Edytuj
share
Kangurek-uciekinier ze Sterkowca czuje się dobrze. Może dołączy do niego koleżanka
Ma 10 miesięcy, kilkadziesiąt centymetrów wzrostu i jest wegetarianinem. W Sterkowcu koło Brzeska mieszka kangur - a właściwie kangurek o nazwie walabia bennetta - bo to miniaturka kojarzonego z Australią zwierzęcia. Właściciel kangurka ze Sterkowca Radosław Szostak kupił go jednak całkiem legalnie w hodowli na Śląsku. Zrobiło się o nim głośno przed kilkoma dniami kiedy uciekł z ogrodu, został odnaleziony i reporter RK pojechał sprawdzić, jak się teraz czuje.
fot: B. Maziarz
Okazuje się, że nieco zdziczał, zestresowany przygodą, ale pozwala do siebie podejść.
Podczas poszukiwań kangura, w mediach społecznościowych ukazały się krytyczne komentarze, w których oskarżano właściciela o przetrzymywanie dzikiego zwierzęcia. Jak jednak tłumaczą weterynarze, kangury nie należą do zwierząt niebezpiecznych, ani podlegających specjalnej ochronie. Jest wprawdzie "częściowo zwierzęciem egzotycznym, ale spełniającym zadania zwierzęcia towarzyszącego".
Kangurek wabi się Rico, na cześć... pingwina z Madagaskaru, reaguje na imię, ale chwilowo jest na właściciela obrażony za przerwanie samodzielnej wycieczki i przewożenie samochodem. Rico nie jest posłuszny jak pies, jednak nawiązuje kontakt z człowiekiem, pozwala się głaskać. W ogrodzie zastępuje... kosiarkę, utrzymując trawnik w idealnym stanie. Niestety "zrywa" również kwiatki, chociaż woli jeść owoce.
Zaprzyjaźnił się z psem pana Radosława, potrafi go przytulać, czasami jednak ma dość zabawy i wtedy używa prawego sierpowego. Ludzi nie boksuje.
A co właściciel radzi tym, którzy chcieliby również mieć małego kangurka? Przede wszystkim nie należy kupować zwierzaka pod wpływem impulsu, ale zapoznać się najpierw z literaturą fachową i poradzić hodowcy. Oczywiście nie można trzymać kangura w mieszkaniu - musi mieć odpowiednie warunki. Właściciel kangurka ze Sterkowca chce zapewnić mu towarzystwo kangurzycy - bo podejrzewa, że jego ucieczka mogła wynikać z braku towarzystwa.
Kangury są hodowane także w Krakowie. W jednym z tych przypadków Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami stwierdziło, że zwierzę ma dobre warunki i nie miało powodów do interwencji. KTOZ często otrzymuje też zgłoszenie od zaniepokojonych klientów jednej z krakowskiej pizzerii, w której przetrzymywane są różne dzikie zwierzęta - w tym kangur. Ale i w tym przypadku właściciel ma wszystkie potrzebne dokumenty, które zgodnie z prawem pozwalają mu posiadać takie zwierzęta.
Bartłomiej Maziarz/bp