Cracovia od samego początku grała bardzo nieustępliwie. Wysoki pressing, błyskawiczny doskok, ograniczanie do minimum boiskowego miejsca - te cechy były sprzymierzeńcem Pasów w pierwszej połowie. Co najważniejsze, udało się też znaleźć drogę do bramki Węglarza. W 22. minucie w polu karnym sfaulowany został Wójcicki, do piłki podszedł Krzysztof Piątek i pokonał szczęśliwie bramkarza, który zastępował dziś między słupkami kontuzjowanego Mariana Kelemena. Pierwsza połowa kończyła się więc przy stanie 1:0 dla Cracovii.

Po zmianie stron z każdą minutą Jagiellonia spychała Pasy do coraz głębszej defensywy. Końcówka meczu mogłaby już określona mianem "panicznej obrony", chociaż Cracovia też miała swoje szanse w kontratakach. Mateusz Wdowiak mógłby zamknąć to spotkanie, gdyby przy ataku "czterech na trzech" czy to oddał piłkę koledze, czy też uderzył mocniej i precyzyjniej. Ta sytuacja zemściła się na Pasach w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Była 89. minuta gdy piłka spadła przed polem karnym pod nogi Piotra Wlazły. Zawodnik, który na boisko wszedł w trakcie trwania drugiej połowy uderzył precyzyjnie, płasko, przy samym słupku, pokonując tym samym Sandomierskiego.

Pozostał już tylko czas doliczony. Kibice Cracovii widząc na tablicy świetlnej liczbę "3" pomyśleli pewnie - trzy minuty na ponowne objęcie prowadzenia. Na boisku wyglądało to jednak inaczej. To Cilian Sheridan miał na nodze piłkę meczową. W doliczonym czasie napastnik Jagiellonii wybiegł sam na sam z bramkarzem i tylko heroiczna interwencja Sandomierskiego uratowała jeden punkt dla Cracovii. W takich okolicznościach można więc się zastanawiać - czy to tylko, czy aż punkt? Jedno jest pewne. Cracovia na drugie zwycięstwo w sezonie poczeka przynajmniej do przyszłego weekendu.

Cracovia - Jagiellonia Białystok 1:1 (1:0)
23' Piątek (karny) - 89' Wlazło

AD