"W spektaklu są dwa główne wątki - mówi autor tekstu, pochodzący z Białorusi dramaturg, aktor, student krakowskiej PWST Mikita Valadzko. Pierwszy - to miłość polskiej dziennikarki Kici i hackera spod Mińska. Drugi dotyczy historii osób, które przemieszczają się do innych państw".
Ale wątków w przedstawieniu,  jak się zadaje  równie ważnych dla ich tworców jest jednak więcej.
 
Główna bohaterka Kicia, bezrobotna dziennikarka (Matylda Baczyńska) pochodzi z bogatej polskiej rodziny.
Ojciec jej (Tomasz Piasecki) to despota o skrajnie prawicowych pogladach, zamieszany w pogrom żydowski, z którego wyplątał się dzięki łapówce.  Wprawdzie, w kontekście wojenego pogromu bardziej na dziadka niż ojca młodej Kici pasuje, ale przecież chodzi tu o pewien typ Polaka, a raczej stereotyp. Dlaczego jednak aktor odgrywajacy rolę ojca nosi na głowie zegar z kukułką, tego nie wiem .

Kicia, ma też brata (Karol Smialek), który jest gejem. To artysta, reżyser teatralny oskarżony niesłusznie o zbeszczeszczenie zwłok, które pokazał na scenie jednego z krakowskich teatrów. Chodziło mu jedynie o metafizyczne doznanie śmierci przez widza. Niezrozumiany artystczynie, ale także nie akceptowany przez ojca z powodu orientacji seksualnej brat - artysta wybiera emigrację.

O matce Kici (Ewa Sąsiadek) niewiele wiadomo. Po prostu jest i wspiera dzieci, jak to matka.
Sama Kicia, jako dziennikarka postanawia zaangażować się w wydarzenia, którymi żyje świat.  Dzięki hacekerowi spod Mińska (Radosław Sołtys)  nawiązuje kontakt z IS i wciela się w jedną z jego wojowniczek. Zabija więc zostaje zabita.
 
I tu pojawia się wątek migracji, dokładniej imigrantów syryjskich, ojca i syna (w kolejnej odsłonie Piasecki/Smialek). Pozostałych członków ich rodziny, zabiła Kicia we wcieleniu dżihadystki .
Ojciec i syn docierają do Polski. Zatrzymują się na wsi u kobiety, która zapewnia im wikt i pracę w gospodarstwie.Zostają, choć docelowo marzą o Ameryce. Polka chcąc zalegalizować pobyt uchodźców mimowolnie ujawnia ich obecność i pewnego dnia dochodzi do tragedii.Ojciec zostaje zabity, przez miejscowych. Relacji z wydarzenia towarzyszy komentarz, który pomiesza jednak czas, miejsce, osoby i zdarzenia. Przywoła pogrom żydowski, padną liczby znane z Jedwabnego.
 
Labirynty tematów, wielkich i małych, ważnych i ważniejszych problemów utopionych w publicystycznej fabule pełnej stereotypów, banalnych aluzji,  historycznych manipulacji ...
 
Reżyser, również pochodzący z Białorusi, Zmicier Chartkou sprawę całą doprecyzowuje współgrającą z tematem wygenerowaną komputerowo scenografią. W tle pojawia się doskonale znana z ery pierwszych telefonow komórkowych gra "Snake", wąż zjadający napotkane przedmioty. Tu na wielkim ekranie połykać będzie ikony wielkiech religii: chrześcijański krzyż, żydowską gwiazdę Dawida, islamski półksięzyc, Taijitu - znak taoizmu, koło Drahmy - symbol buddyzmu, ale także godło czy nazwę państwa islamskiego, swastykę. Nie zauważyłam jednak sierpa i młota, ale może w ogóle go nie było.
"Press any key" ( naciśnij dowolny klawisz) sugeruje wyświetlający się na ścianie napis, kierując nas jednoznacznie w stronę podtytułu sztuki "Bóg.Honor.Emigracja".

Gdyby jednak były wątpliwości we właściwym odczytaniu spektaklu, to w końcowej odsłonie postaci sceniczne uświadomią nas, że rzecz całą należy odnieść do magicznego słowa kod. Kod porządkuje świat i nas. Kod kreskowy, identyfikacyjny, genetyczny, kulturowy, społeczny.
 
 UFF !!!!  W 80 minut wszystkie grzechy współczesnego świata, Polski, Europy.

Trzeba przyznać, że z tą wybuchową mieszanką tematyczną tarnowscy aktorzy poradzili sobie całkiem zręcznie, dzięki oszczędnej w wyrazie grze i teatralnemu wyciszeniu (tu plus dla reżysera).
Słowa uznania, także dla umiejętności elektronicznego wygenerowania scenograficznego tła spektaklu przez białorusko czeską reżyserkę animacji i motion graphics Anię Skryhanavą.
Wielofunkcyjna scenografia, okragły, podświetlany podest rozbijany w miarę potrzeb na mniejsze części i mało udane kostiumy przyozdobione dziwacznymi elementami rodem z komiksu kosmicznego, przygotowała pochodząca z Pińska dizajnerka, graficzna Dasha Zaichanka. Choreograficznie podszkolił aktorów Evgeniy Korniag, reżyser i choreograf, kierownik niezależnego teatru Korniag Theatre z Mińska.  


Główni twórcy spektaklu Chartkou / Valadzko związni są lub byli z białoruskim wolnym teatrem i wyraźnie bliski jest im ten nurt kontestacyjnego, teatru walczącego, a więc tego teatru, który dobrze poznaliśmy w Polsce w innej politycznej rzeczywistości. Przemycane wtedy do teatru nieobecne w przestrzeni publicznej słowa, gesty, relacje miały swoją moc. Dziś tego typu konwencja teatralna z publicystyką, którą zarzuceni jesteśmy w Polsce dzięki mediom krajowym i zagranicznym o różanych kulturowych i politycznych odcieniach, nie robi już wrażenia.
 
Tarnowski spektakl, by trzymać się zaproponowanej konwencji opatrzyłabym napisem "press another kay"  (naciśnij inny klucz) i może pokaż, ot choćby nieznany w Polsce ... białoruski dramat.  

 

"Labirynty. Bóg.Honor.Emigracja" Teatr im L.Solskiego, Scena Underground  premiera luty 2016  


jdruzynska