Wystarczy spojrzeć na sądecki szpital i porównać jego obecny wygląd i wyposażenie z tym, co było 10 lat temu. Różnica jest tak ogromna, że nie sposób źle oceniać pracy dyrektora. Tak o odwołanym przez marszałka województwa dyrektorze, Arturze Puszko mówił wiceprezydent Nowego Sącza Jerzy Gwiżdż.

Dwa dni temu dyrektora specjalistycznego szpitala w Nowym Sączu odwołał marszałek Małopolski. Decyzję tłumaczył złą sytuacja finansową szpitala. Według Marka Sowy Artur Puszko utracił też zdolność kierowani placówką.

"To była zaskakująca decyzja. Wcześniej nikt na temat odwołania dyrektora nie rozmawiał z władzami miasta" - mówił wiceprezydent Gwiżdż. Oburzeni odwołaniem dyrektora są ordynatorzy szpitala - napisali w tej sprawie do marszałka. Dziś protest w obronie dyrektora zapowiadają pielęgniarki szpitala i przedstawiciele Ruchu Palikota.



Rozmowa Jacka Bańki z Jerzym Gwiżdżem, wiceprezydentem Nowego Sącza

Jacek Bańka: Jak Pan ocenia pracę odwołanego dyrektora nowosądeckiego szpitala, Artura Puszki?
Jerzy Gwiżdż, wiceprezydent Nowego Sącza: Dobrze, jak prawie każdy sądeczanin. Wiem, jak wyglądał szpital parę lat temu i wiem, jak wygląda teraz, tym bardziej, że mój dom sąsiaduje ze szpitalem, więc na bieżąco obserwuję zmiany zachodzące w placówce.
Zna Pan powody odwołania dyrektora? Rozmawiał Pan o tym z marszałkiem?
Nie, decyzja o odwołaniu dyrektora była dla nas zaskoczeniem, dowiedzieliśmy się o niej w trakcie posiedzenia Rady Miasta.
10 lat pracy dyrektora, w tym czasie powstało Centrum Onkologii - i nagle zapada decyzja o jego odwołaniu - co na to pacjenci i samorząd?
- Czekamy, żeby w końcu nam ktoś powiedział, za co dyrektor został odwołany. Z prasy dowiedziałem się, szpital jest zadłużony i dyrektor ponoć stracił zdolność kierowania nim. Pomiędzy samorządami szczebla wojewódzkiego i miejskiego, a także powiatowego, powinna jednak istnieć komunikacja. W normalnym kraju byłoby tak, że władza wojewódzka, która ma podjąć tak ważną decyzję dla miasta i regionu nieco wcześniej informuje o tym władze lokalne. W Polsce tak się jednak nie dzieje. To jest przykre, że my, jako samorządowcy musimy się skarżyć na samorząd województwa.
Pan będzie pytał marszałka, dlaczego odwołał Artura Puszkę?
- Byłoby dobrze, żeby samorząd województwa powiedział nam, skąd taka decyzja. Przyzwoitość nakazuje, żeby Ci, którzy korzystają ze szpitala oraz ci, którzy odpowiadają na pytania z nim związane co nieco na ten temat wiedzieli.
Zna Pan jakieś konkrety w sprawie pieniędzy na północną obwodnice Nowego Sącza?
- Na razie dowiedzieliśmy się tylko od posła Platformy Obywatelskiej, że prezydent Nowak zostanie zaproszony przez pewną "grupę" do rozmów w tej sprawie. My spodziewamy się, że będą to rozmowy z Zarządem Województwa Małopolskiego. Dwa tygodnie temu w piątek miało się odbyć spotkanie Zarządu ze starostą nowosądeckim i prezydentem, ale dzień wcześniej zostało odwołane i do tej pory panuje w tej sprawie cisza.
Myśli Pan, że rolę gra tutaj przede wszystkim polityka? Pojawiły się takie głosy że gdyby prezydentem Nowego Sącza został Leszek Zegzda polityk PO, to pieniądze by się znalazły?
