Pierwszym zarzutem wobec aut pracowników uniwersytetu było to, że stoją w strefie zamieszkania. ZIKiT przyjął do wiadomości ten zarzut, ale zamiast wyprowadzić auta z centrum usunął znaki "strefa zamieszkania". Mieszkańcy się jednak nie poddają: Witold Liguziński, prawnik znany z sądzenia się z ZIKiTem, uważa, że parkingi UJ w centrum są nielegalne. Powód: drogi te należą do gminy, więc ustawienie znaku "tylko dla pracowników UJ" to niesłuszne faworyzowanie pewnej grupy osób. 

"To drogi publiczne, nie prywatne. To znaczy, że mogą z nich korzystać wszyscy, a jeśli miasto uzna, że powinna być to droga wyłączona z ruchu, to nikt. Okazuje się, że zakaz wjazdu dotyczy malućkich, ale nie elit, czyli w tym wypadku pracowników uniwersytetu" - mówił w lutym tego roku Radiu Kraków Liguziński. CZYTAJ

"Spodziewaliśmy się wszystkiego, tylko nie tego. Jesteśmy w szoku" - tak inicjatywa "oddajmy chodniki pieszym" komentuje decyzję ZIKiTu o ułatwieniu samochodom wjazdu do ścisłego centrum Krakowa. "Nawet w wypowiedziach rzecznika ZIKiTu znów pominięto jakikolwiek interes pieszych, zlikwidowano znak o strefie zamieszkania, a jedną z najpiękniejszych ulic w Starym Mieście zamieniono na parking" - mówi Radiu Kraków Piotr Rokita, z inicjatywy "Oddajmy chodniki pieszym".

ZIKiT odpowiada tymczasem, że ulice te są zarządzane i utrzymywane przez uniwersytet, więc uczelnia może dysponować terenem tak jak chce. 

Sprawa swój finał ma mieć w sądzie. 

 

 

(Karol Surówka/ew)

Obserwuj autora na Twitterze: