Pod koniec kwietnia Radwańska doznała kontuzji dolnej części pleców, z powodu której pauzowała przez dwa miesiące. Wznowiła starty dopiero w tym tygodniu w Eastbourne, gdzie dotarła do półfinału.

"Wysłała tym występem bardzo pozytywny sygnał. Odrodziła się w Eastbourne, na trawie" - zaznaczył Fibak.

Zwrócił też uwagę, że drabinka ułożyła się dla krakowianki "jako tako". Za plus uznał wylosowanie na otwarcie kwalifikantki Elenę-Gabrielę Ruse. 20-letnia Rumunka przeważnie występuje w imprezach niższej rangi i niewiele powszechnie wiadomo o jej stylu gry. Jest 195. rakietą świata i czeka na debiut w zasadniczej części rywalizacji wielkoszlemowej.

"Agnieszka od razu mogła trafić na młodą i mocno bijącą zawodniczkę z Top100. Niewiele wiemy o Ruse, ale uważam, aby pokonać Polkę, musiałaby zagrać mecz życia. O ile nie jest atletką jak Białorusinka Aryna Sabalenka (ta zajmuje 32. miejsce w rankingu WTA i pokonała krakowiankę w półfinale w Eastbourne - PAP), silnie uderzającą piłkę, to nie powinna sprawić kłopotu" - prognozował.

Tenisowy ekspert zwrócił uwagę, że już w 1/8 finału możliwy byłby zaś pojedynek Radwańskiej z wiceliderką światowej listy Dunką polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki.

"W miarę wcześnie byłby możliwy taki polski mecz. Ale trawa nie jest ulubioną nawierzchnią Karoliny, choć wygrała w sobotę turniej w Eastbourne. Z kolei Agnieszka najlepiej czuje się na takich kortach właśnie" - ocenił.

Fibak nie obawia się, że 30. na liście WTA krakowiance we znaki dać się może dość szybko niedawna przerwa w grze i że zabraknie jej sił.

"Nie grożą jej pięciosetowe mecze jak u mężczyzn. Po stronie Agnieszki jest talent. Londyn to jej teren, to jej dom, czuje się tam jak ryba w wodzie" - zaznaczył.

Do głównej drabinki jako tzw. lucky loser dostał się 123. w rankingu ATP Hubert Hurkacz. 21-letni wrocławianin, który debiutuje w Wimbledonie, miał też szczęście przy losowaniu rywala w pierwszej rundzie zasadniczej fazy turnieju - trafił na Bernarda Tomica. Australijczyk (162. ATP) tak jak Polak przegrał spotkanie w ostatniej rundzie eliminacji i dostał się do głównego turnieju dzięki wycofaniu się innego tenisisty.

Zawodnik z antypodów ostatnio słabiej sobie radzi, ale jeszcze dwa lata temu zajmował na światowej liście 17. miejsce. Swój najlepszy wynik w Wielkim Szlemie - ćwierćfinał - zanotował właśnie w Londynie.

"Bernard to taki śpiący rycerz. Może być bardzo groźny na kortach trawiastych. Prezentuje trochę taki archaiczny styl gry - gra zachowawczo, często podcina piłki. W meczu pierwszej rundy spotka się dwóch utalentowanych i wysokich graczy, którzy prezentują tenis nie siłowy, a precyzyjny, techniczny. To nie będzie łatwy pojedynek, ale ze wskazaniem na Huberta, który ostatnio jest na fali. Dobrze mu poszło we French Open i wygrał challenger w Poznaniu" - podkreślił Fibak.

Jego zdaniem po pokonaniu Tomica Polak miałby szansę na efektowne zwycięstwo w drugiej rundzie. W niej prawdopodobnie przyszłoby mu zmierzyć się z rozstawionym z "24" Japończykiem Keim Nishikorim.

"To tenisista z czołówki, ale nie jest królem kortów trawiastych" - zaznaczył.

Słynny przed laty zawodnik ocenił też, że niełatwe spotkanie czeka na otwarcie 80. w rankingu Magdę Linette, która trafiła na 53. w tym zestawieniu Kazaszkę Julię Putincewą.

"Ta rywalka jest bardzo waleczna. Trzeba na nią uważać, ale trzymam kciuki za Magdę" - dodał.

Fibak bardzo kibicuje także debliście Łukaszowi Kubotowi, który w Wimbledonie będzie bronił razem z Brazylijczykiem Marcelo Melo tytułu.

"Na szczęście pary, z którymi nie lubią grać, znalazły się w dolnej części drabinki. Już w drugiej rundzie może dojść do polskiego meczu, bo Łukasz może wówczas zmierzyć się z Marcinem Matkowskim, który go dobrze zna. To byłoby ciekawe spotkanie dla naszych kibiców. Szkoda, że Marcin jest teraz tak nisko notowany" - podsumował.

Zdaniem Fibaka fani tenisa obawiający się deszczowej pogody podczas zmagań w Londynie mogą zostać pozytywnie zaskoczeni.

"Długoterminowe prognozy wskazują, że ma być słońce i upał. To dobrze, bo nie będzie przerw w meczach z powodu opadów" - zaznaczył.

PAP/AD