Impreza wymyślona i organizowana od 1988 roku przez Jerzego Zonia, dyrektora KTO od lat cieszy się ogromną popularnością. Za sprawą festiwalu teatr nie tylko wraca do swych ludycznych korzeni, ale jednocześnie ingeruje we współczesną codzienność. Bo nawet, gdy nie mamy zamiaru uczestniczyć w przedstawieniach, to jednak teatralny świat nas porywa, absorbuje, angażuje. Przystajemy, choć nie mamy czasu, oglądamy, bo przecież to takie niezwykłe i ciekawe.

Tegoroczna edycja ULICY była przede wszystkim przeglądem polskich trup specjalizujących się w teatrach ulicznych. Stąd podtytuł festiwalu „Karnawał polski”. I choć polskie teatry zachwycały różnorodnością działań mnie przede wszystkim pozostał w pamięci występ niezwykłej formacji brytyjsko-hiszpańskiej Duchamp Pilot. Była to grupa akrobatów, którzy płynęli w przestworzach, wręcz hasali w powietrzu robiąc niezwykłe figury. Zresztą przejeżdżając przez rynek na rowerze, patrzyłam jak ustawiany jest podnośnik dla artystów, jak montowane są ekrany. Rzeczywiście było to wielkie przedsięwzięcie, ale i efekt był wspaniały. Patrząc od dołu, figury tworzone przez akrobatów wiszących na linach zmieniały się niczym w kalejdoskopie. Właściwie był to podniebny balet. A wszystko to do głośnej rockowej muzyki.

Festiwal został bardzo dobrze zorganizowany.  Sceny, to były wytyczone płotkami zagrody, przy których na tablicach, kredą, zostało napisane zarówno, jaka to grupa, jak i o której można obejrzeć przedstawienia. Prosty to sposób informacji, ale niezwykle skuteczny. Najpiękniej było wieczorami: kolorowe światła, dymy i najpiękniejsza scenografia z możliwych, czyli miasto Kraków. Trudno się dziwić, że spektakle oglądały tłumy.

Sztuka ulicy, albo inaczej przestrzeni publicznej, jest ostatnio coraz bardziej ceniona przez artystów. Okazało się, że życie toczy się na ulicach, placach, a także w centrach handlowych, słowem na licznych traktach komunikacji pieszej. To właśnie tu jest widz, którego tak trudno jest później zwabić do sali koncertowej, czy teatralnej. Więc skoro widz nie przychodzi do artysty, zwłaszcza latem, to artyści postanowili wyjść do widzów i pokazać im się z różnych stron.

Po ten sposób prezentacji sięgają coraz częściej miejskie instytucje kultury. Tak czyni m.in. Sinfonietta Cracovia, która np. grała w tramwajach; tak czyni też Cracovia Danza występując z happeningami m.in. na dworcu, czy na Kleparzu. Przypadkowi przechodnie mogą zwrócić uwagę na artystów, którzy działają obok nich. A jeżeli to ich zainteresuje, to być może przyjdą kiedyś na koncert czy na spektakl.

Bardzo skuteczne to jest działanie. Zwłaszcza, że od lat widać, że ulica rządzi, a dokładnie widz.

 

Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz