Po niezbyt udanych zawodach, jakie Polscy skoczkowie zaliczyli w sobotę, w niedzielę na skoczni w Engelbergu miało być już tylko lepiej. Gwoli przypomnienia - w sobotnim konkursie w pierwszej dziesiątce uplasował się tylko Kamil Stoch, który zajął i tak odległą dziewiątą lokatę. Po pierwszej serii wydawało się, że o miejsce na podium powalczyć może natomiast niespodziewanie Dawid Kubacki. On z kolei zupełnie zepsuł swój drugi skok i wylądował na dalekim miejscu w trzeciej dziesiątce. Objawieniem zawodów w Engelbergu był natomiast Austriak - Michael Hayboeck. Zarówno podczas kwalifikacji, jak i w trakcie sobotniego konkursu zaskoczył on pozytywnie wszystkich obserwatorów i stanął w Engelbergu na najwyższym stopniu podium.

W trakcie niedzielnego konkursu jako pierwszy daleko poleciał Tom Hilde. Norweg osiągnął dystans 130 metrów i uplasował się na fotelu lidera. Chwilę po nim skakał Polak, Klemens Murańka. On zaprezentował się jednak gorzej, wylądował na 123. metrze i otrzymał od sędziów kiepskie noty za styl, wyprzedzając zaledwie czterech zawodników. Dwa metry dalej poleciał Aleksander Zniszczoł. Z jego skoku w obliczu korzystnych warunków również nie mogliśmy być zadowoleni. Po Hilde pozycję lidera przejął Austriak Markus Schiffner, a Robert Johansson - mimo że skoczył aż 131,5 metra - nie był w stanie go wyprzedzić.

Dalej, bo na 135 metrów poleciał Vojtech Stursa, a tyle samo skoczył Anders Fannemel. Krótko po tych dwóch dobrych skokach swoich sił spróbował Stefan Hula. On leciał jednak dużo krócej, 123 metry i przekreślił praktycznie swoje marzenia o awansie. Chwilę później belka została zmieniona na 20., a jako pierwszy bardzo daleko pofrunął z niej Jewgienij Klimow - skoczył 135,5 metra. Przeskoczył go Piotr Żyła, który w przeciwieństwie do skaczących wcześniej Polaków nie zawiódł. Lot na 137,5 metra dał mu w tamtej chwili trzecie miejsce i pozwolił ze spokojem szykować się do drugiej serii. Do niej zakwalifikował się też Dawid Kubacki, który osiągnął odległość 132 metrów.

Zachwycił natomiast Kamil Stoch. Jego lot na 143,5 metra sprawił, że Polak uplasował się na pierwszej lokacie. Jednocześnie tak fantastyczny skok Stocha sprawił, że w ten sposób nasz skoczek pobił rekord odnowionej skoczni w Engelbergu - jak się później okazało, na niezbyt długo. Daleko, choć nieco bliżej poleciał Maciej Kot. Osiągnął on dystans 137 metrów i po swoim skoku zajmował miejsce piąte. Stocha nie przeskoczył Kraft, ale Daniel Andre Tande wyprzedził go minimalnie, skacząc z niższej belki. Zupełnie odleciał z kolei Domen Prevc. 144 metry, nowy rekord skoczni i pozycja lidera po pierwszej serii dla Słoweńca.

Na pierwszej serii swój udział w zawodach w Engelbergu zakończyli więc Aleksander Zniszczoł, Klemens Murańka i Stefan Hula. Najlepszy na półmetku był Domen Prevc, który wyprzedził Tandego i trzeciego Stocha. Ósme miejsce zajmował Kot, 12. był Żyła, natomiast 18. miejsce zajmował Kubacki.

W drugiej serii pierwszy daleki skok oddał Andreas Stjernen, który poleciał na 137,5 metra. O dwa i pół metra dalej poszybował Andreas Kofler, który po dobrym sobotnim konkursie również w niedzielę poprawił nieco swoją kiepską lokatę z pierwszej serii. 18. na półmetku Kubacki uzyskał odległość 134 metrów i po swoim niezłym skoku był trzeci. Fenomenalny wczoraj Hayboeck dzisiaj po pierwszej serii zajmował 15. lokatę, a w drugiej części zaprezentował się dużo lepiej i poleciał na 138 metrów. Pół metra dalej był w stanie wyciągnąć po chwili Freund, a 135,5 metra skoczył Żyła. Był to co prawda skok nieco krótszy niż w pierwszej serii, ale przed skokami czołowej dziesiątki Żyła był trzeci ex aequo z Freundem. Prowadził Fettner, który skoczył 137,5 metra.

Po niezłych skokach Freitaga i Eisenbichlera, o kilka metrów krócej skoczył Maciej Kot. 131,5 metra sprawiło jednak, że Kot dał się przeskoczyć między innymi Piotrowi Żyle i po raz drugi w tym sezonie - drugi w Engelbergu - zabrakło go na finiszu w czołowej dziesiątce. Manuela Fettnera nie wyprzedzili też Wellinger, Stursa ani Fannemel. Uczynił to dopiero Stefan Kraft, który wylądował na 138. metrze. Austriak zbyt długo miejsca lidera jednak nie zagrzał. Po chwili odpalił bowiem Kamil Stoch. Po skoku na 143,5 metra w pierwszej serii teraz wylądował tylko dwa metry bliżej i zagwarantował sobie miejsce na podium. Z dołu patrzył jeszcze na to, co uczynią Tande i Prevc.

Norweg Daniel Andre Tande wybił się znakomicie, poleciał na 144.5 metra, ale... no właśnie - nie ustał swojego skoku. Tande spadł boleśnie również w tabeli - na koniec zawodów wylądował na 11. lokacie. Stocha mógł więc pobić tylko Domen Prevc - Słoweniec zrobił to z wielkim spokojem i klasą. Z obniżonej belki skoczył na 141,5 metra i z bezpieczną przewagą pokonał Kamila Stocha, wygrywając czwarty konkurs w tym sezonie.

Drugie miejsce Kamila Stocha po wczorajszym nieudanym konkursie na pewno może cieszyć polskich kibiców. W dziesiątce, czego nie można było się spodziewać po pierwszej serii, wylądował Żyła, który ex aequo z Freundem zajął dziewiąte miejsce. Dopiero 15. był Kot, a 18. Kubacki. Teraz przed skoczkami przerwa świąteczna, a 30 grudnia w Oberstdorfie rozpoczną się emocje związane z Turniejem Czterech Skoczni.

AD