Ten film był dość dużym hitem tegorocznego festiwalu gdyńskiego, zajmując w plebiscycie publiczności – mierzonym długością oklasków po seansie – drugie miejsce, tuż za wzruszającym „Chce się żyć” Macieja Pieprzycy. Ponadto jury uhonorowało go laurem za najlepszy scenariusz, który autorowi wręczył Christopher Hampton, słynny amerykański scenarzysta, laureat Oscara, BAFTY, prestiżowych nagród w Cannes, Wenecji i Hollywood. „Bilet na Księżyc” został uznany także za film o największym potencjale dystrybucyjnym w Wielkiej Brytanii i Irlandii (pozaregulaminowa Nagroda Projekt London). Część rodzimych obserwatorów była zdzwiona tymi honorami, uważając, że film Jacka Bromskiego to tylko dobrze zrobiona komercja. To prawda, ale tylko część prawdy. „Bilet na Księżyc” to wysokiej klasy kino komercyjne, ale nie tylko – to również wnikliwa, utrzymana w słodko-gorzkiej poetyce – obserwacja naszej rzeczywistości, minionej rzeczywistości. Na szczęście minionej, bo siermiężnej, peerelowskiej. I szkoda, że minionej, bo to przecież były lata naszego dzieciństwa.
Akcja „Biletu na Księżyc” rozgrywa się w 1969 roku. PRL świętuje swoje ćwierćwiecze (z głośników płynie szlagier Wiktora Zatwarskiego „Srebrne wesele, rodzince stuknęło dwadzieścia pięć lat…”), człowiek stawia pierwsze kroki na Księżycu… A na naszych ulicach fiaty 125p, na chodnikach saturatory z wodą sodową, ludzie z tranzystorami, z których dobiega muzyka big-beatowa, idee hipisowskie zaczynają docierać i do nas… Założenia fabularne opowieści Bromskiego są proste: jej bohater właśnie skończył szkołę średnią i niespodziewanie został powołany do marynarki wojennej. W kilkudniowej podróży do wojska towarzyszy mu starszy brat, który ten zaszczytny obowiązek ma już za sobą. To klasyczna – utrzymana w konwencji kina drogi – opowieść inicjacyjna. Ale nie tylko, w pewnym momencie pojawia się również wątek sensacyjny. „Antoni chce na siłę wprowadzać Adama w dorosłość. Chłopak jest wrażliwy, wszystkiemu się dziwi, pochodzi z dalekiej prowincji, jego doświadczenie życiowe jest niewielkie, słowem nie jest przygotowany na atrakcje jakie zaplanował dla niego brat. Splot dramatycznych zdarzeń zmusza go do podejmowania pierwszych trudnych, dojrzałych i odpowiedzialnych decyzji” – mówi Bromski.

Autor „Biletu na Księżyc” potrafił połączyć w jednej opowieści – co niezwykle rzadkie – autorskie spojrzenie oraz walory komercyjne. Stworzył niezwykle atrakcyjne kino, które bawi, wzrusza, ale i daje do myślenia. A dla nas – mieszkańców Krakowa i okolic – dodatkowe atrakcje: film kręcono m.in. w Krakowie, Mszanie Dolnej, Rabce, Tarnowie.