- Tego nie wiem, nikt tego nie wie. Ja już zaczynam się w tym wszystkim gubić, bo trochę inną politykę uprawiało się wtedy, kiedy ja byłem posłem. Nie mówiło się o "grupach", o "trzymających władzę".
To, kiedy możemy się doczekać jakichś wiążących decyzji w sprawie obwodnicy Nowego Sącza?
- Szybko, bo jak mówiłem poseł PO zapewniał, że zaproszenie prezydenta do "grupy" zajmującej się obwodnicą nastąpi, więc mam nadzieję, że tam będzie mowa o tym, że pieniądze na tę inwestycję się znajdą.
To wszystko jest trochę owiane mgłą tajemnicy.
- „Grupa”, to nie jest moje sformułowanie. To jest sformułowanie, które padło z ust posła PO podczas sesji nowosądeckiej Rady Miasta i bardzo nas wszystkich zdziwiło. Byłem przekonany, że to nie jakaś "grupa" zarządza województwem, a Zarząd.
A jak Pan ocenia szanse na uratowanie Karpackiego Oddziału Straży Granicznej? Protesty trwają, nawet jednoczą przedstawicieli różnych ugrupowań politycznych, ale czy cokolwiek uda się zrobić w tej sprawie?
- Wciąż nie ma decyzji, dlatego mam nadzieję, że władze warszawskie zostawią Oddział w Nowym Sączu. Zobaczymy, jak to będzie wszystko wyglądało, ale z tego, co wiem, to w Warszawie są teraz badane jakieś dokumenty, które miały działać na korzyść jednostki w Raciborzu.
Pan wierzy w zapewnienia, że miejsca pracy zostaną zachowane, jeśli, mimo wszystko ten Karpacki Oddział przestałby istnieć i działałby w Raciborzu?
- Nawet mogę w to wierzyć i myśleć, że łatwo będzie przeprowadzić się człowiekowi, który ma 45, czy 50 lat, wraz z całą rodziną na Podlasie, ale to jest myślenie absurdalne.
To znaczy, że miejsca pracy będą pod warunkiem przeprowadzki?
- Tak. To nie jest dobra sytuacja, tym bardziej, że w Nowym Sączu likwiduje się wiele miejsc pracy. Zwolnienia są nie tylko w instytucjach państwowych, ale także w prywatnych, jak na przykład w Telekomunikacji. Na rynku pracy zachodzą niekorzystne zmiany Ja jednak jestem optymistą i myślę, że w wielu przypadkach miejsca pracy da się uratować.
Nowy Sącz prawdopodobnie zdecyduje się na wprowadzenie zróżnicowanej opłaty śmieciowej. W zabudowie rodzinnej będzie ona zależała od zużycia wody, a w wielorodzinnej od liczby mieszkańców. Czy to dobre rozwiązanie?
- To byłoby lepsze rozwiązanie niż do tej pory, ponieważ teraz była możliwa tylko jedna metoda naliczania stawki. My na pewno zdecydujemy się na nowelizację naszych uchwał. Oczywiście odbędzie się to wtedy, kiedy zakończy się proces legislacyjny .
Uważa Pan, że ta mieszana metoda jest najlepsza dla dużych miast?
- Myślę, że ona jest lepsza, niż wprowadzanie jednej stawki, która, moim zdaniem nie byłaby zbyt sprawiedliwa. U nas decyzja zostanie podjęta szybko, tym bardziej, że musimy przeprowadzić cały proces edukacyjny oraz musimy dokonać pewnych zmian w biurokracji . Niestety będziemy musieli także rozesłać deklaracje w odpowiednim czasie, żeby ten system, zgodnie z ustawą mógł być wprowadzony od 1 lipca, no i żeby był zrozumiały dla każdego.


(Rafał Nowak-Bończa/jg)