Podczas rutynowej kontroli okazało się, że niektóre elementy wind zamontowanych przy przejściu podziemnym są tak zużyte, że urządzenia w każdej chwili mogą runąć kilka metrów w dół. Dlatego Urząd Nadzoru Technicznego zamknął je ponad miesiąc temu.

Początkowo tarnowscy urzędnicy myśleli, że uda im się szybko zdobyć części na wymianę i dlatego zawiesili na windach kartki z informacją, o tym, że "planowany termin usunięcia usterek to 21.11.2014". Paweł Czerwień z Biura Miejskiego Inżyniera Utrzymania Miasta przyznaje, że informacja nie została zmieniona, bo urzędnicy "nie chcieli drażnić mieszkańców, dawać kolejnych terminów, wydłużać, dlatego, że byłoby to zwykłe kłamstwo gdyż nie znaliśmy terminu do kiedy windy będą nieczynne". Poza tym jedyną osobą, która mogłaby wymienić kartki jest ... konserwator.

 

 

Urzędnicy mieli problem ze zdobyciem części koniecznych do bezpiecznego działania wind. Ostatecznie trzeba było je wykonać na zamówienie. Nie pomagało im też to, że firma z Kołobrzegu, która wykonywała windy przy ulicy Mickiewicza jest w upadłości. 

Czerwień w rozmowie z Radiem Kraków przekonuje, że części powinny dotrzeć do Tarnowa w piątek popołudniu. Jeśli ich montaż pójdzie sprawnie i szybko uda się też zdobyć pozwolenie Urzędu Nadzoru Technicznego windy przy Mickiewicza powinny zadziałać na początku przyszłego tygodnia.

Mieszkańcy przypominają jednak, że to tylko jedna z wielu awarii urządzeń zamontowanych zaledwie 4 lata temu. Paweł Czerwień przekonuje jednak, że w większości przypadków windy były unieruchomione przez ... samych mieszkańców. "Do tej pory najwięcej zatrzymań wind było spowodowanych jednak dewastacją. Uszkodzeniem przycisków, wyświetlaczy, drzwi, wybicia szyby, kradzież oświetlenia".

Czerwień podkreśla, że pamięta tylko jedną awarię nie związaną z działaniem mieszkańców. Była to wymiana jednej z lin dźwigu.

Tarnowscy urzędnicy są zaskoczeni liczbą telefonów mieszkańców zaniepokojonych tym, że windy mimo informacji na nich zawieszonych nadal nie działają. Jak przyznają, takich interwencji było dużo więcej niż - jak im się wydaje - mieszkańców, którzy na co dzień korzystali z tego sposóbu przedostania się na drugą stronę ulicy Mickiewicza.

Za wszystkie naprawy związane z wandalizmem czy też z eksploatacją wind płaci magistrat. Jednak nawet gdyby były objęte gwarancją biorąc pod uwagę upadłość firmy, która montowała windy i tak pewnie nie miałby kto zająć się ich naprawą.

Bartek Maziarz