Kolumbijczyk Rigoberto Uran (Cannondale) wygrał w niedzielę dziewiąty, "królewski" etap kolarskiego wyścigu Tour de France. Trzeci był Brytyjczyk Christopher Froome (Sky), utrzymując pozycję lidera. Z czołówki wypadł Rafał Majka, który ucierpiał w kraksie.

Polski lider ekipy Bora-Hansgrohe uczestniczył w kraksie na ok. 70. kilometrze etapu. Mocno poobijany i poraniony Majka nie był w stanie dogonić głównego peletonu, ale ambitnie kontynuował jazdę. Pomógł mu... Michał Kwiatkowski, choć przecież w tym wyścigu jedzie w barwach innej grupy.

Uważany za najtrudniejszy w tegorocznej "Wielkiej Pętli" etap z Nantua do Chambery (181,5 km) - z trzema premiami górskimi najwyższej kategorii - okazał się pechowy dla faworytów i obfitował w dramatyczne zwroty akcji.

Już po kilkudziesięciu kilometrach musiał się wycofać po ciężkim upadku, w tym samym miejscu co Majka, wicelider Brytyjczyk Geraint Thomas (Sky), odwieziony do szpitala z podejrzeniem złamanie obojczyka.

Bardzo poważnemu wypadkowi uległ także, na zjeździe z ostatniej górskiej premii, jeden z kandydatów do zwycięstwa - Richie Porte (BMC). Australijczyk przy prędkości około 80 km/h nie utrzymał toru jazdy, wpadł na pobocze i przekoziołkował przez jezdnię mocno uderzając plecami o kamienistą skarpę. Długo opatrywany na miejscu trafił ostatecznie do szpitala.

Do mety dotarła na czele szóstka kolarzy, w której z głównych faworytów zabrakło Kolumbijczyka Nairo Quintany i Hiszpana Alberto Contadora. Ostatnim dramatycznym akordem etapu był finisz, po którym płaczący ze szczęścia Francuz Warren Barguil wpadł w ramiona członków ekipy, by za kilkadziesiąt sekund usłyszeć, że o milimetry szybszy był jednak Uran.

Poniedziałek będzie dniem przerwy w imprezie.