Firma Synthos od kilku lat remontuje stare kotłownie węglowe. Część zastąpiono gazem, część nową instalacją, ale również na węgiel. Stąd pomysł, aby w kolejnej węgiel zastąpić odpadami. Antoni Majcherczyk, odpowiedzialny za przygotowanie inwestycji w Synthosie tłumaczy, że nie chodzi o odpady komunalne, a śmieci posegregowane, specjalnie osuszone i przygotowane do spalania.

Mieszkańcy, którzy przez kilka lat walczyli w Oświęcimiu ze smrodem, teraz nie chcą jednoznacznie oceniać, czy inwestycja jest potrzeba. - Trudno powiedzieć. Część osób jest radykalnie przeciwna, część podchodzi do tematu racjonalnie. Zdajemy sobie sprawę, że Synthos musi pozyskać energię. Najlepiej byłoby, gdyby była to energia z gazu. Podejrzewam, że bardzo droga - mówi Radiu Kraków Mariusz Kaszuba.

Instalacji przetwarzania odpadów w mieście nie chcą organizacje ekologiczne. Piotr Rymarowicz prezes Towarzystwa na Rzecz Ziemi zwraca uwagę, że Oświęcim świetnie radzi sobie z odpadami, a inwestycja może powodować dodatkowe zagrożenia, między innymi związane z transportem. - Śmieci nie pachną, nie jest to bezpieczny materiał. Mogą w nich być substancje niebezpieczne. Nie powinno to być tu zwożone - mówi Rymarowicz. Zdaniem inwestora odpady będę przewożone w bezpieczny sposób a ruch samochodów zwiększy się o maksymalnie dwie ciężarówki wjeżdżające do firmy w ciągu godziny.

Instalacja ma produkować ciepło. Szacuje się, że ze spalonych odpadów może pochodzić około 20 procent ciepła, które wytwarza działająca w firmie ciepłownia. - Jeżeli porównamy nieocieplony domek jednorodzinny, ogrzewany najgorszej jakości węglem spalanym w starym piecu, to osiem takich domów jest w stanie wyemitować tyle pyłów, co ta spalarnia. W tym samym czasie spalarnia jest w stanie wyprodukować ciepło dla 30-40 tysięcznego miasteczka - wylicza Majcherczyk.

Uwagi do projektu można zgłaszać przez miesiąc w wydziale architektury i budownictwa w Starostwie Powiatowym w Oświęcimiu przy ulicy Wyspiańskiego 10. Kolejnym etapem konsultacji ma być publiczna rozprawa administracyjna.

Marek Mędela