Trzecie miejsce w wyborach prezydenckich w Tarnowie zajął Jakub Kwaśny i to o jego elektorat będą teraz zapewne walczyć dwa pozostali kandydaci. W tarnowskiej radzie miasta wygrywa PiS zdobywając 13 mandatów, do rady miasta dostał się podejrzany o korupcję były prezydent Ryszard Ścigała.

 

Zapis rozmowy Agnieszki Wrońskiej  z Romanem Ciepielą

A.W.:Jest pan zadowolony z wyniku? Takiego się pan spodziewał - to rozczarowanie, czy tez zaskoczenie?

R.C: Oczywiście uzyskanie najlepszego wyniku w tak dużym mieście jak Tarnów może dać satysfakcję, a z drugiej strony informacja, że będzie druga tura, to jest może  mały niedosyt, ale  to nie w kategoriach osobistych trzeba rozpatrywać te wyniki, ale co to oznacza dla miasta, dla Tarnowa. We wszystkich dużych miastach w Polsce, czy w większości dużych miast, są drugie tury i to jest pewna natura tych wyborów. Przy sześciu kandydatach rozkład głosów musiał spowodować właśnie taką sytuację. Zwycięstwo daje pełną satysfakcję, ale też mobilizuje do dalszej pracy, do dalszego pokazywania pozytywnego programu obywatelskiego - tego nie partyjnego, nie związanego z dyspozycja okreslonych grup politycznych, ale takiego związanego z losami tarnowian, z przyszłością naszego miasta, nastawionym na konkretne rozwiązania.

A.W : Czy te 6% różnicy pomiędzy panem a Kazimierzem Koprowskim z PIS nie sprawia, że czuje pan zagrożenie?

R.C.: Patrzę na te wybory bardzo osobiście. Druga tura to będą jakby inne wybory. Tu będzie trzeba dokonać bardzo wyraźnego podziału między jedną i drugą opcją. Trzeba będzie zbudować jeszcze raz elektorat i przekonać osoby do własnego programu. Bardzo serdecznie chcę podziękować tym, którzy mnie poparli w pierwszej turze i zaprosić ich, zachęcić do udziału w drugiej turze. Ktoś może pomyśleć - raz już zagłosowałem, raz już wybrałem tego pana, to mnie satysfakcjonuje - a to przecież nie koniec wyborów. W związku z tym ta pełna mobilizacja, ta chęć zagłosowania i dokonania wyboru właśnie wokół tego programu, który ja przedstawiłem, czy przedstawiam, programu, który nastawiony jest na tworzenie miejsc pracy, na tworzenie z Tarnowa przyjaznego miasta wszystkich obywateli i nie dzielenia tych obywateli na naszych i innych. Ja taka ofertę przedstawiłem - to nie są nowe słowa, ja mówię tak cały czas w kampanii wyborczej i tak chcę działać. Zbudowałem dobre fundamenty rozwoju Tarnowa, jako wicemarszałek Małopolski. Przez 8 lat pracowałem, żeby były dobre inwestycje, ugruntowane i dzisiaj trzeba je przeprowadzić. Wiem jak to zrobić - mam nadzieję, że moi wyborcy już to widzą a w drugiej turze jeszcze raz to zauważą i  dokonają właściwego wyboru.

A.W.: Zadzwonił już pan do Jakuba Kwaśnego z SLD z prośbą o wsparcie w tej drugiej turze?

R.C.: O tak wczesnej porze nie należy dzwonić, szczególnie, że po wyborczej nocy niektórzy mogą jeszcze odpoczywać, ale tak - będę rozmawiał i z Jakubem Kwaśnym i z ludźmi z PISu i z tych obywatelskich ugrupowań, które nie weszły do rady, ale jeszcze raz chcę podkreślić : tarnowianie potrzebują prezydenta dla swojego miasta , a nie wybrać reprezentanta jakiejś formacji politycznej, żeby reprezentował program tej partii. Tarnów powinien mieć człowieka, który łączy, a nie dzieli. Nie będzie zapowiadał radykalnych zmian, tylko będzie rozwijał miasto poprzez takie modyfikacje i unowocześnienia, które będą  potrzebne. Nie czuję się związany instrukcjami żadnej partii, czuje się związany pragnieniem  mieszkańców Tarnowa , szczególnie tych młodych , którzy dziś mocno artykuują, że chcą mieć więcej szansy w Tarnowie, nie chcą stąd wyjeżdżać i trzeba wszystko zrobić, żeby oni te szanse w Tarnowie zobaczyli.

A.W. : A jak pan ocenia wybory do tarnowskiej Rady Miasta, gdzie drugiej tury przecież nie będzie. Już teraz widać, że większość mandatów przypadnie radnym z Prawa i Sprawiedliwości. Wyobraża sobie pan rządzenie, kiedy w Radzie  nie będzie pan miał większości?

R.C.: Kiedy zostanę prezydentem Tarnowa, zwrócę się do tej większości, żeby zapomniała o swoich korzeniach partyjnych. Oczywiście wyborach reprezentujemy określone komitety wyborcze, natomiast w radzie musimy reprezentować Tarnów, wspominają o tym ustawy z Konstytucją włącznie. Radny nie jest związany mandatem określonego ugrupowania. Jeżeli nie będzie takiego zwarcia partyjnego, tylko chęć odpowiedzialności za miasto, to myślę, że jest możliwe porozumienie i współpraca. To jest fakt, a z faktami trudno dyskutować. Większość w radzie mają przedstawiciele PISu, ale to nie oznacza, że będą pełnili role destrukcyjną. Będę zapraszał tych radnych do współpracy i zachęcę ich do pozytywnego myślenia. Myślę, że to jest do osiągnięcia.

A.W.: A jak pan ocenia wynik swoich kolegów z PO do rady miejskiej, był gorszy niż w poprzednich wyborach - z 7 mandatów pozostanie najprawdopodobniej tylko 5 dla Platformy Obywatelskiej. To były słabe listy, czy - być może-  efekt tego, co działo się w Tarnowie i mieszkańcy po prostu mówią nie PO w tych wyborach.

R.C.: To też jest fakt. PO ma słabsze wyniki, niż poprzednio. To jest jakby podwójny efekt. Z jednej strony większej popularności PIS, a wybory proporcjonalne tak działają, że dzieli się mandaty przydzielając najpierw tym większym ugrupowaniom, pewna słabość takich obywatelskich ruchów, które - oprócz Tarnowian - nie zdołały wejść do rady. Ale to też efekt - tak jak pani wspomniała -  oceny przeszłości, która ciąży nad Tarnowem i jeszcze do końca z niej nie wyzwoliliśmy się. Budowanie pozytywnego wizerunku Tarnowa musi również polegać na rozliczeniu przeszłości, a ten rozdział ciągle jeszcze nie  jest do końca zamknięty. Tak że na ten wynik złożyło się szereg okoliczności - tych z przeszłości, ale też tych wynikających z pewnych mechanizmów liczenia głosów. Faktem jest , że mamy 13 przedstawicieli PIS,  5 z PO , 4 z SLD i 3 najprawdopodobniej z Tarnowian. To oznacza, że koalicja jest wykluczona poza PISem, bo PIS już ma większość. -  a to może oznaczać tylko tyle, że PIS będzie musiał odejść od retoryki partyjnej i pokazać się jako bardziej samorządowe ugrupowanie. Czy tak się stanie - zobaczymy. Ja taką propozycję kolegom z Rady złożę.