Anioł”

Reż. Amin Dora

Prod. Liban 2013

 

Debiutancki film Amina Dory, zatytułowany właśnie „Anioł”, był libańskim kandydatem do Oscara. Stał się także jednym z hitów minionego sezonu, zdobywając nagrody publiczności na festiwalach w Mannheim i Pusan, a także na warszawskiej Wiośnie Filmów. Okazało się, że ta, wydawać by się mogło sympatyczna, lokalna opowiastka, dzięki swym uniwersalnym i ponadczasowym walorom, może bawić widzów z jakże odmiennych regionów kulturowych. Akcja „Anioła” rozgrywa się w libańskim miasteczku, w którym wszyscy znakomicie się znają i – pomimo drobnych codziennych nieporozumień – potrafią wzajemnie w miarę zgodnie współżyć. Cóż, nikt nie jest bez wad. A to miejscowy rzeźnik doda do zmielonego chudego mięsa nieco tłuszczu, a to fryzjer zawyży nieco cenę za strzyżenie, a to sklepikarz przedłuży ważność sprzedawanych produktów, a to ktoś zainteresuje się datkami wrzucanymi do skarbonki stojącej przed świętą figurą. Każdy ma jakieś grzeszki na sumieniu, choć wszyscy wydają się ogromnie religijni.

Narrację opowieści prowadzi Leba, miejscowy nauczyciel muzyki. Dzieciństwo miał ciężkie, gdyż się jąkał, co stanowiło wystarczający powód do niezbyt miłych zabaw kolegów, oczywiście jego kosztem. Ale pewnego dnia przybył do szkoły nauczyciel muzyki, który „wyleczył” – poprzez zajęcia chóralne – Lebę z tej dolegliwości, co więcej, zaszczepił w chłopcu miłość do muzyki, zwłaszcza do Mozarta. I Leba sam stał się w przyszłości nauczycielem muzyki. Założył rodzinę, urodziły mu się dwie córeczki, a nawet – długo wyczekiwany – syn. Tyle że chłopiec okazał się niepełnosprawny umysłowo. Jego niekonwencjonalne, zbyt głośne zachowanie spowodowało, że mieszkańcy miasteczka postanowili zmusić Lebę, by pozbył się ukochanego synka, oddając go do odpowiedniego zakładu. Ten jednak, z pomocą najbliższych – rodziny i przyjaciół – postanowił przeciwstawić się wyrokowi lokalnej społeczności. Dzięki sprytnemu fortelowi udało się wmówić mieszkańcom, że Ghadi, syn Leby, to anioł, który zstąpił na ziemię. Polepszy żywot każdego, kto w niego uwierzy. A że mieszkańcy miasteczka okazali się dość łatwowierni, trzeba szybko zakasać rękawy i wziąć się za anielską robotę….

Przyznam, że dawno nie było na ekranach naszych kin opowieści o tak wielkim ładunku pozytywnej energii. A przy tym to fantastyczne, bezpretensjonalne kino. Gorąco polecam.

 

 

Jerzy Armata