Piąte: nie odchodź”

Reż. Katarzyna Jungowska

Prod. Polska 2014

Debiut Jungowskiej – w warstwie fabularnej – jest nieco podobny do ostatniego filmu Szumowskiej. Bohaterami „Body/Ciała” są dość cyniczny, rutynowany prokurator oraz jego cierpiąca na anoreksję córka, którzy nie mogą się pozbierać po nagłej i niespodziewanej śmierci osoby najbliższej – żony i matki. By powrócić do życiowej równowagi, próbują różnych sposobów, ze spirytystycznym włącznie. Protagonistką „Piąte: nie odchodź” jest mieszkająca razem z ojcem piętnastoletnia dziewczyna, która po stracie matki próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Jej ojciec, podobnie jak w opowieści Szumowskiej, również pochłonięty jest pracą i zaniedbuje relacje z córką. Pomimo że oboje odczuwają potrzebę wzajemnej bliskości, nie mogą się na nią zdobyć, egzystują życiem równoległym, jakby obok siebie. Samotna dziewczyna z „Body/Ciała” poddawała się zajęciom psychoterapeutycznym, Roma z „Piąte: nie odchodź” zapomnienia szuka w tańcu. A także – znów „korespondencja” z filmem Szumowskiej – w pewnej metafizyce. Na jej drodze bowiem pewnego dnia staje… Anioł Stróż. Film Jungowskiej dobrze się ogląda, opowieść biegnie potoczyście, ciekawym zdjęciom Piotra Śliskowskiego towarzyszy interesująca jak zawsze muzyka Piotra Mykietyna, a mało jeszcze znanej Michalinie Olszańskiej (bardzo dobra rola) partnerują aktorzy tej klasy co Grażyna Szapołowska, Daniel Olbrychski i Łukasz Simlat.

„Nie chcę zabrzmieć pompatycznie, ale uważam, że na świecie jest za dużo zła, chociaż w głębi duszy wszyscy jesteśmy dobrymi ludźmi. Dużo rozmyślam o ludzkim zachowaniu oraz wypowiedziach i zwykle dochodzę do wniosku, że często za zło, jakie wyrządzamy sobie nawzajem, odpowiadają lęki. Jeśli będziemy ze sobą rozmawiać, zaczniemy się rozumieć i konflikty zostaną zażegnane. Zaganiani i za każdym zakrętem atakowani przez tabloidowe sensacje tracimy wiarę w dobro. A to przecież my decydujemy, jak odbieramy rzeczywistość. I od nas samych zależy, czy jesteśmy zadowoleni z życia, czy każdego dnia od rana na nie narzekamy. Jeśli mój film o tym komuś przypomni, to będzie to dla mnie sukces” – wyznaje Katarzyna Jungowska.

Jerzy Armata