„Ostatnia Rodzina”

Reż. Jan P. Matuszyński

Prod. Polska 2016

Akcja filmu rozgrywa się na przestrzeni 28 lat, od 1977 roku, kiedy Beksińscy przeprowadzili się z Sanoka do Warszawy, do tragicznej śmierci artysty w 2005 roku. Beksińscy oraz schorowane matki obojga małżonków zamieszkali na jednym ze stołecznych blokowisk, w standardowym mieszkaniu, gdzie się gotowało, jadło, prało, dokonywało zabiegów pielęgnacyjnych na obłożnie chorych, a Zdzisław intensywnie oddawał się malowaniu, także namiętnie słuchał muzyki i obsesyjnie dokumentował – aparatem fotograficznym i kamerą wideo – życie codzienne rodziny. Kilka bloków dalej zamieszkał ich syn. Opowieść o rodzinie Beksińskich (ich tragiczne losy powszechnie są znane) ma pewną dwoistość w sobie: są kochający i depresyjni, przejmujący i śmieszni zarazem, raniący się mocno, ale i chwilami względem siebie niezwykle czuli, zbuntowani i zdołowani.

„Zafascynowała mnie nieoczywistość, dzięki której każdy może przejrzeć się w tej historii i znaleźć w niej coś dla siebie. Chciałem wykorzystać historię Beksińskich, żeby szerzej spojrzeć na podstawową komórkę socjalistycznego społeczeństwa, jak definiuje to Zdzisław w filmie” – wyznaje reżyser. Nie tylko socjalistycznego, stworzył przejmującą historię, rozgrywającą się ponad ideologią, polityką, otaczającą rzeczywistością. To uniwersalna opowieść o mozole życia, nieuchronności śmierci, sztuce jako chwilowej odtrutce na egzystencjalny bezsens. I miłości. „Bo ta rodzina naprawdę się kochała. Fascynujące jest także to, że niczego przed sobą nie ukrywali. O wszystkim rozmawiali wprost. Byli nieprawdopodobnie świadomi rzeczy, które ich otaczają. Także śmierci” – wyznaje Matuszyński.

„Ostatnia Rodzina” to moja ostatnia filmowa rekomendacja w Radiu Kraków. Po pięciu latach kończy się ta fantastyczna recenzencka przygoda. Do zobaczenia, najchętniej w kinie. Konrad Eberhardt, mój ulubiony krytyk, twierdził, że film jest snem. Zatem życzę Państwu miłych snów, także na jawie.

 

 

 

 

Jerzy Armata