Dowodem na to niech będzie film Denisa Villeneuve'a – „Nowy początek”. W pierwszej chwili historia o lądowaniu obcych na Ziemi wydawać się może konwencjonalnym filmem science fiction. To jednak tylko pozory. Pod płaszczem gatunku (który u jednych budzi wręcz fanatyczną fascynację, a u innych natychmiastową reakcję odrzucenia) kryje się bowiem poruszający dramat o rozpadzie ludzkich więzi. A może też i filozoficzny traktat konstrukcji naszego świata, który nie ma ani początku, ani końca? Jedno jest pewne. Bliżej „Nowemu początkowi” Villeneuve'a do „2001: Odysei kosmicznej” Stanleya Kubricka niż do „Wojny światów” Stevena Spielberga. I bez wątpienia – to jeden z najlepszych filmów tego roku.

Wszystko w życiu głównej bohaterki zmienia się w momencie, gdy w dwunastu miejscach na Ziemi lądują Niezidentyfikowane Obiekty Latające (Unidentified Flying Object, UFO). Vielleneuve inscenizuje ten moment z malarskim wyczuciem. Filmowe UFO przywodzą bowiem na myśl surrealistyczne, wysmakowane wizje zamknięte w ramach obrazów René Magritte'a. Reżyser stroni tym samym od taniej widowiskowości i popkulturowych wyobrażeń statków kosmicznych. To co najważniejsze wygrywa wyciszeniem i minimalistyczną formą, budującą wewnętrzny niepokój. Nawet kosmici – ukazani w pełnej krasie dopiero w finale dzieła – nie wpisują się w żaden schemat. Dr Banks (w tej roli jedna z najbardziej rozchwytywanych dziś aktorek Hollywoodu – Amy Adams) zostaje zaangażowana przez rząd USA do zespołu, którego celem jest odkrycie przyczyn inwazji obcych. Drogą dotarcia do odpowiedzi na nurtujące ludzkość pytania, mają okazać się nieprzeciętne umiejętności dr Banks, która jest poliglotką i specjalistką od językoznawstwa cenioną na całym świecie.

„Język leży u podstaw każdej cywilizacji” – postuluje. Jest on dla niej również pokojową ścieżką poznania Innego. Intensywność zgłębiania tajników najpierw mowy, a później też i pisma najeźdźców z kosmosu sprawia jednak, że bohaterka zaczyna również myśleć w ich języku, co całkowicie zmienia jej spojrzenie na otaczającą rzeczywistość.

Denis Villeneuve wpisała w zawodowe zmagania bohaterki jej osobisty dramat – traumę, która trawi kobietę po stracie ukochanej córki. Zarówno bolesne, jak i pełne szczęśliwych momentów wspomnienia powracają do niej w najmniej spodziewanych momentach. Liczne retrospekcje rozbijają linearną narrację, zacierając stopniowo granice między teraźniejszością, przeszłością, a nawet przyszłością. W tym temporalno-przestrzennym labiryncie czas staje się płynny, a jego doświadczenie namacalne. Dr Banks w zderzeniu z obcą cywilizacją poznaje nie tylko nową prawdę o świecie, ale i o sobie.

 

 

 

 

 

Urszula Wolak