– Mamy ostatnio problem ze zdobywaniem bramek. Musimy się wzbić na szczyt swoich możliwości jeśli chodzi o skuteczność – podkreślał przed meczem ze Śląskiem Wrocław trener Bruk-Bet Termaliki Nieciecza, Czesław Michniewicz. Faktycznie, wiosną skuteczność w zespole Słoników zawodzi. W meczach ligowych w tym sezonie Bruk-Bet zdobył tylko dwa gole - po jednej w zremisowanych starciach z Lechią Gdańsk i Legią Warszawa. Zespół z Małopolski podzielił się również punktami z Ruchem Chorzów, a do tego dołożył dwie porażki - z Lechem Poznań i Wisłą Płock. O ile ta pierwsza to żadna sensacja, o tyle przegrana z beniaminkiem z Płocka mogła nieco pokrzyżować plany trenerowi Michniewiczowi.

Słoniki w meczu ze Śląskiem Wrocław liczyły więc na kolejne gole, ale przede wszystkim pierwsze ligowe zwycięstwo w roku 2017. Tak właśnie miało się stać między innymi dzięki trzem zmianom w wyjściowym składzie w porównaniu do starcia z Wisłą. Do pierwszego składu wskoczyli Patryk Fryc, Roman Gergel i Patrik Misak. To między innymi oni mieli uprzykrzyć 36 urodziny Mariuszowi Pawełkowi, który powrócił natomiast do składu Śląska po pauzie za czerwoną kartkę z meczu z Jagiellonią.

Już w piątej minucie plany Termaliki mocno się jednak pokomplikowały. Morioka dograł piłkę do Roberta Picha, a ten, niepokryty przez rywali, strzałem po ziemi pokonał Pilarza. Odpowiedź Termaliki przyszła w minucie 18. Zaczęło się od świetnego uderzenia Gergela bezpośrednio z rzutu wolnego. Już wtedy Pawełek miał sporo szczęścia, bo piłka najpierw odbiła się od słupka, potem od jego tułowia, ale do bramki nie wpadła. Formalności dopełnił natomiast ułamki sekundy później Artem Putiwcew, któremu pozostało tylko wpakować futbolówkę do siatki z odległości niespełna metra.

Pierwsza połowa zakończyła się remisem. Śląsk po początkowym naporze nieco uspokoił grę, a druga połowa miała przynieść dalsze emocje. Krótko po przerwie między słupkami wyciągnął się Pilarz, który musiał interweniować po niezłej próbie Romana. Raz jeszcze bramkarz Bruk-Betu poradził sobie w 68. minucie po uderzeniu Morioki, podczas gdy Termalica w ofensywie zbyt wiele nie działała. Tym razem więcej czasu od trenera Michniewicza otrzymał najnowszy nabytek Słoników, Martin Miković. W Płocku zagrał dziesięć minut, tym razem wszedł na dwa razy tyle.

Nie przełożyło się to jednak na ofensywny potencjał Bruk-Betu, który do końca nie zagroził już bramce Mariusza Pawełka. Częściej gorąco robiło się w polu karnym Pilarza, ale i tam długo brakowało konkretów. Nadeszła wreszcie 83. minuta i rzut rożny dla Śląska. Po krótko rozegranym stałym fragmencie gry i centrze, akcję na dalszym słupku zamykał nieupilnowany Adam Kokoszka. W rywalizacji byłego zawodnika Wisły (Kokoszki) i Cracovii (Pilarza) ten drugi był bez szans. Na tablicy świetlnej ukazał się wynik 1:2, który nie uległ już zmianie do samego końca.

Śląsk z przebiegu meczu, a zwłaszcza drugiej jego połowy, na te trzy punkty zasłużył. Po przerwie Bruk-Bet nie kwapił się do ataków zupełnie, podczas gdy Śląsk regularnie gościł pod bramką Pilarza. Dla zespołu prowadzonego przez Michniewicza to kolejne nieudane podejście to zainkasowania na wiosnę trzech punktów. W tabeli robi się dla Słoników coraz ciaśniej, a z drużyny, która sezon zaczęła fatalnie, Termalica staje się ekipą, którą czekać może dramatyczna walka o miejsce w górnej ósemce.

AD