Firmy nawet nie musiały odpowiadać na wezwanie tarnowskiego magistratu. W sądzie w Krakowie zjawił się co prawda przedstawiciel spółki Strabag, ale niespodzianki nie było. 

"Nie widzimy możliwości zawarcia ugody na proponowanych warunkach" - mówił w sądzie pełnomocnik spółki Strabag, radca prawny Andrzej Rybicki.

Firmy wypierają się udziału w zmowie, zrzucając odpowiedzialność na pracowników - mimo że dwie z nich przed urzędem kontroli skarbowej przyznały się do nieprawidłowości przy tej inwestycji.     

Tak łatwo na pewno nie będzie w procesie cywilnym o gigantyczne odszkodowanie - który Tarnów ma wytoczyć wykonawcom budowy łącznika.

Na kwotę 40 milionów złotych, jakiej tarnowski magistrat domaga się od firm Strabag i Mota - Engil, składa się 26 milionów złotych, które Tarnów miał przepłacić za budowę łącznika z autostradą. A także ponad 13 milionów złotych unijnej dotacji na budowę drogi, którą miasto zwróciło w obawie przed koniecznością zwrotu dużo większych pieniędzy. 

Tarnowski łącznik z autostradą "budowało" konsorcjum firm Strabag, Mota-Engil oraz Poldim. Ale ta ostatnia upadła stąd miasto zgłosiło wierzytelność do Sądu Rejonowego w Tarnowie.

Wizyta przedstawiciela spółki Strabag w sądzie mogła nie być tylko czystą kurtuazją. Radca prawny reprezentujący spółkę zwrócił uwagę, że we wniosku tarnowskiego magistratu o ugodę, jest mowa o dowodach, ale spółka ich nie otrzymała. Prawnik Strabag prawdopodobnie liczył na to, że przy okazji wizyty w sądzie dowie się czegoś więcej o dowodach, którymi dysponuje miasto.

Prawnik wynajęty przez tarnowski magistrat Grzegorz Eliasz wyjaśnił jednak, że "charakter tego postępowania nie wymaga dowodzenia w tym postępowaniu". Dowody będą przestawiane w procesie cywilnym, który miasto chce wytoczyć teraz wykonawcom budowy łącznika z autostradą.

 

Bartek Maziarz/Bartek Grzankowski/ew