Po porażce z Lechią Gdańsk kibice Wisły Kraków praktycznie pożegnali się już z marzeniami o miejscu premiującym grą w europejskich pucharach. W górnej ósemce, pomimo podziału punktów przed kilkoma tygodniami, wytworzyła się między czwartym i piątym miejscem prawdziwa przepaść. Lechia Gdańsk ma 33 punkty, Wisła - o 10 mniej. Wygrana Lechii w Krakowie sprawiła jednak, że w samej czołówce będzie niezwykle gorąco. Na pięć kolejek przed końcem dwie drużyny mają po 34 punkty - są to Jagiellonia i Lech, dwie natomiast po 33 - obok Lechii również Legia. Mecze z takimi drużynami, jak Wisła Kraków mogą dla czołowych ekip decydować o tym, czy sezon będzie można uznać za udany.

Póki co wręcz fantastyczny sezon notują w Białymstoku piłkarze Jagiellonii, która w tę sobotę będzie grać z Wisłą. Przed startem rozgrywek mało kto spodziewałby się, że to właśnie ekipa Michała Probierza będzie przewodzić ligowej stawce. Swoją przewagę Jagiellonia zredukowała do zera przed tygodniem, remisując z Koroną Kielce. Trzy pozostałe ekipy zaangażowane w walkę o tytuł swoje mecze wygrały, a w tabeli zrobiło się nieprawdopodobnie ciasno. Biała Gwiazda przy ulicy Słonecznej w Białymstoku postara się sprawić niespodziankę i jeszcze mocniej "podgrzać" sytuację w czubie.

W pierwszym składzie Wisły mecz na lewej obronie rozpoczął Matija Spicić. Na papierze rolę prawoskrzydłowego pełnił natomiast Semir Stilić - tylko na ławce rezerwowych zaczął mecz Rafał Boguski. Wśród rezerwowych uwagę zwróciło także nazwisko Kacpra Laskosia. Młody zawodnik po raz pierwszy załapał się do meczowej kadry. Nie minął kwadrans gry, gdy Jagiellonia za sprawą Sheridana mogła objął prowadzenie. Nie trafił jednak napastnik Jagiellonii czysto w futbolówkę i strzał zdołał zablokować Gonzalez. Irlandczyk chwilę później próbował zaskoczyć Załuskę uderzeniem z połowy, a w 27. minucie dopiął wreszcie swego i otworzył rezultat spotkania. Nie trafił co prawda w piłkę czysto, ale wystarczyło to, aby zakończyć fantastyczną akcję Cernycha golem. Przed przerwą mogło być nawet 2:0, ale niezwykle aktywny Irlandczyk tym razem przestrzelił.

Wiśle w tym meczu wyraźnie brakowało groźniejszych okazji, bo po przerwie również to Jagiellonia była stroną wiodącą. Swoją okazję miał Runje, a pod bramką gospodarzy groźniej zrobiło się właściwie tylko raz - gdy niewiele zabrakło Brlekowi. Wynik meczu w samej końcówce, w doliczonym czasie, ustalił Dmytro Chomczenowski. Gol był efektwem zabójczego kontrataku, który po asyście Frankowskiego zakończył właśnie Ukrainiec.

Dla Wisły mecz w Białymstoku zakończył się więc drugą porażką z rzędu. Warto dodać również, że ze względów dyscyplinarnych nie mógł druzyny Białej Gwiazdy w tym meczu poprowadzić Kiko Ramirez. "Pod wodzą" Radosława Sobolewskiego również nie udało się wygrać.

Jagiellonia Białystok - Wisła Kraków 2:0 (1:0)
Sheridan 27', Chomczenowski 90+1'

AD