu miasta oraz WIOŚ. Dopiero później zostanie powołany biegły, który oceni jakie skutki mogły spowodować składowane tam odpady. "Z kontroli, które przeprowadził urząd miasta Tarnowa wynika, że formułowane były zalecenia w stosunku do zmiany sposobu postępowania z tymi odpadami i te zalecenia nie do końca zostały zrealizowane" - przyznaje w rozmowie z Radiem Kraków prokurator rejonowy Marcin Stępień.

Zdaniem Stępnia jeśli nikt nie posprząta szkodliwych dla środowiska odpadów w ostateczności będzie musiał to zrobić na własny koszt tarnowski magistrat.

 

 

Bartek Maziarz/ar