W ostatniej zimowej kolejce LOTTO Ekstraklasy przed Wisłą Kraków stanęło wyzwanie dosyć niewdzięczne. Podopieczni duetu Kazimierz Kmiecik - Radosław Sobolewski wybrali się do Chorzowa na pozornie łatwy mecz z Ruchem. Niebiescy w tabeli przed tą serią gier plasowali się bowiem na ostatniej pozycji, a do fatalnych wyników doszły potężne zawirowania finansowo-organizacyjne. W ostatnich dniach światło dzienne ujrzały fakty podważające finansową stabilność i przede wszystkim uczciwość włodarzy chorzowskiego klubu, a nad drużyną zawisło widmo ujemnych punktów. Wracając jednak do przymiotnika "niewdzięczne", którym określiliśmy w początkowych fragmentach akapitu zadanie stające przed Białą Gwiazdą - w środowisku sportowym zdarza się, że gdy atmosfera wokół klubu podupada, zawodnicy są w stanie wykrzesać z siebie nadspodziewanie dużo i udowodnić, że do upadku droga jest jeszcze daleka.

Mecz z Wisłą zapowiadał jednak trudny finisz roku dla Ruchu. Biała Gwiazda jest ostatnio w gazie, a w poprzednich jedenastu ligowych meczach przegrała tylko raz. W Chorzowie Wisła musiała sobie radzić bez swojego kapitana Arkadiusza Głowackiego, a szkoleniowcy nie mogli skorzystać również między innymi z Bobana Jovicia i Mateusza Zachary. Drobniejsze urazy po derbach sprawiły, że na ławce zasiadł Denis Popović, a Biała Gwiazda rozpoczęła spotkanie z dwoma napastnikami - Pawłem Brożkiem i Zdenkiem Ondraszkiem.

W początkowych fragmentach meczu optyczną przewagę na boisku objęła Wisła. Nie przekładało się to jednak na sytacje podbramkowe, w których przeważali gospodarze. W 17. minucie do wyjścia z pola bramkowego zmuszony został Łukasz Załuska, który ofiarną interwencją wygarnął piłkę spod nóg rywala. Przez długi czas była to najgroźniejsza okazja w tym spotkaniu. Po drugiej stronie strzeleckie zakusy wykazywał Petar Brlek, jednak w Chorzowie nie udawało mu się to, co uczynił w początkowych fragmentach meczu z Cracovią. Właśnie Chorwat próbował w 37. minucie - jego strzał został zablokowany, a do szatni zawodnicy schodzili przy rezultacie bezbramkowym.

Na drugą połowę wyszła tylko jedna drużyna. Ruch rozpoczął po zmianie stron oblężenie bramki Łukasza Załuski, którego jako jedynego można było przez większość czasu trwania drugiej części chwalić. Chorzowianie przez pierwszą połowę wyczekiwali rywala, a po zmianie stron zabrali się do konkretów. 48. minuta - Załuska odbija nogami strzał Niezgody. Cztery minuty później z dystansu uderzał Ćwielong. Bramkarz Białej Gwiazdy sparował jednak piłkę na korner. W kolejnych dwóch minutach najpierw Załuska poradził sobie z główką Niezgody, a w 55. minucie znakomicie wyciągnął się do piłki szybującej w kierunku bramki po strzale Mazka.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że Łukasz Załuska w końcu skapituluje, że również jego możliwości w pewnym momencie się skończą. Na zegarze była 80. minuta, gdy z powietrza uderzał Jarosław Niezgoda, rykoszet od Guzmicsa zmylił jeszcze bramkarza, a piłka trafiła między słupki. Miażdżąca przewaga Ruchu musiała zakończyć się w ten sposób. Próby Małeckiego i Brożka nie były nawet w ułamku tak groźne, jak zagrożenia, jakie pod bramką Załuski kreowali Niebiescy.

Bardzo blado wypadli więc w końcowym akordzie sezonu wiślacy. Porażka na terenie ostatniej drużyny w tabeli sprawia, że zima przy Reymonta zbyt spokojna nie będzie. Wygrana nad Ruchem mogłaby zagwarantować Wiśle miejsce w pierwszej ósemce na święta. Wyszło jednak jak wyszło, a wpadkę Białej Gwiazdy mogą w ostatniej w tym roku serii spotkań wykorzystać jeszcze Arka Gdynia i Korona Kielce.

Ruch Chorzów - Wisła Kraków 1:0 (0:0)
Niezgoda 80'

AD