„Osobliwy dom pani Peregrine”

Reż. Tim Burton

Produkcja: USA

 

Jake (Asa Butterfield znany przede wszystkim z filmu „Hugo i jego wynalazek” Martina Scorsese) towarzyszy ukochanemu dziadkowi w ostatnich chwilach jego życia. Mężczyzna umiera jednak w tajemniczych okolicznościach. Wnuk znajduje go bowiem w środku nocy, w lesie... z wyłupanymi oczami. Nie może uwierzyć, że masakry na dziadku dokonały psy. Droga do rozwiązania zagadki prowadzi Jake'a do przedwojennego sierocińca w Walii, gdzie pieczę nad osobliwymi wychowankami domu sprawuje pani Peregrine (Eva Green). Każda z sierot posiada niezwykłą moc. Emma łamie prawa grawitacji, Olive wznieca pożar za sprawą dotyku, a Fiona podporządkowała sobie świat roślin. Jake na ich tle wygląda szaro i zwyczajnie. Ale to tylko pozory. I on odkryje w sobie moc, która odmieni jego życie na zawsze.

Burton kreśli historię przeciętnego chłopca, który nie potrafi wzbudzić nie tylko zainteresowania swoich rówieśników, ale także rodziców (bardziej skupionych na sobie niż na synu). Karmiony przez lata fantastycznymi opowieściami dziadka, zamyka się w świecie wyobraźni i odgradza się od rzeczywistości. Nic dziwnego, że pragnie się z niej wyrwać. Najbliżsi nie próbują nawet dotrzeć do źródła trawiących go problemów. Wolą wysłać syna na kozetkę do psychoterapeuty niż po prostu cierpliwie go wysłuchać. A może Jake naprawdę nie powinien żyć wśród zwyczajnych ludzi – niezdolnych, jak sugeruje Burton – do okazywania uczuć?

„Osobliwy dom pani Peregrine” jest przestrogą dla zapracowanych dorosłych, którzy w kieracie codzienności przestali zauważać własne dzieci. Niech więc zabiorą je dziś do kin. Zanim nie jest za późno, by nawiązać porozumienie.

Uwaga: Maluchy, które boją się potworów, zostawcie domu. „Osobliwy dom pani Peregrine” nie jest od nich wolny.

 

 

 

 

Urszula Wolak