Hutnik w coraz większych tarapatach

Jako pierwsza swoje spotkanie rozegrała jednak inna krakowska drużyna. Dla Hutnika Nowa Huta, bo o nich mowa, weekend miał odpowiedzieć na ważne pytania i przybliżyć zespół do utrzymania w nowej trzeciej lidze. Drużyna trenera Mateusza Stańca w sobotę podejmowała na Suchych Stawach Wisłę Sandomierz, a starcie sąsiadów z ligowej tabeli mogło sporo zamieszać jeśli chodzi o zajmowane przez obie drużyny lokaty. Do bramki drużyny gospodarzy wrócił na to spotkanie Norbert Jasowicz, który ostatni ligowy występ zaliczył jeszcze w listopadzie ubiegłego roku, a od tego czasu zmagał się z kontuzją.

Swojego powrotu na ligowe boiska Jasowicz nie zaliczy jednak do udanych. W samej końcówce pierwszej połowy bramkarz Hutnika doznał otwartego złamania nosa i na drugą połowę już nie wyszedł. Między słupkami zastąpił go Dorian Frątczak, który w ostatnich fragmentach spotkania zmuszony był wyciągać piłkę z siatki. W 84. minucie młodego bramkarza gospodarzy pokonał Bartosz Szepeta sprawiając, że trzy punkty wróciły z gośćmi do Sandomierza. Po tej porażce Hutnik w tabeli wylądował na 11. lokacie i aktualnie nie jest łatwo szukać pozytywów. Drużyna prowadzona przez Mateusza Stańca na pięć kolejek przed końcem do bezpiecznego miejsca w tabeli traci już pięć punktów.

Hutnik Nowa Huta - Wisła Sandomierz 0:1 (0:0)
Szepeta 84’

Wysoki poziom, wielkie emocje, bez bramek

Niepodważalnie hitem tej serii spotkań, a może i całej rundy, było spotkanie, które rozegrane zostało w sobotni wieczór w Ostrowcu Świętokrzyskim. Wicelider tabeli, KSZO, podejmował lidera, Garbarnię, która wygrywając ten mecz mogła znacząco przybliżyć się do wygrania małopolsko-świętokrzyskiej trzeciej ligi. O godzinie 19, przy sztucznym oświetleniu i głośnym dopingu około dwóch tysięcy fanów rozegrane zostało spotkanie godne hitu tego szczebla rozgrywkowego.

Na boisku w początkowych fragmentach meczu lepiej wyglądali goście. Podopieczni Mirosława Hajdy śmiało ruszyli do ataków, a najgroźniejszą szansę zmarnował Tomasz Ogar, trafiając pechowo w słupek. Po początkowym szoku KSZO ochłonęło jednak w kolejnych minutach i to gospodarze zaczęli atakować. Wbrew zapowiedziom trenera miejscowych, wicelider nie planował bronić w starciu z Garbarnią jednego punktu i postarał się obrócić losy spotkania na swoją korzyść. Gorąco pod bramką Marcina Cabaja było zwłaszcza w końcówce. Kilkukrotnie przed dogodnymi okazjami stawał Jakub Kapsa, ale czy szczęście, czy dobre interwencje defensywy sprawiały, że siatka w bramce gości została tego wieczoru nienaruszona. Choć to gospodarze po zmianie stron mieli więcej z gry, Garbarnia również stworzyła sobie jedną kapitalną szansę. W przeciągu kilku sekund dwukrotnie w kierunku bramki uderzał Mariusz Stokłosa, ale Stanisław Wierzgacz instynktownie obronił obie te próby. Mecz w Ostrowcu zakończył się więc bezbramkowym remisem, jednak śmiało można powiedzieć, że było to 0:0 z gatunku tych, po których kibice nie opuszczają stadionu zawiedzeni i znudzeni.

KSZO Ostrowiec Świętokrzyski - Garbarnia Kraków 0:0

Derby rezerw dla Wisły

Gdyby zestawić ze sobą dwa mecze pomiędzy rezerwami Wisły i Cracovii rozegrane w tym sezonie, od nadmiaru różnic można by nabawić się sporego bólu głowy. Jesienią na stadionie przy Kałuży było głośno, efektownie, pompatycznie i jednostronnie. Na trybunach zasiadło ponad dwa i pół tysiąca widzów, znalazło się miejsce dla kibiców gości, a głośny doping fanów Cracovii poprowadził Pasy do fantastycznego zwycięstwa w stosunku 4:0. Spotkanie rozgrywane na terenie Wisły zdecydowanie bardziej przypominało już jednak przeciętny trzecioligowy mecz, a emocji nie było ani na trybunach, ani na boisku. Ze względu na wymianę murawy na stadionie imienia Henryka Reymana, mecz odbył się w Myślenicach - niestety bez udziału publiczności. Nie było także wielkich nazwisk. Wiślacy dzień wcześniej zakończyli ekstraklasowy sezon i w jedenastce znalazło się miejsce tylko dla Krzysztofa Drzazgi i Piotra Żemły. Drużyna Cracovii w tym samym czasie rozgrywała natomiast spotkanie o wszystko, podejmując przy Kałuży Lechię Gdańsk.

W takich warunkach to gospodarze na boisku prezentowali się lepiej i już po kwadransie gry objęli prowadzenie. Po dośrodkowaniu Marszalika wynik meczu strzałem głową otworzył Jakub Bartosz. Bartosz bramkarza pokonał również dziewięć minut po zmianie stron, ale sytuacja Pasów dodatkowo skomplikowała się jeszcze przed przerwą. W 36. minucie z drugą żółtą kartką z boiska wyleciał Dominik Chochołek, skazując Cracovię na więcej niż 45 minut gry w dziesiątkę. W niedzielę w Myślenicach skutecznością imponowali obrońcy. W 73. minucie piłkę do bramki skierował Krystian Kujawa, ustalając w ten sposób rezultat na 3:0. Już przy takim rezultacie boisko z powodu dwóch żółtych kartek opuścić musiał Piotr Żemło, co w żadnym stopniu nie wpłynęło jednak na obraz spotkania. Drużyna Macieja Musiała była tego dnia lepsza i w pełni zasłużenie wygrała. Jedynym plusem po stronie Cracovii może być natomiast fakt, że jesienne zwycięstwo Pasów aż czterema bramkami stawia ich w korzystnym położeniu w razie równej liczby punktów na koniec sezonu.

Wisła II Kraków - Cracovia II 3:0 (1:0)
Bartosz 15’ i 54’, Kujawa 73’

Adam Delimat