26 kwietnia 1986 roku w Czarnobylu, u naszego wschodniego sąsiada, wówczas Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, doszło do jednej z największych w dziejach katastrofy ekologicznej. Następujące po sobie dwa wybuchy zabiły na miejscu trzydzieści jeden osób i wysadziły dach. W ten sposób do atmosfery trafiła znaczna ilość pary z radioaktywnym pyłem.
Ale to był początek.
Co było potem - wiemy i pamiętamy także i my. Pokolenie 30-latków i starsi. Płyn lugola, straszne scenariusze o zmutowanym świecie. Lepiej nie myśleć.
Dla Francesco Cataluccio, po latach, Czarnobyl to jednak znakomity pretekst do przemyśleń. A wszystko zaczęło się od wizyty w antykwariacie. I od lektur. Dla filozofa i eseisty teksty były punktem wyjścia do snucia historii o Czarnobylu w szerszym niż tylko wybuch w elektrowni jądrowej. Co ważne.
Bo zresztą to, o czym myślimy mówiąc Czarnobyl to tak naprawdę Prypeć - czyli idealna miejscowość socjalistyczna. Czterdzieści pięć tysięcy ludzi tam żyjących wygrało swego czasu los na loterii. Trzykrotność średniej krajowej, samochody i mieszkania, wygodne bloki, ładne szkoły, służba zdrowia, obiekty sportowe i ten pamiętny - zilustrowany na okładce książki Cataluccia - park rozrywki . Takie były fakty. Miasto-marzenie.
Kiedy jednak 26 kwietnia doszło do wybuchu, władza trzymała w tajemnicy wszystko, co z tym związane. Wywożono w sposób nieskoordynowany ludzi, nie mówiąc im o prawdziwym zagrożeniu. Oni musieli zostawić cały dobytek. Potem często chorowali. Większość z tych, którzy pomagali, poumierała.
Akcja ratunkowa od razu ujawniła nieprzygotowanie i chaos. W elektrowni pracowało czternastu strażaków. Dosłownie rzucili się w ogień, bez kombinezonów ochronnych. Promieniowanie niemal ich przepaliło. Po pięciu godzinach nadeszły posiłki: dwustu pięćdziesięciu ludzi, z których bezpośrednio w akcji wzięło udział sześćdziesięciu dziewięciu. Wszyscy wkrótce umarli.


Cataluccio poza opisaniem samego zdarzenia i okoliczności "po nim", sporo pisze także o przemocy ludzi, którzy na nieszczęściu Czarnobyla ubijali interes, pokazując przy okazji bestialskie oblicze . Wstrząsający jest fragment o myśliwych, którzy jeździli po okolicznych miejscowościach i wybijali czekające na swoich opiekunów zwierzęta.
Przejmujące są niektóre cytaty: "Kiedy przyjechaliśmy pierwszy raz, psy biegały koło swoich domów. Pilnowały. Czekały na ludzi. Usłyszały ludzkie głosy, ucieszyły się i przybiegły... Witają nas... Strzelaliśmy do nich w domu, w szopie, w ogródku. Wynosiliśmy na ulicę i ładowali na wywrotkę".
Ale jako się rzekło Prypeć to nie Czarnobyl. A Czarnobyl z kolei w tej książce jawi się szerzej - nie tylko przez pryzmat miejsca tragedii, ale również w kontekście bogatej historii, splątanych dziejów. Z jednej strony polskich, z drugiej ukraińskich, z trzeciej rosyjskich. I do tego jeszcze żydowskich. Czarnobyl dla filozofa to wyzwanie historii, sytuacji i postrzegania. A także zagadka. Naprawdę diaboliczna .
MARCIN WILK
www.martinwoolf.eu
Franscesco M. Cataluccio, Czarnobyl , Wydawnicywo Czarne 2013