Piotr W. został wylegitymowany przed stadionem krakowskiej Wisły w trakcie meczu z Ruchem Chorzów. Chuligani nie zostali wpuszczeni na zamkniętą trybunę stadionu i w proteście ostrzelali swój stadion oraz swoich kibiców racami, odpalonymi z pobliskiej restauracji. Towarzystwo Sportowe "Wisła" działa w sąsiadującej ze stadionem klubu hali. Prowadzi między innymi sekcje koszykówki i piłki halowej.





- Jest to prowokacyjny, symboliczny akt agresji i niezwykłej wręcz bezmyślności. Dodatkowo stanowił bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia osób obecnych na stadionie. Sprawcy tych czynów otwarcie kpią sobie z prawa - tak wrzucenie rac na stadion Wisły skomentował w specjalnym oświadczeniu Marcin Animucki, wiceprezes zarządu Ekstraklasa S.A.


Jak informowało Radio Kraków - w pierwszych minutach meczu Wisły z Ruchem Chorzów na dachu i murawie stadionu przy Reymonta znalazło się kilkanaście rac. Zostały one wrzucone zza murów areny. Jak nieoficjalnie dowiedziało się Radio Kraków - materiały pirotechniczne rzucali kibice, którzy mecz z Ruchem oglądali w barze "U wiślaków" w budynku TS Wisły. Była to zemsta za to, że uniemożliwiono im wejście na stadion.

Przypomnijmy, w środę spółka Ekstraklasa podjęła decyzję, że na mecz z Ruchem Chorzów zamknięta zostanie trybuna przeznaczona dla tzw. "Ultrasów", czyli najbardziej zagorzałych kibiców. Była to kara za odpalenie przez nich rac na meczu derbowym Wisła-Cracovia w ubiegłym tygodniu.



Ekstraklasa, w oświadczeniu wysłanym do mediów, potępia zachowanie kibiców podczas meczu z Ruchem, przyznaje jednak, że nie ponosi odpowiedzialności za to, co się stało. Według Animuckiego race zostały bowiem rzucone spoza stadionu, gdzie "nie sięga odpowiedzialność klubu ani ekstraklasy". Jak czytamy:



- Prawna możliwość działania, a co za tym idzie odpowiedzialność klubów zaczyna się i kończy na bramach stadionu - tłumaczy Animucki. - Sytuacja ta, jak i wiele innych, pokazuje jak krytycznym jest nie zamykanie stadionów, ale realne ściganie przestępców. Dziś mamy do czynienia z otwartym powiedzeniem „NIE” przez Klub. Pytanie, jakie Wisła otrzyma realne wsparcie? Dlatego apelujemy do władz administracyjnych i policji o zdecydowane i szybkie kroki. Bez ich aktywności niewiele zrobimy. To jest zadanie policji. (...) Takie działanie jak wczoraj spotyka się z potępieniem 99% kibiców. Wąska grupa ludzi, dla partykularnych celów, szkodzi własnemu klubowi i jego wiernej publiczności. Tym bardziej, iż mieliśmy do czynienia ze świetnym widowiskiem sportowym, ponownie zakłóconym przez głupotę i agresję grupki bezkarnych osób”.









Policja tymczasem wszczęła już dochodzenie ws. rac na stadionie Wisły.



Wszystkie osoby, który przebywały w miejscu, z którego były rzucane race, zostały spisane, a cale zajście nagrane na kamery. Zatrzymania to tylko kwestia czasu - powiedziała w rozmowie z Radiem Kraków Katarzyna Cisło z małopolskiej Policji. Jak twierdzi, zabezpieczono też kawałki rac i przesłuchano świadków.



Emocjonalne przemówienie w tej sprawie po meczu wygłosił też prezes Wisły, Jacek Bednarz:



"Nie jesteśmy za to odpowiedzialni, ale ubolewam nad tym, co się stało. Zamiast obejrzeć mecz, zastanawiałem się, co mam w takiej sytuacji powiedzieć. Jako prezes Wisły mogę oczywiście postawić w tym miejscu kropkę i umyć ręce. Równie dobrze może przecież lecieć samolot i zrzucić tutaj bombę. Jako człowiek zastanawiam się jednak, o co tym ludziom chodzi? Odpalili race i nie mieli nad nimi kontroli. Przecież jedna z nich mogła trafić dziecko na stadionie. Mam nadzieję, że policja chociaż jedną z tych osób zatrzyma, postawi jej zarzuty i wsadzi do więzienia. Ci ludzie prowadzą wojnę, ale nie mogą jej wygrać!"



O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy też prezydenta Krakowa, Jacka Majchrowskiego:



"W tej sprawie powinien decyzję podjąć podmiot odpowiedzialny. Jak zbyt dużo instytucji próbuje się zająć tą sprawą, to nic dobrego z tego nie wychodzi. Jestem zaniepokojony. Zawsze się znajdzie grupa osób która tak się zachowuje. Niestety."




(Karol Surówka/ko)