Niespełna rok temu Słoniki z Niecieczy sprawiły w meczu z Lechem sporą sensację. 30 sierpnia, wówczas jeszcze w Mielcu, absolutny beniaminek podejmował mistrza Polski i tego mistrza w znakomitym stylu ograł. Trafienia Kędziory, Plevy i Babiarza dały wówczas Termalice niespodziewaną wygraną, która na dobre wybiła jakiemukolwiek rywalowi lekceważenie drużyny z małopolskiej wsi. Obie drużyny mierzyły się w ubiegłym sezonie jeszcze raz - w lutym, na inaugurację piłkarskiej wiosny. Wówczas Lech wygrał 5:2, ale nie oznacza to wcale, że ekipa Piotra Mandrysza była w Poznaniu bezradna. Termalica przegrywając 0:2 zdołała za sprawą dwóch goli Wojciecha Kędziory doprowadzić do remisu, a do 90. minuty utrzymywał się rezultat 3:2, który podtrzymywał nadzieje Słoników na wywiezienie z terenu mistrza choćby jednego punktu.

Historia najnowsza dla Termaliki jest jednak dosyć brutalna. Podczas gdy Lech przed tygodniem zaliczył przełamanie w meczu z Cracovią wreszcie wygrywając, prowadzona przez Czesława Michniewicza ekipa w Szczecinie zebrała tęgie lanie od Pogoni. Aż pięciokrotnie piłkę z bramki wyciągać musiał wtedy Dariusz Trela, którego w piątkowym meczu z Lechem między słupkami zastąpił Krzysztof Pilarz. Z taką zmianą nie miał jednak wiele wspólnego wynik ze Szczecina - Treli zabrakło, ponieważ w dniu meczu w trakcie rozruchu bramkarz Termaliki poczuł się źle i z zawrotami głowy wylądował w szpitalu.

Jego zmiennik, Pilarz, przez większość czasu trwania pierwszej połowy nie miał szczególnie dużo roboty. Dopiero w 36. minucie na boisku w Niecieczy wydarzyło się coś godnego uwagi, jednak było to raczej dziełem przypadku. Radosław Majewski zbyt głęboko dośrodkował, piłka niespodziewanie zmierzała pod poprzeczkę, ale Pilarz w ostatniej chwili zgarnął ją i uratował Bruk-Bet przed utratą gola. Poznaniacy poszli za ciosem i trzy minuty później znów zaatakowali. Tym razem technicznie uderzał Szymon Pawłowski, ale i tym razem górą był były golkiper Cracovii, dziś broniący dostępu do bramki Termaliki.

Dopiero końcówka pierwszej połowy przyniosła więc jakiekolwiek zagrożenia pod jedną czy drugą bramką, natomiast po przerwie Lech od początku zabrał się za ataki. W 59. minucie przed szansą stanął Tomasz Kędziora, a dziesięć minut później dobrą okazję zmarnował Majewski, który nie był w stanie wykorzystać podania Formelli. W międzyczasie zaatakował również Bruk-Bet - z dystansu huknął Misak, piłka nabrała ciekawej rotacji, ale ostatecznie przeleciała tuż obok słupka. Kolejne minuty to ofensywa Kolejorza. W 79. minucie piłkę z najbliższej odległości do bramki skierował Jevtić, jednak zrobił to stojąc na spalonym. Dwie minuty później wprowadzony na boisko po przerwie Formella był z kolei najbliżej zdobycia gola. Po nietrafionym wślizgu Misaka skrzydłowy Lecha uderzył płasko, ale trafił w słupek. Na wymianę ciosów kibice w Niecieczy czekali do doliczonego czasu gry. W 91. minucie z linii bramkowej piłkę wybijał Majewski, ratując w ten sposób Lecha przed utratą gola. Goście natychmiast ruszyli z atakiem, którego - mimo sprzyjających okoliczności - na bramkę nie dał rady zamienić Pawłowski. Pilarz sparował piłkę na rzut rożny, po którym znakomicie obronił strzał głową Bednarka. 

Zarówno w przypadku pierwszej, jak i drugiej połowy - dopiero końcówka przyniosła prawdziwe emocje. Ani jednym, ani drugim nie udało się jednak skierować piłki do bramki, a starcie Bruk-Bet Termaliki Nieciecza z Lechem Poznań zakońćzyło się remisem 0:0.

Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Lech Poznań 0:0 (0:0)

Bruk-Bet: Pilarz - Fryc, Putivcev, Osyra, Pleva - Kupczak, Jovanović - Misak (84. Juhar), Babiarz, Gutkovskis - Kędziora (72. Stefanik).
Lech: Putnocky - Kędziora, Arajuuri, Bednarek, Kadar - Trałka (78. Jevtić), Tetteh - Makuszewski (46. Formella), Majewski, Pawłowski - Robak (76. Kownacki).

Adam Delimat